Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 17 lipca


Ciarki chodz? po plecach, kiedy pomy?l?, ?e nie tak dawno kilka razy przesiada?em si? na zaatakowanej londy?skiej stacji metra. Takie same uczucia i my?li towarzyszy?y mi po ataku na Nowy Jork, bowiem w zburzonych wie?ach tak?e si? pojawia?em. Teraz czytam o zastrzelonych turystach w tureckiej nadmorskiej, ?licznej notabene, miejscowo?ci Kusadasi. Nie zapomn? smaku herbaty pitej pod go?ym niebem i nadmorskiej panoramy.

?wiat zaczyna si? kurczy?. Ciekawi tego ?wiata musz? pokona? l?k przed nieznanymi i ca?kowicie niemo?liwymi do przewidzenia wydarzeniami, prokurowanymi przez chorych z nienawi?ci psychopatów. Niestety, mog? uderzy? wsz?dzie o dowolnej porze. Opowie?ci o spokoju, godno?ci wobec zagro?enia w?ó?my mi?dzy bajki. Brytyjski premier uda? si? do schronu i to niestety jest sukces szale?ców. Oni bowiem pragn?, by?my zamkn?li si? w domach, okopali, zagrodzili i siedzieli w nich jak przys?owiowa mysz pod miot??. Bieda i zacofanie jedynie tak mog? nad nami górowa?.

Kiedy s?ysz? eksperckie g?osy zapewniaj?ce o przygotowaniu Polski na ewentualne dramaty, mam ochot? parskn?? ?miechem, chocia? wcale do ?miechu mi nie jest. Spaceruj?c z Fig?, ogl?dam przeró?ne obiekty o strategicznym znaczeniu, je?li chodzi o bezpiecze?stwo szarych obywateli, takie jak uj?cia wody pitnej, przepompownie itp. S? zupe?nie bezbronne, samotne, odludne, pozbawione jakiejkolwiek ochrony - kusz? wr?cz potencjalnych zbrodniarzy. Próba wezwania policji za pomoc? s?ynnego numeru 112 to zabawa dla g?upiego i strata czasu. Karetka pogotowia przyje?d?a w du?ym mie?cie po up?ywie godziny. Terroryzm nad Wis??, je?li si? pojawi, b?dzie hekatomb? - pomy?lmy o tym zawczasu.

Te nieweso?e refleksje nijak si? maj? do wizyty, jak? z?o?yli w naszym ogrodzie Ela i Andrzej Lisowscy. Przyprowadzili ekip? telewizyjn?, bowiem od lat klec? podró?nicze programy, realizuj?c wielk? pasj? obie?y?wiatów, jakimi s? niew?tpliwie. Znamy si? od lat - z El?biet? zapu?ci?em si? ongi? na Sri Lank? - jest prawdziw? kopalni? wiedzy o Dalekim Wschodzie, na dodatek pasjonuje si? astrologi?, a tematy gwiazd, horoskopów, magii, nauk tajemnych zawsze poruszamy z ch?ci? i mi?ym dreszczykiem emocji.

Rozmawiamy o Grecji, poniewa? mój ma??e?ski sta? z jej przedstawicielk? zalogowa?, mówi?c komputerowo, ni?ej podpisanego jako eksperta od tamtych stron. Rzeczywi?cie suma wszystkich pobytów pod Akropolem, na wyspach, w górach Hellady, daje niez?y wynik, bo mniej wi?cej trzy lata. Pozna?em j?zyk i mnóstwo ludzi, ho?duj?c podstawowej zasadzie: nie muzea i wytyczone w przewodnikach trasy, ale ludzie, knajpy, ulica, bezdro?a, prowincja. Tylko tak dotkniemy sedna sprawy.

Dlatego trzymajcie si? z dala od restauracji, gdzie obrusy i ?wiece na sto?ach. Dostaniecie tam europejsk? konfekcj? kulinarn?. Szukajcie tawern z odrapanymi sprz?tami, pytajcie o domowej roboty wino, nie kr?pujcie si? marsowych spojrze? miejscowej starszyzny, która nie zawsze akceptuje do ko?ca obecno?? kobiet w takich miejscach. S? go?cinni, wi?c pokonaj? opory i poznacie smak retsiny lub ouzo oraz najprostszej, pysznej przek?ski. Nie deprymujcie si? wylewno?ci? przejawian? w totumfackich gestach. Odpowiedzcie na wszystkie pytania, nawet te, które u nas uchodz? za intymne. Male?ka grecka wioska w wysokich górach zaoferuje wam zupe?nie nieoczekiwany, skromny, ale z serca p?yn?cy pocz?stunek. Pro?b?, by odpocz?? w obej?ciu i wypi? kaw? lub kieliszek alkoholu, nale?y bezwarunkowo spe?ni?.

Rozmarzy?em si? i licz? dni do wyjazdu. I tylko cieniem nad wszelkimi eskapadami k?ad? si? przera?aj?ce doniesienia o zabitych i rannych, o kolejnych niemaj?cych ko?ca próbach zatrzymania nas w poznawczym p?dzie. Do Grecji ten ob??d jeszcze nie dotar?, ale przecie? gwarancji nietykalno?ci nie ma ?adna okolica tego nieszcz?snego globu.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki