Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 25 stycznia


Zawrza?o jak w ulu, bo znowu trafili?my na Angli?. Fatum jakie? - krzykn?li specjali?ci. A tu nie krzycze? trzeba, jeno wygra?. Tylko ?e trudno b?dzie o to z tak? kondycj? i takim my?leniem, jakie prezentuje nasz by?y bramkarz Jan Tomaszewski. Otó? upatruje on szansy polskich pi?karzy w tym, ?e po tegorocznych mistrzostwach ?wiata Anglicy i Bu?garzy b?d? przebudowywa? swoje reprezentacje, wi?c... b?d? os?abieni. Prawdziwie sportowe to rozumowanie. Pomog? zatem panu Janowi - szansa ta wzro?nie jeszcze bardziej, gdy rozbije si? samolot z przeciwnikami albo zamieszaj? si? oni w afery narkotykowe i wyl?duj? w kryminale. Wtedy nic nie stanie na drodze naszych ch?opców.

Dziennikarze sportowi te? nie ust?puj? w retoryce "mi??niakom". Ostatnio s?ysz? opinie, ?e bandytyzm "kibiców" bierze si? ze s?abej gry na boiskach. To znaczy zawodnicy tak ma?o zajmuj? uwag? widzów, ?e ci znudzeni maj? jedno wyj?cie - demolowa? i zabija?. Kiedy wreszcie kto? wpadnie na pomys?, by zamkn?? wszystkie stadiony w tym kraju? Bez kopaniny ?ycie 40-milionowej populacji potoczy si? dalej i nic nam si? nie stanie. Najwy?ej to, ?e poczujemy si? bezpieczni. Ale gdy Janusz Zaorski zaproponowa? mi udzia? w telewizyjnym quizie sportowym, zgodzi?em si? bez wahania. Do dru?yny dokooptuj? Piotrka Skrobowskiego - by?ego reprezentanta kraju w pi?ce no?nej, mego s?siada równocze?nie i zawalczymy.

Natura kibica to druga natura. Siedzenie w stolicy m?czy, wi?c próbuj? pobyt urozmaici . Wybra?em si? wpierw do Zamku Królewskiego na wystaw? od Bruegela do Rubensa. Malarstwo flamandzkie zawsze bardzo mnie porusza?o swoj? niepowtarzaln? urod?. Wprawdzie tytu?owy Rubens jest reprezentowany tylko przez jeden obraz, a Bruegel przez 4 zaledwie miniaturki, ale ca?o?? godna uwagi. Mnie szczególnie fascynuj? martwe natury, w których detal oddany zosta? z fotograficzn? wr?cz wierno?ci?. To przy okazji kopalnia wiedzy o tamtych czasach i ludziach, którzy wtedy jedli codzienny chleb.
Tych ludzi utrwala tak?e nieco w inny sposób Annie Leibovitz. Jej fotografie wystawiono w Zamku Ujazdowskim. Portrety znanych aktorów, pisarzy, piosenkarzy zadziwiaj? pomys?owo?ci?, np. legendarny pi?karz Pele prezentuje na zdj?ciu tylko... stopy, Whoopie Goldberg wygl?da z wanny wype?nionej mlekiem. Zastanawiaj?ca jest w tym wszystkim si?a perswazji artystki, która wdziera si? w intymno?? wielkich tego ?wiata i obna?a ich prawdziwe, cz?sto niecodzienne oblicze. Jak tego dokonuje, pozostaje tylko jej s?odk? tajemnic?, ale efekt jest rewelacyjny. T?umy zwiedzaj?cych zdaj? si? potwierdza? t? opini?.

Przy p?ycie pracuje si? sympatycznie, raz po raz pojawiaj? si? znajomi, ?eby zamieni? par? s?ów. Wpada Krzesimir D?bski z ma??onk? Ani? Jurksztowicz, przychodzi Stefan Friedman - jest weso?o.
Jakim? cudem namawiaj? mnie do udzia?u w porannym programie "Kawa czy herbata". Co za pomys?, by gna? do telewizji na 7 rano. Ale pono? ogl?dalno?? tej audycji jest ogromna. Spotykam wi?c, podobnie jak ja, zaspanych znajomych. Profesor Jan Tadeusz Stanis?awski ma plaster na brodzie, zaci?? si? przy goleniu i debatuje, czy odlepia? czy nie, fotografik Marek Karewicz sypie anegdotami przyniesionymi z jakiego? niedawno zako?czonego przyj?cia. A ja my?l? o tym; ?e t? sam? herbat? móg?bym pi? w mojej kochanej "Masce".

Tymczasem w sobot? za?piewa?em jeszcze w Centrum Sztuki Japo?skiej. By?a te? aukcja obrazów, licytowano tak?e... alarm samochodowy. ?adne dzie?o sztuki nie uzyska?o ceny owego elektronicznego "cacka". Co za czasy!



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki