Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 18 grudnia


Ca?y niemal tydzie? w Trójmie?cie, które z moim ?piewaniem zros?o si? niemal symbolicznie. By? grudzie? 1970 r. Kolejny, 7. Festiwal Piosenki i Piosenkarzy Studenckich. Przed zacnym jury (zapami?ta?em Wojciecha M?ynarskiego i Lucjana Kaszyckiego) prezentowali si? przedstawiciele ró?nych akademickich ?rodowisk. Oceniano ich wtedy w dwóch kategoriach. Osobno bowiem nagradzano autorów, osobno za? interpretatorów. W pierwszej grupie otrzyma?em pierwsz? nagrod? za ballad? "Nowy Rok". Niewinna rymowanka o spadaj?cych kartkach kalendarza nabra?a w kontek?cie strza?ów na Wybrze?u wymowy pie?ni niemal proroczej.

Nowy Rok si? przecie? zbli?a
nowe niesie kalendarze
przywitajmy go przed furtk?
reszt? czas poka?e.

Tak wyra?ona konstatacja natychmiast leg?a pod o?ówkami cenzorów, piosenki nie nadawano w radiu, a jej nieopierzony autor, ?agodny jak baranek, który tragicznych zaj?? w ?adnym wypadku przewidzie? nie móg?, ju? na starcie sta? si? wyrazicielem prawd niepopularnych. Niektórzy parafrazowali tekst, nuc?c: "Nowe niesie sekretarze", bowiem partyjne g?owy posypa?y si? zgodnie z komunistyczn? tradycj?. Zawsze trzeba by?o kogo? ubra? w to zszargane paletko, wskaza? winnych zaniedba? i z?ych decyzji.

Po 35 latach zaczynamy poznawa? prawd? o ponurym dniu, kiedy otwarto ogie? do bezbronnego t?umu. Jak dzisiaj czuj? si? rozkazodawcy? Co my?l? ci, którzy naciskali spusty karabinów? Dlaczego to zrobili? Przecie? mogli unie?? lufy o kilka milimetrów wy?ej, wykona? jeden niezauwa?alny ruch niemo?liwy do zarejestrowania przez prze?o?onych, by salwy chybi?y, by nie pola?a si? krew.

Do kogo nale?y obrzydliwa ?apa ujmuj?ca brutalnie policzki m?odej dziewczyny na filmie z tamtych wydarze?, pokazywanym w ka?dym niemal serwisie? Co porabia dzisiaj mundurowy ok?adaj?cy pa?? staruszk?? Czy rozpoznaje si? w czarno-bia?ych klatkach? Czy jego odra?aj?ce, haniebne czyny podziwiaj? bliscy, dzieci, wnuki? Co ma do powiedzenia na swoje usprawiedliwienie? A mo?e niebawem si?dzie do wigilijnego sto?u, b?dzie ?ama? op?atek i ?yczy? najlepszego - kochaj?cy tatu?, m??, dziadek? Czas zaciera ?lady, goi rany, ale przecie? nie leczy dusz.

Zewsz?d grad zaprosze? na spotkania wigilijne. Te wszystkie kol?dowania, ?yczenia, op?atki zaczynaj? si? d?ugo przed 24 grudnia i ?eby w nich wzi?? udzia?, trzeba by posiada? dwie w?troby, dwie pary nerek, dwa serca, ?o??dki - si?? konia poci?gowego. Popularne od paru lat seryjne ?wi?towanie dra?ni mnie, bowiem os?abia donios?o?? i wag? najistotniejszego w roku wieczoru, kiedy tradycja ka?e wybacza? wrogom, sadza? przy stole obcego, brata? si? w najpi?kniejszym, bo bezinteresownym odruchu mi?o?ci. Pami?tam z dzieci?stwa, ?e ?piewanie kol?d przed pierwsz? gwiazdk? by?o ?le widziane, op?atek wolno by?o tkn?? dopiero przed wieczerz?. Choinki p?on??y w oknach dopiero na znak rado?ci, ?e jest, ?e si? narodzi?. Odzieramy z tajemnicy co?, czego istot? jest w?a?nie tajemnica.

?ycz? Pa?stwu zdrowych i spokojnych ?wi?t i dziel? si? "?niegu cieniutkim op?atkiem", bo taki tytu? nosi moja najnowsza pastora?ka.

Maku ucieranie
barszczu doprawianie
karpia przepraszanie
za to co si? stanie

Gwiazdy wygl?danie
sto?u nakrywanie
drzewka migotanie
wielkie pojednanie

Bo tylko jedna jest noc w takiej bieli
kiedy do okien sfruwaj? anieli
by si? nowin? radosn? podzieli?
by?my wiedzieli
?e kiedy p?ynie kol?da nad ?wiatem
i spada ?niegu cieniutki op?atek
i dary nios? do szopy królowie
rodzi si? cz?owiek

W stajni osio? z wo?em
m?cz? si? z roso?em
rosó? na jarzynie
przyda si? dziecinie

Kot psu ?ap? poda
zapanuje zgoda
b?dzie ?wi?ty spokój
chocia? raz w tym roku

Bo tylko...



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki