Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 24 czerwca


Stwierdzenie "chowa?a mnie ulica" brzmi dzisiaj co najmniej dwuznacznie i sugeruje trudne dzieci?stwo, rozbit? rodzin?, jaki? spo?eczny margines. Tymczasem pó? wieku temu chodnik przed domem by? klubem, boiskiem, salonem gier, tylko ?e w klasy b?d? w "zo?k?". Po lekcjach ciska?em podr?czniki i zeszyty i zbiega?em do kolegów, by kopa? pi?k?, zim? je?dzi? na ?y?wach, urz?dza? zawody sprinterskie na odcinku Siemiradzkiego od naro?nika przy Lenartowicza do skrzy?owania z Sobieskiego. ?wietnie biega? czarnow?osy niewysoki ch?opak o imieniu Samek. Tu? obok mieszka? inny o egzotycznej urodzie - mia? na owe czasy niezwyk?e zabawki, do których wszyscy chcieli?my si? dorwa?.
Do podstawówki chodzi?em z jegomo?ciem zwanym Nun?. Jego tata by? dentyst?, mia? prywatny gabinet i pewno nie?le prosperowa?, bo ju? z ko?cem lat pi??dziesi?tych w domu Nuny pojawi? si? telewizor. Wspomniani towarzysze zabaw w pewnej chwili znikn?li z mojego pejza?u. Wyjechali do Izraela i ten fakt by? dla nas czym? zupe?nie oczywistym, jakby udali si? na wakacje do Pcimia lub My?lenic. Nie pami?tam, bym kiedy? w domu us?ysza? komentarz na temat ich pochodzenia. Nigdy nie pada?y s?owa "?yd", "?ydek", nigdy nie powsta?y insynuacje, ?e te lepsze zabawki, zamo?no??, wynikaj? z nacji ich posiadaczy. Nie przypominam sobie równie?, by?my w sporach, k?ótniach, szczeniackich zatargach u?ywali epitetów dotycz?cych narodowo?ci, wytykali kogo? palcami za burz? kr?conych, czarnych loków. Nie pami?tam gwiazd Dawida wisz?cych na szubienicach i napisów "Jude raus", które dzisiaj w wolnym, demokratycznym, pono? cywilizowanym kraju mo?na spotka? na ka?dym kroku. Sk?d si? bierze taka niezwyk?a eskalacja zdziczenia, ksenofobii, braku tolerancji? Nie mam poj?cia, ale wiem, ?e to wielka spo?eczna pora?ka.
Jest oczywi?cie druga strona tego medalu. O wycieczkach z Izraela kr??? legendy, powtarzane g?ównie przez srogo do?wiadczonych w?a?cicieli hoteli. ?e demoluj?, niszcz?, zostawiaj? syf, ?e s? chamscy i aroganccy itp. Ale podobnie niechlubnie zachowuj? si? Anglicy, których z wiosn? t?umy ci?gn? do wci?? bajecznie taniej dla nich Polski. Czy to oznacza, ?e ka?dy mieszkaniec Albionu pijany w sztok porywa ceg?? i rozbija szyby w stoj?cym najbli?ej aucie, ?e wymiotuje w bramie lub wsadza r?k? pod spódnic? przechodz?cej panience? Chamstwo i wandalizm nie maj? nic wspólnego z ras? czy miejscem urodzenia. Trzeba z nim walczy? z ca?? stanowczo?ci?, u?ywaj?c odpowiednich s?u?b, kara? mandatami, zamyka? opornych do paki. Przecie? po co? stworzy? pan Ziobro s?ynne dora?ne s?dy. Natomiast wywieszki, ?e takich czy innych w tym lokalu nie obs?ugujemy, s? w moim przekonaniu niedopuszczalne i przywodz? na my?l filmowe sceny z czasów, gdy rodzi? si? faszyzm. Podobne skojarzenia z wiecami hitlerowskich bojówek wywo?uj? kwadratowi ch?opcy z M?odzie?y Wszechpolskiej - wzorcowi Polacy z nienawi?ci? w oku.
Je?eli w biurach turystycznych w Tel Awiwie przedstawia si? klientom nasz? ojczyzn? jako kraj podwy?szonego ryzyka, to jest to opinia bolesna i krzywdz?ca, ale przecie?, do cholery, nie bierze si? z powietrza. Czemu? to nad Wis?? bez obstawy przyje?d?aj? Czesi, Francuzi czy Chi?czycy i nie musz? obawia? si? profanowania ich barw narodowych, obrzydliwych inwektyw na murach? Stoimy dopiero u progu prawdziwej inwazji nie tylko zwiedzaj?cych. Im lepiej b?dziemy ?y?, im lepszy wska?nik wzrostu gospodarczego zaprezentujemy, tym atrakcyjniejszym miejscem na ziemi staniemy si? dla wielu, którzy u siebie z ró?nych powodów wytrwa? nie potrafi?. Na naszych ulicach zrobi si? kolorowo wcze?niej czy pó?niej, czy nam si? to podoba czy nie.
Lada moment ostatnia w sezonie impreza. Zaraz po niej obetn? paznokcie u palców prawej d?oni, bowiem przez jaki? czas nie b?d? szarpa? struny. Widomy znak zbli?aj?cych si? wakacji. Milkn? zatem na miesi?c. Ruszam najpierw na pó?noc do norweskich fiordów, pó?niej tradycyjnie na po?udnie, do Grecji. Ruszam z notesem w którym zapisz? wra?enia, by si? nimi po powrocie do domu podzieli?. Ruszam z nadziej?, ?e nigdzie nie spotka mnie afront z powodu mojego polskiego paszportu.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki