Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela 15 lutego


K?aniam si? nisko zakopia?skiej policji. W sze?? dni po kradzie?y moja kamera zosta?a odnaleziona. Nie pyta?em o szczegó?y, zreszt? procedura poszukiwa? z?odziejaszków jest tajemnic? ?cigaj?cych - liczy si? pozytywny i jak?e radosny dla mnie efekt.

Niebo nad Tatrami zachmurzy?o si?, przysz?o ocieplenie, deszcz, na dodatek wiatr unieruchomi? kolejk? na Kasprowy, a wi?c klops dla narciarzy. Dla mnie okazja, by ?ledzi? olimpijskie boje. Ogromnie uradowa?a mnie postawa Andrzeja Bachledy - juniora, tu? po jego 3 miejscu w slalomie specjalnym rozmawia?em przez telefon z uszcz??liwion? mam?. Wyobra?am sobie tak?e rado?? taty, znanego dawniej alpejczyka. Przed ?wi?tami zwierza? si? "A?u?" przy kieliszku, ?e marzy o sukcesie J?drka, bo talent ma ch?opak nie lada. A gdy to ju? nast?pi, niech odda si? bez reszty muzyce i ukochanej gitarze. I tu w?a?nie nast?pi?o - 5. miejsce w kombinacji lokuje m?odego Bachled? w czo?ówce ?wiatowej. Ja trzymam kciuki za narty jako fan, a za gitar? jako go??, który z tego kawa?ka drewna ?yje. Brawo!

Prasa donios?a, ?e kabaret Piwnica pod Baranami b?dzie trwa?. Pi?kne to postanowienie i ambitne, tak?e polskie na wylot. Pami?tam zajad?e spory, gdy po ?mierci Piotra Skrzyneckiego cz??? artystów og?osi?a koniec dzia?alno?ci. Nie ma kontynuacji - mówiono, jak d?ugo ?y? legend? - pytano. No, w?a?nie...

Z przyjemno?ci? konstatuj?, ?e moje zapiski s?siaduj? z felietonami ksi?dza Mieczys?awa Mali?skiego. Zaszczytne to dla mnie s?siedztwo. Pami?tam czas dzieci?stwa, gdy do ko?cio?a ?w. Szczepana chodzili?my na porann? niedzieln? msz?, bo... by?a krótka. Nam 10-latkom pilno by?o kopa? pi?k? lub i?? do kina, czas sp?dzony w ?wi?tyni d?u?y? si? niemi?osiernie. A "sprawc?" owych krótkich nabo?e?stw by? wspomniany ksi?dz, mistrz stwierdze? lapidarnych, kaza? m?drych, które kilkoma zdaniami ogarnia?y problem i podawa?y na d?oni jego sens, a trwa?y nie d?u?ej ni? 3, 4 minuty. Jak?e brakuje dzi? takich kaznodziejów.

Mam star? bardzo fotografi?, klasa bodaj 3b - moja klasa na schodach parafialnego ko?cio?a tu? po ceremonii przyj?cia I Komunii. Wi?kszo?? w bia?ych ubrankach, kilku z nas tylko w granatowych - stoimy wi?c w ostatnim rz?dzie jako t?o. Wtedy my?la?em, ?e chyba powinno si? mie? bia?y strój, jak ci w liczebnej przewadze. Byli?my uczniami Szko?y Podstawowej nr 7 przy ulicy Szlak. Ten numer podaj? do wiadomo?ci Ludwikowi Stommie, bo w felietonie w ostatniej "Polityce" biadoli, ?e zapomnia?, której podstawówki na Szlaku by? uczniem.

W sobot? opuszczam zap?akane deszczem Zakopane, wreszcie w domu. Wierny telewizor kipi olimpiad?, a we mnie wrzenie wzbudza j?zyk komentatorów. Ci?gle s?ysz?, ?e komu? zabrak?o, b?d? kogo? wyprzedzono o pó? punkta. Panowie, wi?cej "szacunka" dla ojczystej mowy. Tote? gdy ujrza?em w roli nocnego obserwatora skoków narciarskich Bohdana Tomaszewskiego, niew?tpliwie króla sportowego mikrofonu, cieplej zrobi?o si? ko?o serca. To odchodz?ca ju? stylistyka, wykwintna i m?dra, to sposób patrzenia na wyczyn staromodny, ale jak?e pi?kny. Padaj? s?owa, jakich ju? teraz przy okazji rozbuchanej komercji nie o?wiadczysz.

Hokejowy mecz Kanada - Szwecja zapiera? dech w piersiach, ale humor popsu?a mi wiadomo??, ?e "kibice" telefonuj? z pretensjami i pytaniami, dlaczego tak ma?o szamotaniny, bójek, wbijania przeciwników w band??! Sprawozdawcy t?umacz?, ?e w?adze tej dyscypliny zaapelowa?y do zawodników i s?dziów o pe?n? kontrol? nad emocjami, by spotkania hokejowe nie przekszta?ca?y si? w mordobicie. Okazuje si?, ?e wielu "ogl?daczom" o t? zadym? w?a?nie chodzi. Przecie? hokejowy kij taki podobny do baseballowego.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki