Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 26 marca


Z prawdziw? rozkosz? czytam opowie?? o Jerzym Wasowskim. "Starszy Pan A" to sporej obj?to?ci ksi?ga, napisana zgrabnie przez krytyka muzycznego Dariusza Michalskiego, ilustrowana wieloma zdj?ciami, pe?na ciep?a i harmonii, ca?kowicie niedzisiejsza, bo te? posta? wybitnego kompozytora, wspó?autora legendarnego "Kabaretu Starszych Panów" nale?a?a do minionej epoki. Epoki dobrych manier, elegancji, erudycji, obycia oraz fachowo?ci, bez której wykonywanie jakiejkolwiek pracy po prostu stawa?o si? niemo?liwe.

Jak?e t?skni? do tamtych czasów, jak?e prza?na jawi si? nasza codzienno??, pe?na przepychanek, pomówie?, ordynarnych s?ów i gestów. Wielki artysta i d?entelmen nie do?y? tego ba?aganu. Los oszcz?dzi? mu muzycznego jazgotu, który krytykowa? ju? w 1970 roku. W wywiadzie dla "Panoramy Pó?nocy" o muzyce rozrywkowej powiedzia? tak: "W tej dziedzinie dominuje muzyka dyskotekowa, która tak upraszcza podstawy teoretyczne, z których wyros?em, daj?c w zamian dominuj?cy czynnik ha?asu, ?e nie mog? jej traktowa? inaczej jak swego rodzaju narkotyku. A u?ywaniu narkotyków jestem przeciwny".

Trudno wprost uwierzy? w talent, który pozwala? komponowa? wspania?e przeboje w tylu konwencjach. "Warszawa da si? lubi?" i "Z?oty pier?cionek", "Po ten kwiat czerwony" i walc "Embarras", "W Polsk? idziemy drodzy panowie" i "Addio pomidory". List? pere?ek mo?na by przed?u?a? w niesko?czono??. U?wiadamiam sobie, ?e wszystkie te cudowne frazy pami?tam lepiej lub gorzej, mimo ?e media wcale ich nie od?wie?aj?. Po prostu s? oryginalne, nacechowane smakiem, subtelno?ci?, posiadaj? ten za?piew, który ka?e nuci? po kres dni. Ta formalna inwencja pora?a w konfrontacji z obecnymi uk?adaczami melodii wyposa?onymi w myszki komputerowe, sklejaj?cymi do kupy ca?e gotowe fragmenty, tzw. loopy, powoduj?c, ?e wszystko jest identyczne, tzn. tak samo do kitu.

Czy pami?tacie piosenk? ?piewan? przez radiowego Stacha Matysiaka? Posta? t? kreowa? Tadeusz Janczar i którego? wieczoru ciep?ym g?osem z akompaniamentem akordeonu wykona? przebój o warszawskich ulicach, w?ród których Dobra zajmowa?a miejsce szczególne. Nuci?a z nim wzruszona ojczyzna, bowiem ?ledzili?my losy robotniczej familii z Powi?la z zapartym tchem. To te? robota Jerzego Wasowskiego. Odbiornik radiowy integrowa? ludzi, a miasta pustosza?y, by ?y? przez pó? godziny problemami Józefa Matysiaka, jego ?ony, s?siada Grzelaka, przyjaciela domu Kolasi?skiego.

Radio - uroczy wynalazek, który prawdziwie szanuj? i powa?am. Krakowsk? rozg?o?ni? pami?tam, gdy by?a na Szlaku. W holu sta? bilardowy stó?, na którym karambole ?wiczy? Witold Zakulski, dziennikarz sportowy. Z Tadeuszem Oszastem tworzyli malownicz? par?. W niedzielne przedpo?udnia s?ucha?em felietonów Antoniego Wasilewskiego i Jalu Kurka. Koncert ?ycze? prowadzili Barbara Tomaszewicz i Adam Jasi?ski. Urocz? pani? Basi? pozna?em wiele lat potem, by skonfrontowa? posta? rzeczywist? z t?, któr? stworzy?a wyobra?nia w oparciu o brzmienie g?osu. W 1970 roku co? tam nagrywa?em na przedpotopowych magnetofonach i równie starym stole mikserskim. Obs?ugiwa?a te urz?dzenia Ania Wo?niakowska, wykazuj?c sporo cierpliwo?ci dla naszych usi?owa?, by nastroi? polskie gitary, co z definicji by?o skazane na niepowodzenie.

A pó?niej z?apa?em radiowego bakcyla. Przez jaki? czas prowadzi?em nocne programy - d?ugie wielogodzinne bloki po?wi?cone ka?dorazowo innemu tematowi, z zaproszonymi go??mi, z ulicznymi sondami, specjalnie dobieran? muzyk?. Pó?niej przez dwa lata robi?em "Plotk? z A-B", emitowan? w niedziel? w porze obiadowej. Opowiada?em o znajomych z estrady. A teraz w miar? wolnego czasu zrywam si? bladym ?witem, by zasi??? w Rynku G?ównym w prasowej lo?y i przegl?da? oraz komentowa? gazetowe doniesienia.

My?licie, ?e to dochodowe zaj?cie? Honorarium pokrywa pewnie koszt dojazdu z Rz?ski i horrendalnie drogiego parkingu na placu Szczepa?skim. Robi? to, bowiem fascynacja mikrofonem radiowym pozosta?a i gdybym kiedy? móg? wybiera? dalszy rodzaj dzia?alno?ci, chyba zaj??bym si? gadaniem na antenie, je?eli oczywi?cie kto? starego dziada mia?by ochot? s?ucha?, a przede wszystkim je?eli dziarska m?odzie? dopu?ci?aby mnie do sitka ustawionego za szyb? z czerwon? lamp? "Cisza nagranie". Kiedy zaczyna?em t? przygod?. ich nie by?o na ?wiecie.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki