Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 7 maja


Prawie siedem lat spacerowania z Fig? po lasach, zagajnikach i chaszczach. Okryte z?? s?aw? kleszcze zupe?nie mnie si? nie ima?y, chocia? psa atakowa?y regularnie mimo rozmaitych preparatów, jakimi go spryskiwa?em. Tote? zdoby?em spore do?wiadczenie w usuwaniu napitych cielsk, a kosmetyczna p?seta zawsze by?a pod r?k?. Jednak dopad?y i mnie.

Kilka dni temu zobaczy?em tkwi?cego w ?ydce intruza. Ma??onka wyci?gn??a go opracowan? technik?, ale gdy po jakim? czasie ?lad zaogni? si?, pogna?em do lekarza przekonany, ?e co? tam jeszcze w nodze zosta?o. Na dodatek nigdy nie wiemy, czy owad nie wszczepi? nam boreliozy, a to ju? nie przelewki. Sko?czy?o si? na ci?ciu skalpelem pod miejscowym znieczuleniem i szyciu. Teraz bior? antybiotyk, wymieniam codziennie opatrunek, pilnuj? terminu zdj?cia szwu, s?owem k?opot mam nielichy, cho? jego przyczyna w naturze wygl?da mizernie. Ostrzegam jednak wszystkich ?azików - ten rok pono? obfituje w kleszcze, których ulubionym miejscem przebywania jest, jak si? dowiedzia?em od fachowców, leszczyna.

Moje pragnienie, by papie? przyje?d?a? do Polski przynajmniej raz w miesi?cu, nie wynika z ?adnej przesadnej bigoterii ani z koniunkturalnej ch?ci bycia politycznie poprawnym. Bo nie zamierzam pisa? kantat ni oratoriów ku czci czy by? pupilkiem katolickich rozg?o?ni. Powoduje mn? jeden wszak?e wymierny interes. Otó? je?dzi?bym pewnie po równych, wyremontowanych jezdniach, nie musia?bym patrze? na nieko?cz?ce si? wykopki i roboty drogowe ani sta? w korkach podczas niezliczonych objazdów. Mo?e doczeka?bym si? rych?o jakiej? autostrady i wysprz?tanego, wytynkowanego miasta.

Ci?gle s?ysz? - z tym, a tym musimy zd??y? na przybycie Ojca ?wi?tego. Tymczasem g?owa Ko?cio?a przejedzie ?wie?o po?o?on? jezdni? tylko raz, góra dwa razy, za? Andrzej Sikorowski, który tu mieszka i p?aci podatki, korzysta z niej tych razów setki. Dlaczego? to dla mnie i wszystkich innych mieszka?ców tego grodu nikt nie chce si? pospieszy? z robot?? Dlaczego przyczyna, dla której rodacy dok?adaj? stara?, czyni? dodatkowe wysi?ki, zawsze musi mie? wymiar symboliczny, a nie realny?

Collegium Maximum, w którym dawa?em ostatnio recital, dowodzi, ?e mo?na zrobi? co? szybko i z g?ow?. O?wiadczam wszem i wobec, ?e oto mamy wreszcie nowoczesn?, pi?kn?, dobr? akustycznie amfiteatraln? sal?, zdoln? pomie?ci? grubo ponad tysi?c widzów. Nadaje si? tak do celów dydaktycznych, jak na koncerty estradowe. B?d? w niej radzi wyst?powa? filharmonicy i jazzmeni. To rzecz na europejskim poziomie.

M?odzi wiej? z kraju dopingowani lepszymi zarobkami i perspektywami. Je?li tylko wróc? tutaj z pieni?dzmi, wyszlifowanymi obcymi j?zykami i lepszymi kwalifikacjami, to szat rozdziera? nie nale?y. Gorzej, je?li postanowi? pomna?a? czyj? dorobek, wzbogaca? obc? kultur? i my?l techniczn?. Wszak najbardziej tam poszukiwani to informatycy, konstruktorzy, lekarze. Irlandia, Wielka Brytania, Niemcy stanowi? obecnie najwi?ksz? pokus?. Stany Zjednoczone jeszcze s? problemem ze wzgl?du na konieczno?? posiadania wiz i pozwole? na prac?.

Mo?na jednak przecie? w drug? stron?. Spotkany przypadkowo znajomy pocz?tkowo wprawi? mnie w os?upienie, pó?niej w niek?amany podziw swoim pomys?em na ?ycie na obczy?nie. Dotychczasowy w?a?ciciel nie?le prosperuj?cej karczmy w okolicach Suchej Beskidzkiej mia? ambicje wi?cej ni? gastronomiczne, uczyni? zatem z lokalu co? w rodzaju klubu muzycznego, gdzie zaprasza? ró?nych wykonawców (te? tam go?ci?em). Jednak do dzia?alno?ci artystycznej dop?aca? i rzecz ca?a wkrótce straci?a sens.

Wykombinowa? wi?c... Kurdystan. Dla przeci?tnego Polaka kojarzony z wojn?, bied?, zamieszaniem, niebezpiecze?stwem. Jednak jego autonomiczna cz??? na pó?nocy Iraku jest zupe?nie spokojna i zno?na dla egzystencji. Dziewicza, je?li chodzi o robienie interesów. Ziomal wywierci? wi?c g??bok? fest studni?, wywióz? potrzebne do produkcji wody pitnej urz?dzenia (b?dzie robi? tak?e plastikowe opakowania, tzw. pety), chodzi na kurs egzotycznego przecie? j?zyka i startuje lada moment z biznesem, którego pomys? jest urzekaj?co banalny. Handlowanie wod? na pustyni - ot i ca?a sztuka. Ja wiem, ?atwo si? mówi, trudniej te s?owa wprowadzi? w czyn. Jeste?my dziwnym narodem - m?drcy buduj? po cichu swoje fortuny, gdy pozbawieni kompetencji pono? nimi rz?dz?.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki