Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 4 grudnia


Krakowski Rynek go?ci? t?um artystów bior?cych udzia? w telewizyjnym koncercie pod has?em "Ka?dy mo?e zosta? ?wi?tym Miko?ajem". Dla mnie okazja, by pogada? z kole?ankami i kolegami dawno niewidzianymi, pozna? m?odzie?, która przebojem wdziera si? na estradowe szczyty. Takie spotkania s? ka?dorazowo asumptem do wspomnie?, dygresji rozmaitych, anegdot.

Beata Kozidrak i Bajm. Mo?na powiedzie? gwiazda pierwszej wielko?ci na firmamencie show-biznesu. Startowali?my niemal jednocze?nie, oni reprezentowali Lublin i z rockow? proweniencj? nie mieli nic wspólnego. ?piewali piosenk? "Piechot? do lata" utrzyman? w konwencji ballady, wsparci akustycznymi gitarami. Przypominali raczej kapel? ze studenckich przegl?dów.

Podczas takich w?a?nie akademickich konkursów pierwszy raz zetkn??em si? z Bogus?awem Mecem. Zwróci? moj? uwag? niskim, ciep?ym g?osem, którym nuci? wiersz Puszkina. Studiowa? w ?ódzkiej Akademii Sztuk Pi?knych - wybra? fach piosenkarski. Znacznie pó?niej przysz?y wielkie przeboje. "Jej portret" z muzyk? Nahornego do dzi? pozostaje jedn? z pi?kniejszych kompozycji. A potem Bogu? zachorowa?. Zmagania z dolegliwo?ciami wygra?. Teraz powraca do sal koncertowych, witany ?yczliwie i przyja?nie, bo talentu mu nie uby?o podczas zdrowotnych perypetii.

Dyskutujemy zawzi?cie o kr???cych po kraju anegdotach zwi?zanych ze znanymi i popularnymi osobami. Cz?sto przyklejaj? si? do nich wbrew faktom i realiom, bo kto? po prostu pu?ci? w obieg i zosta?o. ?mieje si? Mec z takiej opowiastki, której rzekomo mia? by? bohaterem. Otó? przysypia na dworcowej ?awce w Koluszkach, a peronowy megafon wo?a: "Poci?g osobowy do ?odzi Fabrycznej odjedzie z toru 2 przy peronie 1 o godzinie 16.45". Przebudzony, na wpó? przytomny Bogu? krzyczy do niewidzialnego informatora: "Powtórz!". A g?o?nik oczywi?cie odpowiada: "Powtarzam, poci?g osobowy...".

Nigdy nie mia?em ?adnego zdarzenia z kelnerem, który pono? po sko?czonym pi?trowym zamówieniu ju? odchodz?c powiedzia? na g?os: "A? si? zdziwisz". Tymczasem Andrzej Rosiewicz przysi?ga?, ?e opowiadano mu t? historyjk? i w?a?nie mojej osoby mia?a dotyczy?. Z Wojtkiem G?ssowskim gadamy, rzecz jasna, o sporcie. Pi?ka no?na jest jego pasj? - ró?ni? nas jedynie sympatie - on kibicuje przecie? sto?ecznej Legii.

Rysiek Rynkowski ogolony na zero jak ameryka?ski koszykarz, mówi do mnie: - Ty hipisie. Vox, z którym zaczyna? karier?, poznali?my w Opolu w 1979 r. Wykonywali "W oczach masz nieba dwa" i zaczynali dopiero swoj? przygod?. Nie mog?em wówczas przypuszcza?, ?e z urodzonym 9 pa?dziernika jednym z nich za?piewam kiedy? duet o facetach spod znaku Wagi. ??czy nas niew?tpliwie upodobanie do biesiady i tylko nat?ok zaj?? nie pozwala cz?sto siada? do wspólnego sto?u.

Z Maryl? Rodowicz gaw?dz? w sytuacji intymnej. Bo za tak? uwa?am chwil?, gdy kobieta robi sobie "oko". S? artystki, które ufaj? jedynie w?asnemu patentowi na t? cz??? makija?u i nie dopuszcz? do niej nawet profesjonalistek. Patrz? zatem na babskie zabiegi, pytam o robot?, o dzieciaki, wakacje, sylwestra. W?a?nie zmieni?a miejsce zamieszkania i doznaje rozkoszy przeprowadzki. Postanawiam wys?a? jej dawno temu napisany tekst. Jego fragment brzmi tak:

Nowe klucze dzwoni? nareszcie
nowy adres go?ciom podamy
zaraz pójdzie plotka po mie?cie
?e na starych srebrach jadamy

?e marmury mamy w ?azience
i w pokojach perskie dywany
i w ogóle cholerne szcz??cie
?e si? razem jako? trzymamy.

Przedziwna jest ta nasza estradowa rodzina. Widujemy si? raz na ruski miesi?c, ?ciskamy i ca?ujemy z nieskrywan? i chyba prawdziw? serdeczno?ci?, dzielimy uwagami o trasie i przydro?nych knajpach, o policji ?askawej lub nie, o ilo?ci zagranych imprez, o rodzinach i przyleg?o?ciach w postaci psów lub kotów. A po sko?czonym "wykonie" odlatujemy jak ptaki ró?nych gatunków ka?de w swoj? stron?.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki