Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 10 lutego


Wizyt? premiera w Moskwie komentuj? fachowcy i nie zamierzam wchodzi? im w drog?. Nie mniem jednak spokojnie wyshichiwa? powtarzanego jak mantra frazesu o konieczno?ci poprawnych stosunków z Rosj?. Nie do??, ?e jest bana?em oczywistym dla przedszkolaków, to jeszcze zawiera niepoj?t? sugesti? przymusu bycia okej z s?siadem. Ja ?wietnie zdaj? sobie spraw? z historycznych zasz?o?ci, z niezliczonych konfliktów, jakie przez stulecia nas dzieli?y, ale przecie? nie mog? zapomina?, ?e tu? za rzek? le?y kraj S?owian takich jak my, kraj narodu mówi?cego podobnym j?zykiem, posiadaj?cego niekwestionowany dorobek kulturowy i naukowy, ?e to przecie? ogromny rynek handlowy, ?e to ziemia niezmierzonych naturalnych bogactw. Pozostawanie w zgodzie nie powinno by? dyktowane l?kiem przed ich rakietami czy obaw?, ?e zakr?c? kurki. Ono powinno wynika? z naturalnej potrzeby obywateli XXI stulecia, pono? Europejczyków, deklaruj?cych przy ka?dej okazji katolicyzm jako ?wiatopogl?dowy fundament. Ono powinno wynika? z przekonania, ?e tam, za Bugiem, nie wróg, tylko partner w interesach albo gospodarz atrakcyjnych terenów turystycznych i sojusznik w razie potrzeby. Brzmi abstrakcyjnie? A jednak.
W podstawówce nosi?em przypi?t? do koszuli miniaturk? flagi w?gierskiej, kiedy Zwi?zek Sowiecki pacyfikowa? Budapeszt. Potem przysz?a obowi?zkowa nauka j?zyka Puszkina pod?wiadomie bojkotowana, bo wszystko narzucone zawsze mierzi i uwiera. Ale dzi?ki sensownym nauczycielom, tak?e podczas studiów, opanowa?em t? pi?kn? ?piewn? mow? w sposób umo?liwiaj?cy porozumienie. Niedawno w Zakopanem para m?odych ludzi pyta?a o drog?, a gdy im j? wskaza?em, kom-plementowaU dobr? znajomo?? rosyjskiego. Niecz?sto nadarza si? okazja, by t? umiej?tno?? po?wiczy?, a szkoda. Pierwszy raz tak naprawd? przyda?a si? w... Szwecji. Pracowa?em w jednym z sztokholmskich hoteli. Moja szefowa - starsza pani urodzona przed pa?dziernikow? rewolucj? w Estonii, uciek?a z rodzicami (ojciec by? w?a?cicielem fabryki czekolady) przed czerwon? zag?ad? do bezpiecznej dla bur?ujów Skandynawii. Kiedy mnie zatrudnia?a, mówili?my po angielsku, pó?niej konwersacja dotkn??a przesz?o?ci i sko?czy?a si?, ku wielkiej rado?ci pryncypa?ki, deklamowaniem ?Eugeniusza Oniegina". Pami?tam spore fragmenty tego ?wietnego wierszowanego eposu, wi?c gdy ona jedn? linijk?, ja drug?, i tak na zmian?. Awansowa?em niemal natychmiast. Pó?niej gada?em po rusku, jak potocznie i pogardliwie okre?lali?my t? czynno??, zawsze tam, czyli we Lwowie i Nowosybirsku, w Irkucku i Magnitogorsku, w Petersburgu i Moskwie,
w Odessie i Samarkandzie. Komunistyczny porz?dek irytowa? i cz?sto doprowadza? do sza?u, ale przecie? spotyka?em wiele objawów prawdziwej serdeczno?ci ze strony ludzi, którjon re?im tak?e nie by? mi?y, a którzy musieli si? z nim, podobnie jak i my przez tyle lat godzi?. I o nich my?l? z sympati? i nadziej?, ?e potrafi? si? zdoby? na podobny pogl?d. Na si??, z przymusu, konieczno?ci, ze strachu nigdy si? do siebie nie zbli?ymy.
Wydany przez Wydawnictwo Literackie imponuj?cy zbiór fraszek Jana Sztaudyngera dosta?em w prezencie od jego córki i wnuczki ~ jednocze?nie autorek opracowania tego, licz?cego par? tysi?cy utworów, tomu. Z kochan? na dodatek dedykacj?, za któr? obu paniom bardzo serdecznie dzi?kuj?. ?Panu Andrzejowi Sikorowskiemu, o którym w naszym domu zawsze si? mówi - pan Andrzej S?owikowski". Jedna z licznych miniaturek brzmi nast?puj?co:
Kolumb jak wiemy
odkry? Ameryk?
Historia wspomina go czu?e,
Jam odkry? wi?cej.
Odkrywszy Ludwik?,
Bo naraz obydwie pó?kule.
W ramach odkrywania ruszam do Indii, wi?c rozstaj? si? z go?cinnymi lamami na trzy tygodnie. Po powrocie zrelacjonuj? prze?ycia.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki