Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 9 lipca


Jaka jest ró?nica mi?dzy Polsk? podczas II wojny ?wiatowej a IV RP? Ano taka, ?e w tamtych nieszcz?snych chwilach rz?d by? w Londynie, a naród w kraju, a teraz jest odwrotnie.

Ten gorzki ?arcik, us?yszany kiedy?, przyszed? mi do g?owy podczas niedawnego wieczornego spaceru po Krupówkach. Za dnia nie udaj? si? na zakopia?sk? promenad?, bo ci?ba ludzka przera?liwa, za to po zmroku, gdy od gór o?ywczy powiew, odwiedzam dobrze znane k?ty. Niemal we wszystkich witrynach og?oszenia, ?e potrzebni pracownicy. W dobie bezrobocia, w kultowym tatrza?skim kurorcie brakuje kelnerek, barmanek, kucharzy, sprz?taj?cych wszelkiej ma?ci.

Pytani o taki stan rzeczy, w?a?ciciele rozmaitych barów, kawiar?, knajp regionalnych odpowiadaj?: wszyscy wyjechali do Anglii, do Irlandii, dali dyla w szerok? Europ?, bo tam zarobi? dziesi?? razy tyle. Matematyki nie oszukasz - zgoda. Je?li mo?na, inwestuj?c ten sam wysi?ek, otrzyma? wielokrotno?? krajowych poborów, to trudno nie korzysta? z okazji.

Ale te? nurtuje mnie pytanie, jakie pragn? zada? prywatnym rodzimym pracodawcom. Czy w zwi?zku z faktem, i? p?acicie ga?e dziesi?ciokrotnie mniejsze ni? gdzie? w ?wiecie, wasz towar jest tak?e tyle razy ta?szy? I sam sobie odpowiadam. Nic podobnego. Para butów, koszula, sukienka przyzwoitej jako?ci maj? europejskie ceny. Dlaczego wi?c sprzedaj?ce te produkty panienki musz? zarabia? jakie? haniebne grosze? Przynale?no?? do kontynentalnej wspólnoty powinna, powtarzam, powinna oznacza? porównywalno?? wszystkich elementów ekonomicznego rachunku. Puste za? miejsca wype?ni? pewnie niebawem przybysze z bli?szego i bardziej odleg?ego Wschodu, potwierdzaj?c tez?, ?e wszelka pró?nia ma tylko chwilowy charakter.

Poczucie humoru dowodzi pono? inteligencji. Dla mnie jest dodatkowo niezwykle precyzyjnym tekstem na luz wobec siebie i otoczenia, na dystans do ludzi i wydarze?. Brak tych cech ustawia od razu w rz?dzie sierioznych smutasów, bior?cych wszystko do siebie, traktuj?cych ka?dy kolejny dzie? jak pe?n? zasadzek przepraw? przez g?sty las, w którym wszystko si? przeciw nim sprzysi?g?o.

Oto czytam odpowied? czytelnika id?cego na odsiecz faktom przeinaczonym wedle niego przez Andrzeja Kozio?a. Obaj panowie chodzili do tej samej szko?y i pewnie ró?nie j? postrzegaj? z perspektywy czasu, jaki up?yn??. Ale nagle w tym pouczaj?cym elaboracie znajduj? w?asne nazwisko. Oto jestem, zdaniem autora, chwalebnym przyk?adem dba?o?ci o w?asne gniazdo - czytaj liceum Sobieskiego. Dalej jednak padaj? s?owa lokuj?ce mnie w gronie udaj?cych Greka (nie wiem, czy aluzja do moich koneksji rodzinnych), dostrzegaj?cych prócz w?asnej szko?y ?redniej jeszcze tylko i wy??cznie liceum Nowodworskiego. Dalej pojawia si? zapewnienie, i? tak? ?piewk? "witkoszczacy" (do nich bowiem nale?y adwersarz) puszczaj? mimo uszu. Ich zdaniem Sikorowski wy?piewa? sobie will? pod Krakowem, cho? na powtórzenie kariery Mieczys?awa Fogga nie ma szans. Na dodatek jeszcze niepotrzebnie obawia si? przeniesienia stolicy pod Wawel.

Czyli przy okazji dyskusji z dziennikarzem par? chrze?cija?skich fleków komu innemu, ale bij? si? w piersi, zupe?nie zapomnia?em, ?e na pocz?tku lat 60., gdy po podstawówce startowa?em do dalszej edukacji, w naszym mie?cie prócz "Sobka" i "Nowodworka", czyli "dwójki" i "jedynki" liczy?a si? jeszcze "trójka", czyli Liceum im. Jana Kochanowskiego. O "pi?tce" nie mówi?o si? wiele, jej ogólnopolska renoma mia?a dopiero nadej??.

Will? wy?piewa?em, ale prócz willi jeszcze wiele hektarów winnic na jednej z greckich wysp, w których to winnicach zatrudniam sezonowo wy??cznie absolwentów liceum Witkowskiego. Tam te? zapewne odb?d? si? uroczyste obchody setnej rocznicy mojego ?piewania. Tam tak?e, le??c pod palm? z grubym cygarem w d?oni, unikn? dobrodziejstw stolicy, któr? mimo moich obaw lada moment tu przenios?. Tam wreszcie ?ci?gn? t?umy rodaków i zrealizuj? niecodzienny scenariusz historyczny: rz?d w Krakowie, a naród w Grecji.

Kolejne "Dzienniczki" po wakacjach, czyli w drugiej po?owie sierpnia.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki