Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 15 kwietnia


Niniejsze zapiski uka?? si? 20 kwietnia, czyli równo dziesi?? lat po tym, jak na go?cinnych ?amach "Dziennika Polskiego" pojawi?a si? po raz pierwszy moja autorska rubryka. Dziesi?? lat - prawie 500 felietonów -zebrane razem stworzy?yby opas?y tom. Dziesi?? lat - kawa?ek naszej historii, widzianej okiem obywatela tego kraju, krakowianina wro?ni?tego w ?rodowisko i artystyczn? bran??. Refleksje na temat codzienno?ci, opowiastki o podró?ach, jakie odby?em i ludziach spotkanych po drodze. To tak?e wspomnienia o tych, którzy podczas minionej dekady nas opu?cili. Przez ca?y czas dostawa?em listy, za które serdecznie wszystkim dzi?kuj?. Zarówno te pochwalne, jak i krytyczne - s? dowodem, ?e moje spostrze?enia i uwagi kogo? obchodz?.
Zawsze podziwia?em kolegów po piórze, którzy publikowali cykliczne artyku?y w kilku, a nawet kilkunastu tytu?ach. Sk?d bior? pomys?y na tak? ilo?? s?ów, sk?d bior? odporno?? psychiczn?, potrzebn?, by znosi? obowi?zek nieustaj?cej gotowo?ci? No chyba, ?e pisz? kilka wersji tego samego tekstu. Osobi?cie nie znosz? powtórze? i do raz poruszonych kwestii staram si? nie wraca?. Dzisiaj czyni? odst?pstwo od zasady.
Kilka tygodni temu na fali ogólnonarodowej dyskusji w ironiczny i ?artobliwy sposób zlustrowa?em si?, nie przeczuwaj?c, ?e wywo?am wilka z lasu. Zadzwoni? do mnie Jacek Królik, ?wietny gitarzysta i - co nie mniej wa?ne - bardzo sympatyczny kolega. Pracowa?em z nim przy ostatniej mojej i Mai p?ycie, wi?c wiem. Oznajmi?, ?e w?a?nie kazano mu si? zweryfikowa?. Zatka?o
mnie, bowiem wymagania takie postawi?a fachowa gazeta "Guitar Player", do której krakowski wirtuoz od czasu do czasu co? skroba?, na dodatek charytatywnie.
Ledwo zd??y?em wyrazi? zdziwienie i oburzenie bezduszn? nadgorliwo?ci?, kiedy w stosiku korespondencji znalaz?em kopert? ze znajom? piecz?tk?. Wydawnictwo Jagiellonia w ultymatywnej formie sk?ada propozycj? nie do odrzucenia. Albo podpisz? odpowiedni formularz i ode?l? do 30 dni od momentu otrzymania druku, albo zerw? ze mn? wspó?prac?. Lada moment takiego o?wiadczenia za??daj? w krakowskiej telewizji, gdzie rozpocz??em cykliczny program.
Wyobra?nia podpowiada eskalacj? powy?szych zabiegów. Przecie? moje koncertowanie to kontakt z t?umami s?uchaczy, a pod?piewywanie piosenek jest tak?e rodzajem publikacji. Czekam zatem na autolustracyjne sugestie od domów kultury, agencji estradowych, s?owem wszystkich instytucji, jakie postanowi? mnie zatrudni?.
Tak czy siak, podpisz? cyrograf stwierdzaj?cy, ?e nie mam garba, mimo wewn?trznego przekonania o uczestniczeniu w ponurej farsie. Prawie czterdzie?ci lat temu prze?ywa?em jako student I roku filologii wydarzenia marcowe. Sprowokowana przez re?im nagonka antysemicka podzieli?a nasze spo?ecze?stwo na d?ugo - my?l?, i? jeszcze teraz nie wszystko zosta?o zabli?nione, nie wszystko si? zagoi?o. I znów kto? próbuje wykopa? przepa??, sk?óci?, zamiesza?, jakby nie istnia?y sprawy wa?niejsze do zrobienia, problemy bardziej pal?ce do rozwi?zania.
Jednak jak wspomnia?em, podpisz? cyrograf z zaci?ni?tymi z?bami z jednego podstawowego powodu. I b?d? namawia? moich znajomych, by uczynili podobnie. Chodzi mianowicie o to, by nie odda? pola nieudacznikom czyhaj?cym na wolne miejsca, jakie niew?tpliwie pojawi? si? po wszystkich nieugi?tych, wszystkich, którzy olej? ?enuj?ce regu?y gry. Wyrzuconych z roboty wybitnych naukowców zast?pi? mniej zdolni, ale lojalni, gwiazdy ?urnalistyki znikn? ze szpalt na korzy?? grafomanów, dla których podpisywanie wszystkiego i w ka?dej intencji, to ma?e piwo. Podobnie stanie si? w teatrach, w kinie, na estradzie. Nie pozwólmy zatem, by ?ycie kulturalne zdominowali czy?ci jak ?za, bez ?adnej moralnej skazy idioci.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki