Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 6 kwietnia


Zaprosili mnie onegdaj /' koledzy z kabaretu /.......'?D?ugi" do kilku wspólnych wyst?pów. Przypomn?, ?e wspomniany kabaret dzia?a od wielu lat, a tworz? go dwaj panowie s?usznego wzrostu panad metr dziewi??dziesi?t - st?d nazwa. Ale nie o estra-dowyc?i wyczynach chc? opowiada?, tylko o pewnej szczególnej sytuacji, jaka zaistnia?a w Bielsku-Bia?ej. Otó?, gdy ju? wype?ni?a si? sala klubu, w którym mieli?my ?straszy?", jak w ?argonie nazywamy nasz? robot?, gdy ?ludo?erka" (to te? ?argonowe okre?lenie publiczno?ci) zasiad?a wygodnie, jeden z organizatorów odetclin?? z ulg? i wyzna?, ?e dr?a? o losy imprezy, bowiem w pobliskim domu kultury wyst?puje o tej samej porze kapela - i tu poda? nazw?, która nie mówi?a mi nic a nic. Troch? zawstydzony zacz??em pyta? o szczegó?y i wnet wyja?niono ciemniakowi, ?e dzi?ki Internetowi na firmamencie zap?on??a nowa gwiazda. Pochodzi z pobliskich Czech i robi jak?? niewiarygodn? karier?. Nazywa si? Banjo Band, a zachwyt wywo?uje g?upaw? piosenk? o Józku z bagien. Powód uwielbienia jest dla mnie ca?kowicie niezrozumia?y. Zwyczajny uHczny ansambl, ja-
kich w Pradze zobaczy? i us?ysze? mo?na setki, graj?cy przeci?tnie takie sobie kawa?ki, ma w swoim sk?adzie m??czyzn?, dzi? w sile wieku, który do?? komicznie porusza si? w rytm prezentowanych utworów. Kilka dni po wielkim incydencie zobaczy?em ich w programie ?Jaka to melodia" i mia?em okazj? utwierdzi? si? w przekonaniu, ?e kolejny raz t?umy pozwalaj? sobie wmówi?, ?e co? nieistotne jest wa?ne. Je?eh dotychczas niekwestionowan? si?? takiej sugestii posiada?a telewizja, to przyby? jej gro?ny konkurent w postaci globalnej sieci, w jak? wpl?tuj? si? coraz mocniej kolejne ofiary prania mózgów. Ja wiem, ?e umiej?tne korzystanie z owej sieci pomaga ?y?, bra? udzia? we
wszystkim, co oferuje nam wspó?czesny ?wiat, wi?c zjawiska nie kwestionuj? ani nie pot?piam. Sygnalizuj? jedynie jego mielizny i niebezpiecze?stwa.
W ubieg?ym roku ze sporym wysi?kiem organizowa?em maturalny zjazd po 40 latach. Nied?ugo potem zaistnia? portal ?Nasza klasa" i powita?em go z zazdro?ci?, ?e tak pó?no, ?e mo?e u?atwi?by poszukiwania, kontakty 2 dawnymi kolegami. Dzisiaj my?l? o sprawie ca?kiem inaczej - co?, co powsta?o w intencji sentymentalnej zabawy, powrotu do m?odo?ci, jest dzisiaj ?ród?em wiedzy o agenturalnej dzia?alno?ci tych i owych 1 przypomina pralhi? brudów, ?ciek podejrzanych in-
jg,
formacji Internet mo?e by? przyczyn? niespodziewanego, podobnego do g?ównej wygranej w totka sukcesu tak?e finansowego, jak w przypadku sympatycznych, ale niewiele potrafi?cych Czechów, mo?e równocze?nie spowodowa? ?yciow? katastrof? i tragedi?. Przypomn? jedynie rozbierane zdj?cia g?upiutkich panienek zrobione za pomoc? telefonu komórkowego i umieszczone na stronach. Niegodziwcom zapewnia anonimowo??, bowiem monitoring posiadanych przez spo?ecze?stwo komputerów i laptopów ?atwo omin??, korzystaj?c z internetowych kawiarenek, których obs?uga nie jest w stanie zapami?ta? wszystkich klientów.
Coraz wi?cej wykonawców decyduje si? na nagrywanie p?yt i sprzedawanie ich jedynie t? drog?. Podobnie mo?e by? z ksi??kami - wszak gazely wielu ju? czyta z ekranu. O takiej sytuacji my?l? ze zgroz?. Odczuwam bowiem szczególn? ' przyjemno??, rozk?adaj?c p?acht? dziennika lub tygodnika, nie wspominaj?c ju? o ksi??ce, któr? mo?na czyta? -? w dowolnym miejscu i pozycji, tak?e w toalecie, do czego przyznaj? si? bez wstydu. W piosence ?Zmowa z zegarem" napisa?em:
Komputerowi te? nie wierz? znajomi mówi? zacofanie ?aden mnie program nie i nabierze |
na wirtualne ca?owanie.
Bo nie zast?pi nic oddechu,
który owiewa czu?e s?owa
i to najlepsze jest
w cz?owieku
i nie pozwala nam
zwariowa?.

I zdania nie zmieniam.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki