Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 13 marca


Zauwa?y?em, ?e w trzech kolejnych zapiskach odnotowywa?em ?mier? kogo? znajomego, bliskiego, kogo?, po kim puste miejsce uwiera. Niestety, i dzi? musz? kontynuowa? ów ?a?obny ton, bowiem umar? przedwcze?nie Jurek ?wito?, którego imienia w ogóle si? nie u?ywa?o. Mówili?my Dziadek i nikt nie próbowa? docieka? genezy przezwiska - pasowa?o jak ula?. Przyw?drowa? do Krakowa z Wroc?awia. Bra? tam udzia? w artystycznym przedsi?wzi?ciu kabaretowym pod tytu?em "Gralak Marian". W pewnym momencie postanowi? jednak swoj? wiedz? o ?rodowisku estradowym o tzw. bran?y spo?ytkowa? inaczej. Zaj?? si? organizowaniem imprez, podj?? wyzwanie opieki impresaryjnej, zosta? naszym (Pod Bud?) mened?erem.

Nazywamy ich menago - szanujemy i piel?gnujemy tych dobrych, wiedz?c, jak wiele od nich zale?y, unikamy jak ognia, podaj?c sobie z ust do ust ostrze?enia i wie?ci o zawalonej robocie, hochsztaplerach. Niestety, od tych ostatnich roi si? wokó?, tych z prawdziwego zdarzenia niewielu. Dziadek przemierzy? z nami ca?? Polsk? wzd?u? i wszerz prowadz?c starego volkswagena combi, wykona? tysi?ce telefonów, czarowa? panienki z domów kultury, panie redaktor z radia i telewizji. Gdy my otwierali?my senne oko gdzie? w hotelowych ?ó?kach, on ju? w tym ?ó?ku siedzia? z roz?o?onym notatnikiem i map?, ze s?uchawk? przy uchu, co? dopina?, uzgadnia?, sprawdza?, z kim? wyk?óca? si?, kogo? prosi?.

Nie jest to wdzi?czne zaj?cie, ale radzi? sobie naprawd? nie?le, jak na czasy, w jakich przysz?o mu dzia?a?. Potem pe?ni? identyczn? funkcj? w Wa?ach Jagiello?skich, prowadzi? tak?e agencj? koncertow? Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego w naszym mie?cie. Wreszcie odszed? z tego podwórka, otworzy? prywatny interes, wspólne, cz?ste kontakty rozlu?ni?y si?. A teraz wie?? o jego ?mierci zaszokowa?a mnie i dotkn??a bole?nie. Wszak szczególne miejsce w naszych ?yciorysach zajmuj? ludzie, z którymi ile? lat widzimy si? niemal codziennie, których obecno?? traktujemy tak naturalnie, w sposób tak oczywisty, jak obecno?? domowników. Nie widywali?my si?, Dziadku, ostatnio, a teraz ju? wiem, ?e takie widzenie jest niemo?liwe. Szkoda.

Skoro wspomina?em o t?umie, regimencie, rzeszy nieuczciwców, jacy próbuj? co? zamiesza? w show-biznesie, to musz? ów w?tek jeszcze chwil? poci?gn??. Niestety, stajemy si? czasami ofiarami ich szalbierstw, niestaranno?ci, braku kompetencji. Bywa - na szcz??cie rzadko, ?e umykaj? z wyp?at?, by po okresie ciszy odrodzi? si? gdzie? w innym miejscu pod zmienionym szyldem. Zdarza?o si?, ?e potrafili bezczelnie zaproponowa? wspó?prac? po raz wtóry, licz?c na krótk? pami??, lito??, sam nie wiem na co. Bywa, ?e ilo?? nat?uczonych imprez przes?ania im ?wiat, zapominaj? o widzach i artystach, czyli najistotniejszych postaciach ca?ej zabawy.

Kiedy ze zgroz? obejrza?em plakat ze swoj? podobizn? i tytu?em koncertu "Nasz Karków" i zatelefonowa?em do sprawcy tego idiotyzmu z awantur?, rozbroi? mnie stwierdzeniem, ?e mam... zbyt wysokie wymagania. Bywa, ?e ustalon? wcze?niej i zawart? w spisanej umowie stawk? próbuj? renegocjowa? w ostatniej chwili, szanta?uj?c presj? sprzedanych ju? biletów, wiedz?c doskonale, ?e odwo?anie spektaklu zawsze uderzy w wykonawc?, nie za? w anonimowego organizatora. Tak, niestety, zdarzy?o si? w ubieg?y wtorek. Hucznie zapowiadany i solidnie rozplakatowany mój recital, w którym pomaga mi od jakiego? czasu córka, nie doszed? do skutku, bo pani za przeproszeniem agentka (od agencji, jak? prowadzi) uzna?a fakt sprzeda?y 350 biletów za ma?o dla niej op?acalny. Nie wymieniam nazwiska delikwentki, bo nie o dokopanie komukolwiek w tych rozwa?aniach chodzi, jeno o zasygnalizowanie pewnego problemu - w skali spo?ecznej w sumie marginalnego, lecz istotnego dla wielu mnie podobnych.

A teraz o rzeczach przyjemnych. Wiesiek Nowak buduje kominy. Stawia je w ró?nych miejscach ?wiata z wyra?nym powodzeniem, a ?e ma dusz? artysty, wi?c pomaga artystom, wspiera ich, dopieszcza. Dawna muszla koncertowa w Parku Decjusza za jego spraw? jest urocz? galeri?, gdzie sw? przysta? znalaz? wspania?y rze?biarz Bronis?aw Chromy. Jednak przecie? mo?na zobaczy? tam prace malarskie córki profesora, Kingi, mo?na podziwia? rozliczne wernisa?e, bra? udzia? w spotkaniach, wpa?? wreszcie na herbat? lub piwo. Latem to pe?ne ?wiat?a i rado?ci miejsce dos?ownie oczarowuje. Po?piewa?em w nim w czwartek dla przemi?ej publiki i pomy?la?em, ?e Nowak jest menago fest.

Znów ruszam w ?wiat. Zatem kolejny dzienniczek dopiero w kwietniu.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki