Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 13 listopada


?wi?to odzyskania niepodleg?o?ci up?yn??o w atmosferze podnios?ej i... smutnej. Dlaczego? Nie mam poj?cia. Nie wiem doprawdy, czemu nie wylegamy na ulice w radosnych korowodach z muzyk? i ?piewem, czemu nie biesiadujemy, nie ta?cujemy, nie weselimy si?, gdy okazja po temu wy?mienita. Z jakiego powodu synonimem pi?knej rocznicy zrzucenia kajdan, uzyskania tego, co dla cz?owieka najwa?niejsze, bo wolno?ci i mo?liwo?ci samostanowienia, dlaczego tym synonimem wci?? pozostaje wieniec na Grobie Nieznanego ?o?nierza i grupa kombatantów wspominaj?cych marsza?ka Pi?sudskiego? Tym, którzy w?asn? krwi? zap?acili za nasz? tera?niejszo?? ho?d zrozumia?y odda? trzeba, ale przecie?, na Boga, mamy XXI wiek i czas pokoju, nie musimy przywi?zania do narodowych barw manifestowa? na barykadach z broni? w r?ku.

Kocham swoj? ojczyzn? i stan? w jej obronie, gdy zajdzie potrzeba, bez wzgl?du na to, czy w czasie narodowych ?wi?t ozdobi? dom bia?o-czerwon? flag? czy te? nie. Nie chc? równie?, by eksperci od mi?owania ojczyzny zarzucali mi brak patriotyzmu, gdy pójd? 11 listopada do sklepu. Je?li tego nie robi?, to jedynie dlatego, ?e nie znosz? zakupów, na dodatek uznaj? prawo do wypoczynku i ?wi?towania tych, którzy stoj? za ladami supermarketów. Tyle i tylko tyle. Demokracja gwarantuje nam swobodne dysponowanie wolnym czasem i sposób podej?cia do rzeczy wa?nych. Chcesz si? bracie modli? - rób to, chcesz i?? z kolegami na wódk? - twoja sprawa.

Mam nadziej?, ?e czyta te s?owa pani z D?bicy, która na adres redakcji ?le mi anonimowy - a jak?e - list, ods?dzaj?c mnie od czci i wiary za wyra?ane pogl?dy. Symptomatyczna niemal i zastanawiaj?ca jednocze?nie pozostaje ch?? przykrycia bezwzgl?dnych, cz?sto ma?o parlamentarnych ataków na inno?? moich pogl?dów ko?derk? mi?o?ci bli?niego i tego obrzydliwego demagogicznego: ?Panu bogatemu i popularnemu ?atwo mówi?, gdy my, biedacy... itd.?.

Czym zaczynam nowy dzie? - pyta dziennikarz debiutuj?cego w poniedzia?ek na rynku pisma. Plot? co? o herbacie z mlekiem i miodem, ale przecie? wiem natychmiast, ?e przyb?dzie nam kolejna gazetka serwuj?ca przys?owiowy groch z kapust?, staraj?ca si? dotrze? za wszelk? cen? do mo?liwie du?ej rzeszy czytelników. Czyli horoskop, krzy?ówka, przepis na sa?atk?, co? na tr?dzik m?odzie?czy, co? o seksie. Jeszcze jeden tabloid z du?? ilo?ci? zdj??, za to ma?? dawk? problemów.

W re?imowych komunistycznych dziennikach wyst?powa?a dawno temu rubryka zatytu?owana ?Kronika wypadków?. Zajmowa?a w?ziutk? szpalt? gdzie? w k?ciku, jakby zawstydzona st??eniem sensacyjnych doniesie?. Dzisiaj owe kroniki zdominowa?y niemal wszystko, co mo?na kupi? w kiosku.

Ale? ubawi?em si? ?ledz?c mistrzostwa ?wiata w podnoszeniu ci??arów. Ich ?e?ska edycja z komentarzem naszego by?ego mistrza Zygmunta Smalcerza oraz jakiego? or?a mikrofonu to prawdziwy kabaret. Zachwyty nad muskulatur?, nad obr?czami barkowymi, karkami, udami tych karykatur, nieustanne próby wmawiania, ?e pani o aparycji brzydkiego m??czyzny to urok, czar, wdzi?k i elegancja roz?miesz? najbardziej zatwardzia?ych smutasów. W ten chory sport anga?uje si? ju? prawie wy??cznie Trzeci ?wiat, w cywilizowanych krajach bowiem trudno znale?? ch?tnych na deformowanie w?asnego cia?a, na masakrowanie organizmu przerzucaniem setek ton i szprycowaniem ró?nymi ?wi?stwami dla nabycia masy mi??niowej. Pryszczate twarze niemal wszystkich atletek najlepszym dowodem.

Kompleks fatalnej cery mia? pono? Andy Warhol. Tak przynajmniej wynika z jego biografii, któr? teraz czytam. ?yciorysu notabene bardzo ameryka?skiego, dowodz?cego raz jeszcze, ?e konsekwentne wmawianie otoczeniu, i? obcuje z geniuszem, wcze?niej czy pó?niej ów geniusz usankcjonuje, nawet je?eli tak naprawd? go brak. Nie umiem zachwyci? si? portretami banknotów dolarowych czy powielan? w niesko?czono?? puszk? zupy pomidorowej, nie umiem dostrzec w tych zabiegach maestrii, która w ka?dej dziedzinie jest najwa?niejsza. Trudno jednak nie doceni? medialnych talentów kogo?, kto wmówi? ?wiatu, ?e oto reformuje wspó?czesn? sztuk?, nadaj?c jej nowy sens. Pomidorow? kocham na talerzu.




powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki