Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 17 wrze?nia


Przed takim pi?knym audytorium jeszcze nigdy wcze?niej nie stawa?em. Oto ?piewam dla tzw. misek, które t?umnie zjecha?y pod Wawel, bowiem zwiedzaj? pilnie nasz kraj, zanim stan? w stolicy do konkursu o tytu? tej naj, naj, naj w ca?ym Bo?ym ?wiecie. Nie kocham takich wy?cigów. Pi?kno jest wszak kategori? subiektywn? i o ile ?atwo zmierzy? metrem krawieckim najd?u?sze nogi czy najbardziej okaza?y biust, to wydanie werdyktu na temat urody ca?ej postaci, a tak?e jej intelektu nigdy nie zadowoli wszystkich obserwatorów i wszystkich zainteresowanych.

Nie przemawia tak?e do mnie wspó?czesny kanon kobiecej doskona?o?ci premiuj?cy "?yrafy", mimo i? wzrost powy?ej 175 nale?y u niewiast do rzadko?ci, dlatego darz? sympati? te skazane z góry na pora?k?, nieliczne kruszynki, jak na przyk?ad reprezentantka Botswany. Nie zazdroszcz? im wszystkim nieustaj?cej gotowo?ci do odbierania ho?dów i dowodów sympatii, na które musz? odpowiada? przyklejonym od ?witu po zmierzch u?miechem numer siedem, bez wzgl?du na zm?czenie wojskowym niemal rytmem zaj??. Nie zazdroszcz? tak?e pe?nego makija?u i wyszukanych kreacji, bez wzgl?du na okoliczno?ci.

Kiedy zasiadam w Rynku przy rytualnej po?udniowej herbacie, staram si? tak wybiera? miejsce, by móc lustrowa? ulice i przechodniów. I z dum?, bez jakichkolwiek kompleksów mog? stwierdzi?, ?e w ci?gu godziny mija mój stolik kilka przynajmniej rodaczek obdarzonych przez los czarem, wdzi?kiem, zalotno?ci?, które pozwalaj? zostawi? daleko w tyle wszystkie te nominowane pi?kno?ci obleczone w szeleszcz?ce, wyszywane, frymu?ne suknie, ogl?daj?ce otoczenie spod firanek doklejonych rz?s. Zmar?a przed kilkoma dniami wielka w?oska dziennikarka Oriana Fallaci powiedzia?a, ?e najpi?kniejsz? jest kobieta ci??arna.

Odesz?a posta? ?wiatowej ?urnalistyki. Kto?, kto zachowa? twarz w zawodzie pozbawionym twarzy. Nie na darmo ankietowani Anglicy, wybieraj?c spo?ród dziesi?tek zawodów, maj? najmniejsze zaufanie do pracowników bulwarowych gazet. Tu? za nimi lokuj? si? politycy. Warci jedni drugich. Nasz charyzmatyczny przywódca Lech Wa??sa popisa? si? wybornie, opowiadaj?c na wszystkie strony, jak to s?ynna W?oszka próbowa?a przeprowadzi? z nim rozmow? i jak si? rekomendowa?a. Ale dzielny Lechu ola? zapewnienia, ?e mia?a za interlokutorów koronowane g?owy i ?e napisa?a o nich jakie? ksi??ki. Wyzna?, ?e sam ?adnej ksi??ki nie przeczyta? i wszystko wskazuje na to, ?e taki stan nie uleg? najmniejszej zmianie.

Fallaci mówi?a rzeczy ma?o popularne, ale w swoich s?dach zachowywa?a konsekwencj?, upór, nade wszystko za? odwag?. I nie przeprasza?a dzikusów, je?li nawet grozili jej ?mierci?. Jak?e daleko do niej gryzipiórkom uzale?nionym od programowych dyrektyw wyznaczanych przez wydawców, od tanich czytelniczych gustów, od partyjnych uk?adów.

Ostatnio ?owcy sensacji za przys?owiow? pi?tk? raczyli nas przez dwa dni "problemem" moskiewskiego koncertu Madonny. Czy profanacja krzy?a w wykonaniu ameryka?skiej gwiazdki spowoduje bojkot imprezy czy nie? Szanowni dyletanci! Wykonawcy o takiej popularno?ci podpisuj? kontrakty rycza?towe, zatem nie obchodzi ich, czy na widowni b?d? dziesi?tki tysi?cy osób czy dwie. Nawo?ywanie, by nie kupowa? biletów, to strzelanie gola rodzimym organizatorom, którzy tak czy siak umówion? kwot? zap?ac?. Natomiast tr?bienie o rzekomej prowokacji to podnoszenie do jakiej? rangi zwyk?ego cwaniactwa i nap?dzanie klientów spryciarzom. Po p?yt? roznegli?owanej panienki ze zwyk?ej ciekawo?ci si?gn? tak?e ci, którzy o jej istnieniu do tej pory nie s?yszeli. A szarganiem ?wi?to?ci nie zawracajmy sobie g?owy. Bo prawdziwej wiary nie zachwieje - tysi?cletnim symbolom nie zagrozi - plastikowa lala. Nawet je?li jej artystyczny pseudonim brzmi Madonna.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki