Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 13 sierpnia


Cykady na Cykladach ha?asuj? bez przerwy. Mog?em to sprawdzi? tego roku podczas wakacji, które sp?dza?em z ma??onk?. A nosi?o nas jak m?odzików - wyposa?eni w miniaturowy baga?, od wyspy do wyspy - tu dwie noce, tam cztery, bez okre?lonego celu, zdani troch? na ?ut szcz??cia.

Zacz?li?my od d?ugiej na 50 km Amorgos. Renom? przyniós? jej nakr?cony tu w latach 80. film "Wielki b??kit". Jest 6 rano, gdy zawijamy do niewielkiego portu. Wszystko budzi si? do ?ycia, tak?e kelnerki w ma?ej tawernie, gdzie planujemy sp?dzenie dnia. Na z?o?enie zamówienia czekamy niezno?nie d?ugo, a gdy wreszcie pojawia si? panienka z tac?, przekle?stwa, które rzucam bezkarnie wi?zn? mi w gardle, bo s?ysz? najczystsze polskie "dzie? dobry". Rodacy s? wsz?dzie. Po?yczamy samochód, by rozejrze? si? w terenie i w drog?.

O greckich wyspach móg?bym mówi? d?ugo, bowiem wiele z nich odwiedzi?em - niektóre wi?cej ni? jeden raz. Ogólne wnioski, którymi chc? natychmiast podzieli? si? z potencjalnymi turystami, przynios? im niew?tpliw? korzy??, je?li mnie pos?uchaj?. Otó? zaoszcz?dz? sporo wysi?ku i pieni?dzy, gdy powstrzymaj? poznawcze zap?dy i odwiedz? jedynie kilka wybranych spo?ród setek miejsc. Wierzcie mi na s?owo, te skaliste, pokryte sk?p? ro?linno?ci?, identycznie niemal zabudowane tereny oblane wod? o podobnych odcieniach w pewnym momencie przestaj? si? od siebie odró?nia?. P?ywanie u wybrze?y Krety, Santorini czy Rodos daje t? sam? frajd? i nie ma sensu próbowa? ambitnie zalicza? wszystkiego po kolei z przewodnikiem w r?ku. Lepiej pozwoli? nie?? si? losowi, jak pisz?cy te s?owa.

Na wspomnianej Amorgos trafiamy do niezwyk?ego zupe?nie monastyru. Ludzkie r?ce, cho? w boskiej intencji, przyklei?y do ska? ten bia?y plasterek murów. By do niego dotrze?, trzeba pi?? si? karko?omn? ?cie?k?, maj?c po prawej r?ce niewiarygodn? lazurow? przestrze?. W pewnym momencie morze zlewa si? z niebem, tworz?c jaki? bezmiar t?umacz?cy wybór miejsca do kontemplacyjnych uniesie?. Ma si? wra?enie w stylu: my na skale i Wszechmocny tu? obok. Ten metafizyczny zachwyt przerywa brutalna rzeczywisto??. Zauroczeni widokami zapominamy o odzie?y wymaganej klasztornymi rygorami. Ja nie mam d?ugich spodni, ?ona spódnicy i zakrytych ramion - do auta d?uga droga w dó?, dobra dla górskich kozic, a nie dla ludzi. Wn?trze zatem obiektu mo?emy tylko sobie wyobrazi?.

Docieramy do male?kiej Egiali z kameraln? piaszczyst? pla??, pe?n? m?odych trampów koczuj?cych pod go?ym niebem. Znalezienie lokum nie stanowi ?adnego problemu - standardem jest pokój z klimatyzacj?, ?azienk?, lodówk?, telewizorem. Ceny za dob? takiej przyjemno?ci wahaj? si? mi?dzy 40 a 60 euro - nam spraw? u?atwia znajomo?? j?zyka i miejscowych realiów, wi?c negocjujemy najni?sze z mo?liwych.

Jedzenie w rozlicznych knajpach fantastyczne, zw?aszcza dla amatorów owoców morza. Wcze?niej ju? mówiono nam, ?e musimy spróbowa? s?ynnej kombinacji langusty z makaronem. Robimy to z rozkosz? i to nieraz, bo przyjemno?? zara?liwie wci?ga. Otó? gotuj? najpierw ogromnego raka (waga do uzgodnienia wcze?niej), by potem do wody, w której rzecz si? odby?a, wrzuci? makaron. Nabiera wi?c wszelakich smaków, stanowi?c pó?niej niebywa?e towarzystwo dla w?satego skorupiaka.

O Kufonisi, czyli dos?ownie t?umacz?c o g?uchej wyspie, us?ysza?em pierwszy raz dawno temu. Gdzie? na pocz?tku lat 80. ambasadorem naszej ojczyzny w Atenach by? Józef Tejchma, wcze?niej minister kultury. Z córk? tego jegomo?cia znamy si? d?ugo i dobrze. Otó? Ewa trafi?a podczas swoich greckich peregrynacji do tego miejsca i zachwycona opowiada?a o jego dziewiczo?ci, oddaleniu od ?wiata, rajskiej niemal atmosferze spokoju i ciszy.

P?yniemy wi?c niewielk? ?ajb?, by owe zachwyty zweryfikowa?. Ano jest krystaliczna woda, jest piaszczysta pla?a (w Helladzie rzecz niecz?sta), ale nap?yw turystów spowodowa? rozkwit budownictwa i dawna g?usza przesz?a do historii. A w cudownej, je?li chodzi o smaki restauracji, obok której mieszkamy i gdzie ?akomstwo wci?? ka?e zagl?da?, króluje Jasiek z Bia?ego Dunajca - kelner, kierowca, zaopatrzeniowiec z jednej osobie. Siedzi na archipelagu od 16 lat, pozna? j?zyk, a miejscowi ceni? jego talenty. Po sezonie z gastronoma zamienia si? w budowla?ca i stawia kolejne obiekty architektoniczne przecz?ce nazwie wyspy. Z Ja?kiem, rzecz jasna, szybko znajdujemy wspólny j?zyk, który rozwi?zuje si? w miar? wypitego rakomelo, czyli winogronowego bimbru zmieszanego z miodem - tutejszego przysmaku. Na upa?y jednak nie polecam.

Wreszcie Naxos. To ju? powa?ny kawa? l?du otoczony turkusow? toni?. S?ynie z marmurów, które go tworz?, pi?knych pla?, z doskona?ych przez cz?ste wiatry warunków do uprawiania windsurfingu. Wizytówk? wyspy jest brama - ogromne marmurowe odrzwia - pozosta?o?? po ?wi?tyni Apollina. Penetruj?c teren, docieramy do pochodz?cego z VI w. przed narodzinami Chrystusa nieuko?czonego pos?gu m?odzie?ca. 5-metrowy kuros le?y w prywatnym ogrodzie, tak jak 2,5 tysi?ca lat temu kto? go pozostawi?. Dotykam rze?by i prosz? sw? niewiast?, by zrobi?a fotk?. Oto grecki wiekowy nastolatek i polski, ju? bardzo dojrza?y, turysta. Powietrze ci??kie od upa?u. Mój te?? mawia?, ?e o takiej porze (mia? na my?li wysokie temperatury) nawet cykady daj? sobie spokój ze swoim szeleszczeniem, zgrzytaniem, szemraniem, ?wierkaniem.

Kocham cykady na Cykladach. Ale popularnej piosenki, która te owady uwieczni?a nie kocham, bo jest bez sensu.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki