Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 1 maja


Tego roku ?wi?to Pracy oznacza dla mnie ci??k? robot?. Rozpocz??em nagrywanie p?yty i od rana do wieczora siedz? w studiu, ?ledz?c poczynania muzyków, realizatora, dyskutuj?c nad wersjami, interpretacj?, ws?uchuj?c si? w strój, rytm, klimat itp. Pewnie ju? nie podj??bym takiego wyzwania - w ko?cu podczas 30-letniej dzia?alno?ci robi?em to wiele razy i szczerze mówi?c, bardziej o emeryturze estradowej my?l? ni? dalszej ?wietlanej karierze. Jednak przecie? mam ?piewaj?ce dziecko, i to córce w?a?nie po?wi?cam teraz czas i uwag?, majstruj? repertuar i próbujemy utrwali? to wszystko na wspomnianym wy?ej kr??ku. Inna rzecz, ?e mo?liwo?ci fonograficzne s? dzisiaj daleko wi?ksze ni? dawniej - technika cyfrowa zrewolucjonizowa?a prac? zupe?nie - magnetyczn? ta?m? zast?pi? komputer, pozwalaj?cy czyni? cuda nieosi?galne w latach minionych. Pami?tam warszawskie studio Polskich Nagra? przy ul. D?ugiej i jakie? przedpotopowe urz?dzenia, nasz? trem? wobec re?yserów d?wi?ku, których z?y humor móg? zniweczy? wszelkie starania. Jakie k?opoty towarzyszy?y nastrojeniu instrumentów, b?d?cych wtedy do dyspozycji. Ich po prostu cz?sto nie mo?na by?o nastroi?. Podczas zapisywania partii wokalnych lub akompaniamentu jedna wpadka oznacza?a powtarzanie ca?ego utworu. Teraz mo?na wymieni? niemal pojedyncze niefortunne d?wi?ki, dobrze za?piewane frazy wstawia? w dowolne miejsca, ci?gn?? do góry b?d? obni?a? b??dy intonacyjne piosenkarzy, jednym s?owem - robi? ca?? mas? rzeczy, których moja wiedza zupe?nie nie obejmuje i ka?e patrze? na wszystko okiem bezradnego dziecka. Ponadto kocham ?ywy kontakt z lud?mi i gdy staj? przed nimi, otrzymuj? natychmiast mentalnego mobilizuj?cego kopa, wzruszam si?, gdy widz? ich wzruszenie, raduj?, gdy klaszcz?. Tego wszystkiego nie wyzwala bezduszne cyzelowanie w studiu, ale przecie? jest potrzebne ka?demu, cho?by dla przechowania w?asnych dokona?, chocia? obce emocjonalnie pisz?cemu te s?owa. Sesj? zacz?li?my pechowo - asystent realizatora rozbi? pierwszego dnia nagra? samochód, co uznajemy mimo wszystko za dobry znak. Opowiada? Rafa? Paczkowski, który kr?ci ga?ami podczas tych dzia?a?, ?e kiedy jecha? na wr?czenie Oscarów (rejestrowa? muzyk? Jana P. Kaczmarka do "Marzyciela"), to tu? przed rozpocz?ciem ceremonii z?apa? gum?, a gdy wystrojony w od?wi?tny garnitur wymieni? ko?o, zaraz po tym zatrzasn?? drzwi ameryka?skiego kr??ownika z kluczykami w stacyjce. Silnik pracowa? sobie spokojnie, nie bacz?c, ?e w?a?ciciel na zewn?trz nie mo?e go wy??czy?. Wiedzia?em wtedy - mówi Rafa? - ?e statuetka b?dzie.

Wracam jeszcze do w?tku emerytalnego. Wszystko wskazuje na to, ?e wejd? w s?dowy spór z ZUS-em, który nie chce uzna? mojego prawa do emerytury, mimo ?e wy?piewa?em przepisow? ilo?? lat. Otó? pierwsze sk?adki op?aca?em na podstawie przynale?no?ci do Zwi?zku Autorów i Kompozytorów ZAKR, wobec tego ukochany przez wi?kszo?? spo?ecze?stwa Zak?ad Ubezpiecze? Spo?ecznych wykombinowa? korzystn? dla siebie wersj? wydarze?. Owszem, twierdz? - jako piosenkarz jest pan emerytem, ale my pana traktujemy jak literata, zatem mo?e pan pisa? do 65. roku ?ycia. My?l, ?e jeszcze wiele lat b?d? im p?aci? skandalicznie wysok? sk?adk? za nic - podkre?lam za nic, bowiem otrzymane przez moich kolegów emerytury s? ni?sze od owej sk?adki - przyprawia mnie o md?o?ci.

W stolicy powa?ny ?e?ski turniej tenisowy. Pula nagród ponad pó? miliona dolarów. Nazwiska uczestniczek nale?? do absolutnego topu i... puste trybuny. Próbujemy bowiem na?ladowa? Zachód w dziedzinach, w których nie mamy ?adnych tradycji, a apetyty ko?cz? si? na pobo?nych ?yczeniach. Policzcie korty w tym kraju, ilo?? sprzedawanych rocznie rakiet, policzcie m?odzie? garn?c? si? do tego sportu, a otrzymacie obraz ponury i wstydliwy. Fakt, ?e jaki? popularny aktor z?apa? za kij golfowy lub wstawi? do salonu stó? bilardowy nie oznacza, ?e wkrótce doczekamy naszych na rankingach obu dyscyplin. My jeszcze nie s? Amerykany. Tzw. Zachodowi próbujemy dorówna? w spektakularnych manifestacjach, a nie w rzetelnej robocie.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki