Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 5 kwietnia


W poniedzia?ek ?piewa?em w Kielcach "Nie przeno?cie nam stolicy do Krakowa". W trakcie piosenki zrywaj? si? oklaski, dowód na to, ?e s?owa napisane kilka lat temu zyskuj? inny sens w zderzeniu z planowan? reform? administracyjn?. Kielczanie za nic nie chc? utraci? przewodnictwa w regionie.

Wieczorem tego dnia bardzo ciekawy reporta? telewizyjny o Iraku. Któ? go móg? zrobi?, jak nie Marysia Wiernikowska. Pami?tam t? ?liczn? studentk? italianistyki naszego "uniwerku", gdy ?piewa?a na studenckim festiwalu z akompaniamentem gitary. Na tej gitarze gra? ówczesny ch?opak m?odej piosenkarki - brat mojej ?ony. Malownicza para zadebiutowa?a w Opolu, by potem przez jaki? czas ?wi?ci? triumfy w ?rodowisku akademickim. Marysia wsz?dzie chodzi?a z wiern? wilczyc? Az?. Gdy Aza warowa?a na ulicy pod kinem, to wiadomo by?o, ?e jej w?a?cicielka jest w ?rodku.

A potem przyszed? stan wojenny - Wiernikowska wyjecha?a do Pary?a, gdzie pozna?a m??a i urodzi?a syna. Wróci?a po latach i teraz jest gwiazd? w?ród reporterów. Wra?liwo?? na ludzk? bied? i ciekawo?? ?wiata ka?? jej by? wsz?dzie, gdzie gor?co. W Czeczenii, w?ród Kurdów, na wojnie w by?ej Jugos?awii. Czasem dokuczam szalonej dziennikarce mówi?c, ?e najlepiej czuje si? w okopie pod gradem kul, ale ona chyba rzeczywi?cie najlepiej miewa si? w takich w?a?nie miejscach, w ka?dym razie nie znosi bezruchu i normalno?ci. Fajna, dzielna dziewucha. Szkoda tylko, ?e jej szlachetna ch?? dociekania prawdy natrafia w Iraku na mur fanatycznego zak?amania. Je?li wywo?anego strachem przed tyranem - pó? biedy, je?li irracjonalnie tkwi?cego w tym spo?ecze?stwie - zgroza.

Drewniana skrzynia na tarasie wybuch?a tulipanami. ?ona z?o?ci si?, ?e zakwit?y na czerwono, gdy ona zamawia?a bia?e. Zapyta?em wi?c, czy jest ró?nica w cenie mi?dzy jednymi a drugimi. Odrzek?a, ?e bia?e s? dro?sze. Oto i ca?a tajemnica - sprzedano jej ta?sze czerwone, bo po cebulkach koloru przysz?ych kwiatów nie odró?nisz. Wi?c p?on? te mniej kosztowne pi?knym wstydem.

Wstydzi? powinni si? tak?e panowie redaktorzy miesi?cznika "Machina". Rozdali swe doroczne nagrody, i dobrze. Nie mam pretensji, ?e wybiera si? ksi??k? roku, film, piosenk?, teledysk. To praktyka powszechna. Ale przyznanie nagrody 9Monstrum Roku "... pi?ciog?owemu monstrum z Lublina, czyli Budce Suflera..." jest dla mnie obrzydliwe. Bo na?miewanie si? z czyjego? wygl?du to zwyk?e chamstwo. To co, ?e paru jegomo?ciom przyby?o lat i uby?o w?osów, graj? ?wietnie i robi? przeboje ?piewane przez ca?? Polsk?. Wiem, ?e stoj? ?d?b?em w oku koteriom sto?ecznym, bo s? spoza uk?adów, a swoj? popularno?ci? przebijaj? lansowanych z klucza nieudaczników, ale to nie powód, by k?sa? ich nie fair.

Zd??y?em pojecha? jeszcze do S?upska i Koszalina, zw?aszcza w tym drugim mie?cie wiele zmieni?o si?, i to na plus. Maj? pi?kny lokal firmowany przez "Brok". Ogromne pomieszczenie z najd?u?szym chyba w kraju barem, dyskoteka b?d?ca jednocze?nie sal? koncertow?, przytulne miejsca do biesiady, zaaran?owane w wielkich beczkach po piwie. Wszystko urz?dzone ze smakiem, który mo?na poprawi? jeszcze kuflem ?wie?ego, nie sklarowanego, nieco m?tnego trunku, jaki tylko tu sprzedaj?.

Czytam "Dziennik cara Miko?aja II". Zdumiewaj?ca lektura z arcyciekawym wst?pem Jana Gondowicza. Dziwn? i tragiczn? postaci? by? ostatni car Rosji. Pedantyczny zabawowicz (precyzyjne dane o pogodzie, ilo?ci balów i pota?cówek, liczbie upolowanej zwierzyny), niech?tny w?adca, bigot i pantoflarz, zmierza? do nieuchronnego ko?ca, ko?ca symbolicznego w ?wietle kataklizmu, jaki spotka? ca?e imperium. Lektura ta mo?e by? przestrog? dla wszystkich rz?dz?cych, którym dobre samopoczucie i przekonanie o nietykalno?ci przys?oni?y ponur? rzeczywisto??. Brak umiej?tno?ci przewidywania zdarze? dyskwalifikuje ka?dego polityka.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki