Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 15 stycznia


Czy? to nie ironia losu, ?e morderca Andrzeja Zauchy wychodzi z wi?zienia w urodziny piosenkarza? Z tej okazji odbieram kilka telefonów, które rozjuszaj? mnie do granic mo?liwo?ci. Dziennikarze ju? czuj? ?wie?e mi?so i jak hieny wietrz? mo?liwo?? zarobienia ekstrapieni?dzy. Od tragicznego wydarzenia min??o prawie 15 lat, zatem ich wiedza jest mocno u?omna i dziurawa, ale przecie? kompetencje nie maj? znaczenia w obliczu sensacji, jaka wisi w powietrzu.

Jaki? cymba? pyta, czy zabójca kontaktowa? si? ze mn?? Có? za nonsens! W jakim niby celu, czy po to, by mnie przeprosi?, czy mo?e, by umówi? si? na wódk?? Klaruj? najspokojniej jak potrafi?, ?e nie przejawiam odwetowych sk?onno?ci, nie próbuj? analizowa? decyzji s?du, rozwa?a?, czy wyrok by? w?a?ciwy czy nie. Jednak z morderc? kolegi nie chc? mie? nic wspólnego, a ju? na pewno nie zale?y mi na tym, by zyska? rozg?os, na który nie zas?uguje.

W tym kraju pewnie ka?dego dnia opuszcza krymina? jaki? przest?pca. Wraca do spo?ecze?stwa z lepszym lub gorszym postanowieniem poprawy, odbudowany moralnie b?d? jeszcze bardziej zepsuty. I nikt nie zwraca na to uwagi. Tymczasem odzyskanie wolno?ci przez kogo?, kto pozbawi? ?ycia osob? publiczn? - to ju? zupe?nie inny problem. To powód do wywiadów, sond, domys?ów rozmaitych, artyku?ów dla gawiedzi. Za moment jaki? pismak namówi zbrodniarza na wywiad rzek?, bo nic tak nie kr?ci mot?ochu, jak wspomnienia z pierdla. Inny wpadnie na pomys?, by delikwent przygotowa? poradnik, jak odzyska? równowag? i spokój po wys?aniu dwojga ludzi na tamten ?wiat. Wi?c podpowiem jeszcze program kulinarny. Walcz?ca histerycznie o widza telewizja kupi w ciemno dania zza krat, podlane francuskim sosem.

Nigdy, przenigdy nie pogodz? si? ze ?wiatem, w którym wszystko jest na sprzeda?, w którym najprostsze wyk?adnie trac? swój podstawowy sens. Dlatego nigdy nie pogodz? si? z konszachtami koalicyjnymi z panem Lepperem, bez wzgl?du na to, kto i w jakiej intencji b?dzie konszachtowa?. Bo dobro ojczyzny wymaga przede wszystkim czystych r?k tych, którzy ni? rz?dz?.

Wizyta w Bia?ymstoku jest okazj?, by rzuci? okiem na tamtejsze ?amy. Co zatem bulwersuje opini? publiczn? wschodnich rubie?y Rzeczypospolitej? Ano ulica ksi?cia Janusza Radziwi??a. Jak?e to?! - krzycz? oburzeni tropiciele historycznych przewinie?? Kolaborant odpowiedzialny za potop szwedzki patronem ulicy? Rozliczy? natychmiast, nie dopu?ci? do narodowej ha?by! Sugeruj?, by pój?? dalej w lustracyjnych zap?dach i pogrzeba? w piastowskich ?yciorysach. Kazimierz Wielki s?yn?? z alkowianej rozwi?z?o?ci - zabra? mu dzielnic?! Szperanie w ?yciorysie Chrobrego tak?e mog?oby przynie?? jakie? rewelacje. Nie molestowa? ci on przypadkiem, sk?onno?ci innych ni? heteroseksualne nie przejawia??

Z chemii w liceum mia?em zawsze dwójk?. Pani Stefania Stefan nie zdo?a?a wpoi? mi zasad równa? chemicznych, podczas których uzupe?nia?o si? liczb? cz?steczek i dokonywa?o zabiegów b?d?cych dla mnie czarn? magi?. Ale te? sposób, w jaki z nami przywita?a si? na pierwszej lekcji, zmrozi? atmosfer? i spowodowa?, ?e mia?em do niej dystans, rezerw? mieszan? ze strachem. Powiedzia?a bowiem, ?e doskonale zdaje sobie spraw?, i? uczniowie przezywaj? j? "esesmanka" w zwi?zku z inicja?ami imienia i nazwiska. Brrr...

I tu zadzia?a? jeszcze jeden rodzaj chemii, niemaj?cy nic wspólnego z uk?adem okresowym pierwiastków. Nazywam to chemi? towarzysk?. Zapewne zauwa?yli Pa?stwo, ?e w kontaktach z innymi lud?mi kierujemy si? tzw. pierwszym wra?eniem, które determinuj?: wygl?d, gestykulacja, tembr g?osu, sposób podawania d?oni na powitanie. I od razu wiemy, ?e z?apiemy ni? porozumienia lub ?e nigdy do blisko?ci nie dojdzie. Podobnie ma si? rzecz z miejscami. Nie wiem, dlaczego wybieram w kawiarni lub restauracji takie a nie inne krzes?o przy stoliku, dlaczego w pokoju hotelowym takie a nie inne ?ó?ko, dlaczego na pla?y taki a nie inny kawa?ek piasku. To instynkt, pod?wiadomo??, nos. Ten instynkt podpowiada, ?e obecni w?adcy maj? zupe?nie inny sk?ad chemiczny ni? ni?ej podpisany.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki