Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 4 czerwca


Internet jest dla mnie ca?kowit? tajemnic?. Ale wielu znajomych korzysta ochoczo z okazji, jakie dostarcza obcowanie z tym sieciowym molochem. Wci?? trafiaj? si? rozmaite podró?nicze gratki polegaj?ce na hipertanich biletach samolotowych. Do odleg?ych cz?sto i egzotycznych miejsc. Na dodatek siedz?c w domu przy komputerze mo?na dopi?? do ostatniego szczegó?u ka?d? wypraw?, uzgodni? hotele, wypo?yczy? samochód itd. W zwi?zku z tym, ?e para przyjació? co? takiego w?a?nie sprokurowa?a, we wtorek wraz z ?on? i jeszcze jedn? par? lecimy do Rzymu. Na cztery dni na ?apu-capu, bez ambitnych planów poznawczych - w stolicy Italii bawi?em kiedy? okr?g?y tydzie? - ot, po?azi?, zje?? co? dobrego, wypi?, odetchn?? innym powietrzem z dala od rodzimego zgie?ku. Na miejscu czeka na nas wynaj?ty wcze?niej van i po chwili mkniemy do Stimigliano. Wie? to chyba bardziej ni? miasto, po?o?ona malowniczo na wzgórzu poro?ni?tym piniami, cyprysami i tujami, otoczona podobnymi sobie architektonicznymi cude?kami. O 30 kilometrów od Wiecznego Miasta. Mieszka w niej ksi?dz Miros?aw Szajda - dla znajomych po prostu Mirek, cho? osoba ?wi?ta respektu nale?nego wymaga. Na dodatek osoba wa?na, autorytetem kanclerza diecezji Sabina. Od wielu lat istotna posta? w tamtych stronach, przyjaciel i pomocna d?o? dla wielu rodaków, których los w jego go?cinne progi przynosi. Z nieod??cznym toska?skim cygarkiem opowiada, oprowadza, karmi, poi.

Rzym jest wedle mojej opinii najpi?kniejszym po Krakowie - rzecz jasna - miejscem na ziemi. Opini? t? podzielaj? miliony, bo nawet teraz, przed sezonem, znalezienie miejsca parkingowego graniczy z cudem. Gdy to si? udaje, idziemy po prostu przed siebie, w pl?tanin? uliczek, zau?ków, przez place s?awne, obok ko?cio?ów majestatycznych i fontann o?ywczych. Di Trevi jest tak oblegana przez turystów, ?e trzeba czeka? d?ug? chwil? na miejsce w pierwszym szeregu obserwatorów, robi?cych pami?tkowe zdj?cia. Jestem cz?stym bywalcem ?wi?ty?, ale nie ze wzgl?du na liturgi?, która w nich si? odbywa, jeno dla specyficznej atmosfery dyktowanej zamkni?t? w murach, rze?bach i obrazach histori? naszej cywilizacji. Zawsze zachwyca?y mnie krakowskie zabytki sakralne, ale przy tych rzymskich, niestety, bledn? ca?kowicie. Urzeka pot?ga geniuszu dawnych twórców b?d?ca jedynym w swoim rodzaju wykwitem ludzkich mo?liwo?ci. Je?li u?wiadomi? sobie, ?e Micha? Anio? stworzy? s?ynn? "Piet?" w wieku 25 lat, to trudno oprze? si? wra?eniu, i? podlega? jakiej? szczególnej iluminacji.

Kuchnia w?oska - tak?e przejaw maestrii, mo?e mniej metafizycznej, ale jednak. Wiecie, co porywa mnie w niej najbardziej? Kawa, której od lat w ogóle nie u?ywam. Ale smak espresso, tego malutkiego, mocnego, s?odkiego, aromatycznego haustu po prostu powala i jest zupe?nie niemo?liwy do odtworzenia tutaj. Makarony, owoce morza, desery to ju? zupe?nie inna sprawa. Z tych ostatnich s?ynne lody. Jemy je we Florencji, gdzie wpadli?my na jeden dzionek. Za nami spacer po niezwyk?ym mo?cie Vecchio obro?ni?tym warsztatami rzemie?lników. Usytuowali tu swoje pracownie, bowiem wtedy strefa mostu by?a wolna od c?a. Renesansowe pa?ace co krok, przewodnik p?ka dos?ownie od nazwisk, wobec których nie sposób nie pochyli? czo?a. Florencja urzeka nie tylko architektur?, jest miastem uniwersyteckim i m?odzie?owa aura otacza j? wdzi?cznie. Mnie odpowiada rozmiarami - wszak nale?? raczej do kameralistów.

I jeszcze skok do Tivoli zawieszonej na stromych zboczach malutkiej miejscowo?ci, znanej od czasów staro?ytnych, ale rozs?awionej w 1550 roku, kiedy kardyna? d'Este nakaza? zbudowa? tu pa?ac. Okna budynku patrz? hen, daleko, pod nimi za? pyszni si? zupe?nie niezwyk?y ogród opadaj?cy w dó? systemem tarasów. Zainstalowano w nim oko?o 500 fontann i sadzawek, tworz?c zieleni wodn? opraw? wymy?ln? i mistern?. Jak?e rozkosznie w tych poszumach p?yn?? czas dawnym dostojnikom. Po drodze do Tivoli napotykamy na czere?niowy sad. Nasze panie rzucaj? si?, by rwa? dorodne i dojrza?e owoce. Taki troch? rajski obrazek, bo pó?niej wr?czaj? nam ca?e gar?ci smakowitych pokus, które nieco zawstydzeni zjadamy.

Polska wita mnie resztkami festiwalu opolskiego. ?wi?to krajowej piosenki zamieniono w dansing w pod?ej knajpie. I temu skandalowi ka?? przypatrywa? si? pomnikowi Agnieszki Osieckiej. Wstyd!



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki