Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 28 maja


Franciszka?ska 3. Ile? to miast na ?wiecie mo?e pochwali? si? konkretnym rozpoznawalnym adresem - nazw? ulicy i numerem budynku? Kraków mo?e. S?ynne okno wywo?uje mnóstwo pozytywnych emocji i zapewne b?dzie ju? sta?ym miejscem pielgrzymek. Katolicy z ca?ego ?wiata przyjad? tu, by zmówi? pacierz, zrobi? pami?tkow? fotk?, poduma?. Przecie? niebawem nasz wielki rodak zostanie ?wi?tym i wszystko, czego dotkn??, wszystko, co zaszczyci? sw? obecno?ci?, wszystko, o czym mówi? nabierze dla wiernych szczególnego znaczenia. T?umy ci?gn? do Fatimy, rzesze odwiedzaj? Lourdes, spodziewajmy si? wi?c prawdziwego najazdu na nasz podwawelski gród. Jeszcze niedawno z zazdro?ci? przygl?da?em si? czeskiej Pradze. Koniunktura, hossa, powodzenie zawitaj? wkrótce do nas, a my spróbujmy jedynie by? dobrymi gospodarzami tego dobytku.

Papieska wizyta przebiega?a w atmosferze rado?ci. ?ledzi?em j? za po?rednictwem mediów bardzo pilnie. I co? Ano, nie mog? oprze? si? wra?eniu, ?e polskie spo?ecze?stwo za wszelk? cen? pragn??o sprolongowa? te doznania, jakich do?wiadcza?o podczas odwiedzin Jana Paw?a II. S?ysza?em te same dok?adnie okrzyki, ?piewy. Wszystko niby identyczne, prócz innej postaci w legendarnym oknie. To, ?e mamy potrzeb? obcowania z autorytetami jest zupe?nie zrozumia?e. Kto jej nie posiada? Zw?aszcza w czasach tak prza?nych, tak pozbawionych wzorców. Benedykt XVI - to przecie? nie tylko boski namiestnik na tym ?ez padole, to przede wszystkim Europejczyk ca?? g?b?, wysokiej próby intelektualista i erudyta. Dlatego do sza?u doprowadza mnie zdziwienie wielu komentatorów, ?e oto nieoczekiwanie zrobi? co? obok protoko?u, z?ama? zaplanowany wcze?niej porz?dek. Tymi "niebywa?ymi odst?pstwami" od normy by?o dodatkowe b?ogos?awie?stwo lub wej?cie w t?um. To? to odruch cywilizowanego, wyluzowanego cz?owieka, odwzajemniaj?cego w naturalny sposób objawy sympatii. Przyzwyczajeni do sztywnych, nad?tych, opancerzonych urz?dasów komunistycznych, reagujemy na luz jak na przejaw dezynwoltury.

Ile zapami?tamy z kolejnych nauk? Przyci?ni?ty przez dziennikark? m?odzian powiedzia?, ?e jest zachwycony i bawi si? cudnie, natomiast nadmiar wra?e? spowodowa?, ?e nie umie sobie przypomnie?, co us?ysza? od papie?a.

Zafundowano nam, nie wiadomo z jakich powodów, prohibicj?, której nie akceptuj?, podobnie jak wszelkich zakazów. W efekcie wiele barów zamkni?to w ogóle, bowiem ich w?a?ciciele uznali, ?e handlowanie jedynie kaw? i herbat? po prostu si? nie op?aca. W ten sposób spod drzwi mojego dy?urnego lokalu odszed?em w sobot? z kwitkiem. Niebawem za?o?? kaganiec palaczom. Nie pal? i za zapachem dymu tytoniowego nie przepadam. Ale przecie? nie mo?na nikotynistów zamkn?? w gettach. Niedawno za?atwia?em co? w wysokim biurowcu i obserwowa?em grup? pracowników udaj?cych si? na papieroska. Najpierw wind? z 10. pi?tra, potem defilada przez ogromny westybul, chwila przyjemno?ci na zewn?trz budynku, potem powrót do roboty. W sumie dobry kwadrans. Je?eli podczas jednego dnia taki proceder powtórzy si? kilka razy, to ?atwo wszystko przeliczy? na minuty, godziny, w ko?cu z?otówki stracone przez prywatnego lub pa?stwowego pracodawc?. Czy wydzielone dla dotkni?tych na?ogiem pomieszczenia nie za?atwi?yby kwestii rozs?dniej?

Powy?sza dygresja jedynie pozornie odbiega od g?ównego w?tku zapisków. Trudno nas, Polaków, zdyscyplinowa?, ale je?li ju? jako? si? uda, to na dany znak p?dzimy stadem. Teraz ju? na zabój kochamy nast?pc? Wojty?y i chcemy, by z nami zosta?, to w jego oblicze wpatrujemy si? w ekstatycznym uniesieniu, ronimy ?zy, deklarujemy powszechn? popraw?, to w jego obecno?ci nagle dostrzegamy bli?niego swego.

Dla mnie osobi?cie okno na Franciszka?skiej numer 3 jednak zawsze b?dzie tylko pustym oknem.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki