Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 12 lutego


Uczeni m??owie, specjali?ci od politologii, socjologii i mass mediów zachodz? w g?ow?, spekuluj? zadziwieni, nie mog? poj?? i wyja?ni? fenomenu niezwyk?ej popularno?ci Kazimierza Marcinkiewicza. I podczas ka?dej takiej debaty, po raz nie wiem ju? który, serwuj? nam, czyli obserwatorom tych umys?owych wysi?ków, te same do znudzenia obrazki: premier na nartach, premier graj?cy w pi?k?, premier z przedszkolakami na kolanach lub wr?czaj?cy kwiaty staruszkom, premier wykrzykuj?cy: yes, yes, yes itp.

Doprawdy nie trzeba naukowych tytu?ów, by doj?? do wniosku, ?e we wspó?czesnym ?wiecie wylansowa? mo?na wszystko i ka?dego - kwesti? jest jedynie cz?stotliwo??, z jak? produkt b?d? osoba atakuj? nasze zmys?y. Szef rz?du bowiem nie wyró?nia si? w ?aden szczególny sposób ani urod?, ani pora?aj?c? inteligencj? i b?yskotliwo?ci?, nie podejmuje ?adnych szokuj?cych decyzji, nie wypowiada odbiegaj?cych od normy sentencji. ?redniak i tyle. A mo?e to w?a?nie gwarantuje sympati? t?umów?

Pami?tam czasy, gdy has?o Komitet Wojewódzki otwiera?o ka?de drzwi, stawia?o na baczno?? urz?dników, funkcjonariuszy, dzia?a?o cuda. Pami?tam anonimowe, telefoniczne dowcipy polegaj?ce na oznajmianiu szkolnej sekretarce, ?e zaraz b?dzie wizyta jakiego? sekretarza i pop?och w budzie, sprz?tanie gwa?towne i paniczne, które zawsze jak?? lekcj? urwa?o. Dzisiaj m?odzie? informuje o pod?o?onych bombach - nasze wi?c "fa?szywki" nale?y uzna? za zdecydowanie ?agodniejsze. A jednak skutkowa?y, bo g?upota ludzka jest niezmienna.

Wys?anie ministerialnej limuzyny po o. Rydzyka nie dowodzi wcale wysokiej pozycji tego ostatniego, tylko kretynizmu spe?niaj?cego absurdalne ?yczenie. Gdyby pomy?la? chwil?, to zaproponowa?by ksi?dzu wezwanie taksówki. Móg? jeszcze wymówi? si? brakiem wolnego pojazdu, móg? wreszcie uczyni? rzecz najw?a?ciwsz? i zapyta?, czemu to resort rolnictwa ma odpowiada? za transport wielebnego?

Tupet, wobec którego cz?sto stajemy bezradni, cwaniactwo, któremu nie umiemy si? przeciwstawi?, dotycz? wszystkich rejonów ?ycia. W sztuce ?wi?c? cz?sto triumfy. Wystarczy bowiem, ?e kilka istotnych nazwisk da si? nabra? hochsztaplerowi, niczym ów go?? z Ministerstwa Rolnictwa, by oto nagle pojawi? si? kolejny guru. Z ca?? rado?ci? ochoczo powtórz? za Wackiem Krupi?skim, i? zaraza rozprzestrzenia si? w niebywa?ym tempie. T? zaraz? sankcjonuj? rozmaite "paszporty", statuetki, plebiscyty i nagle okazuje si?, ?e kanon wspó?czesnego, polskiego teatru tworzy pajac, kierunek literaturze wyznacza grafoman, a awangard? muzyki rockowej facet, który nie umie nastroi? instrumentu. Has?o im gorzej tym lepiej mo?na ?mia?o zast?pi? podobnym zawo?aniem: im g?upiej, tym m?drzej.

Grzegorza Gaudena znam od lat. I nie dam sobie wmówi?, ?e karykatur? Mahometa zamie?ci? dla zgrywy, ?e chcia? w ten sposób podnie?? nak?ad, lub zamanifestowa? jaki? ?wiatopogl?d. Je?li dobrze czytam intencje naczelnego popularnej gazety, to chcia? po prostu pokaza? rodzimemu czytelnikowi genez? europejskiej zadymy wywo?anej przez publikacj? satyrycznego wizerunku proroka w Danii. I s?usznie. Gdy s?ysz?, ?e o co? w ?wiecie wybucha gwa?towna polemika, to chc? pozna? powód ko?ci niezgody, by móc okre?li? w?asne stanowisko. Natomiast podpalanie dyplomatycznych placówek jest aktem wandalizmu, dla którego cywilizowany ?wiat wyt?umaczenia po prostu nie ma. K?opot z ortodoksyjnymi muzu?manami zawiera si? nie w przedmiocie, lecz w sposobie rozwi?zywania sporu. Dla nich ca?y czas tym sposobem jest nó? i karabin.

Milkn? na dwa tygodnie, po ich up?ywie opowiem, jak by?o w rejonach tsunami.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki