Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 22 stycznia


Co czyta? w Zakopanem, je?li nie biografi? Witkacego? Co ogl?da? w tym mie?cie, je?li nie jego portrety? Jak nie pod??y? ?ladem wielkiego ekscentryka, skoro ów trop tak wyra?nie zaznaczony? Czytam wi?c, ogl?dam, ?a??.

Namalowa? setki, je?li nie tysi?ce konterfektów. Mnóstwo z nich uleg?o zniszczeniu, przepad?o w wojennej zawierusze, któr? przewidzia? bezb??dnie ze wszystkimi konsekwencjami, czyli nadej?ciem czerwonej dyktatury, nastaniem rz?dów Chama, upadkiem i degradacj? inteligencji. "Regulamin firmy portretowej" precyzyjnie okre?la? ceny us?ug czy te? "wytworów" w zale?no?ci od ich typu. Te za? oznaczone du?ymi literami alfabetu by?y trzy podstawowe. Typ A - rodzaj stosunkowo najbardziej "wylizany". Odpowiedni raczej dla twarzy kobiecych ni? m?skich. Wykonanie g?adkie z pewnym zatraceniem charakteru na korzy?? upi?kszenia, wzgl?dnie zaakcentowania "?adno?ci". Typ B - rodzaj bardziej charakterystyczny, jednak bez cienia karykatury. Stosunek do modela obiektywny. Typ C - charakterystyka modela subiektywna, spot?gowanie karykaturalne tak formalne, jak psychologiczne - niewykluczone. W granicy kompozycja abstrakcyjna, czyli tzw. Czysta forma.

Powy?sze typy mog?y ??czy? si? ze sob? tworz?c nowe kategorie, malowa? na przyk?ad tak?e dzieci. Wszystko obwarowane dodatkowymi uwagami: "Wykluczona absolutnie jest wszelka krytyka ze strony klienta. Portret mo?e si? klientowi nie podoba?, ale firma nie mo?e dopu?ci? do najskromniejszych nawet uwag, bez swego specjalnego upowa?nienia. Gdyby firma pozwoli?a sobie na ten luksus: wys?uchiwania zda? klientów, musia?aby ju? dawno zwariowa?".

W "Kolibie" - pierwszej zbudowanej przez ojca artysty, tak?e Stanis?awa, willi w stylu zakopia?skim, ogl?dam skromn? wystaw? pastelowych g?ów. O paradoksie - najwi?ksz? ich kolekcj? szczyci si? S?upsk. Gdzie Rzym, gdzie Krym... Spogl?daj? na mnie grzecznie te "wylizane" utrzymane w realistycznej konwencji rodem z Wyspia?skiego. Te bardziej ekstrawaganckie maj? w spojrzeniach iskr? szale?stwa lub bezgraniczny smutek. Przez ogromne oczy modeli mo?na nieomal zajrze? w ich dusze. I te s?ynne dopiski informuj?ce o tym, czy autor akurat co? spo?ywa?, czy unika? w?a?nie nikotyny i alkoholu, czy by?o jedynie "pyfko", a mo?e co? wi?cej, zgodnie z natur? eksperymentatora i badacza stanu w?asnego organizmu, w?asnej psychiki? Obok mnie g?osy zwiedzaj?cych: "Ale? tu musieli by? naprani, a mo?e na?pani! Kto? No, on i ta na obrazie".

Jedno jest pewne, w przedwojennym Zakopanem mo?na by?o bez trudu kupi? na Krupówkach specjalny karton, w?giel i najprzedniejsze t?uste kredki, czyli pastele. Spróbujcie zrobi? to dzi?. Jedno jest tak?e pewne - przedwojenne Zakopane by?o mekk? artystów. Kasprowiczowa "Harenda" i "Atma" Szymanowskiego, "Opolanka", gdzie mieszka? Makuszy?ski, "Sztaudyngerówka" pod skoczni?. Tu przyje?d?a? Tuwim, tu pisa? Choroma?ski, tu przechadza? si? ?eromski. Tutaj kwit?o ?ycie towarzyskie, jakiego obecnie nie u?wiadczysz. Znalezienie czwórki do bryd?a w domu ZAiKS-u w 2006 r. graniczy niemal z cudem.

Witkacy pope?ni? samobójstwo w dniu, kiedy Armia Czerwona wbi?a nam w plecy kozik, kiedy sko?czy? si? jego ?wiat. Pochowany na Polesiu, zosta? tam, kto wie czy nie na zawsze. Przeprowadzona bowiem w 1988 r. ekshumacja i g?o?ne sprowadzenie prochów pod Tatry okaza?y si? ponur? komunistyczn? fars?, której bohater sam nigdy pewnie by nie wymy?li?. Ju? na miejscu wydarze? potomek autora "Szewców" zg?asza? w?tpliwo?ci - przedmioty wyj?te z grobu nijak do Stanis?awa Ignacego nale?e? nie mog?y. Zastraszono go znanymi sk?din?d gro?bami o z?amaniu kariery zawodowej, nakazano milczenie tak?e innym w?tpi?cym. W efekcie pochowano z pomp? na P?ksowym Brzysku m?od? ch?opk?, zmar?? prawdopodobnie podczas porodu. Ca?emu cyrkowi towarzyszy?o tak obrzydliwe wazeliniarstwo, taki popis czo?obitno?ci wobec radzieckich funkcjonariuszy, ?e ci ostatni zdawali si? by? za?enowani.

Spaceruj? po starej zakopia?skiej nekropolii. Mro?ny wiatr wygrywa na drzewach Saba?ow? nut?. Czy s?yszy j? hen daleko Witkacy?



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki