Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 29 czerwca


Ta odpowied? robi dzi? niewiarygodn? karier?. Ma w sobie wystarczaj?co wiele tupetu, cynizmu, abstrakcji, by pytaj?cemu opad?y r?ce i odesz?a ochota do dalszej rozmowy. Jest ponadto stwierdzeniem uniwersalnym, bo mo?e si? pojawi? w ka?dym momencie. Dlaczego ukrad?e?, zabi?e?, uciek?e?, napisa?e? lub nie, zatai?e?? Dlaczego upa? lub deszcz, koniunktura albo jej brak, krach na gie?dzie, katastrofa ekologiczna? I na to wszystko pada riposta: ?To jest doskona?e pytanie". Z jakiego powodu wi?c Maleszka w taki sposób broni si? przed oczywist? zupe?nie ciekawo?ci? ?wiata? Bo ?wiat chce wiedzie?, czemu zachowa? si? niegodziwie wobec ludzi bliskich. ?wiat chce pozna? tajemnice mechanizmu, który ka?e szkodzi? wielbionym i podziwianym za ich talent, jak w przypadku Adama Zagajewskiego. My?l? ?e sprawca wie dlaczego, ale nigdy tego nie wyjawi. Musia?by bowiem rzuci? snop ?wiat?a na swoje kompleksy, a to najtrudniejsze dla ka?dego.
Czy znacie syndrom zwolnionego z wf? Przypominam, ?e wf to lekcja wychowania fizycznego. Syndrom ?amagi, któremu przeszkadzaj? w?asne r?ce i nogi, który przewróci si? chc?c kopn?? pi?k?, któremu ta pi?ka rzucona przez koleg? str?ci wpierw okulary, nim zostanie z?apana. Taka nieprzystosowana, zezowata, pryszczata, nieforemna oferma - obiekt kpin i szyderstw otoczenia, pozbawiona szans u p?ci pi?knej, bo jak tu poda? na powitanie wiecznie wilgotn? d?o?, jak zagadn?? bez nara?enia si? im ?mieszno??. Ale ta oferma my?li, czyta i jej g?ówka, na której nigdy nie pojawi? si? guz zarobiony w szczeniackiej bójce - ta g?ówka pracuje. By? mo?e oferma ma rozleg?e humanistyczne zainteresowania, talent literacki, zatem podejmuje studia filologiczne. Wci?? zazdro?ci kumplom powodzenia, urody, umiej?tno?ci kontaktowania si? z dziewczynami, rejwodzenia podczas balang.
I wreszcie nadchodzi moment, kiedy mo?na im wszystkim sp?ata? figla, podejmuj?c gr?, na jak? nigdy by si? nie zdobyli, zachowuj?c zimn? krew i wykazuj?c konspiratorskie umiej?tno?ci, przy których James Bond to piku?. Bycie agentem to dowód sprytu, przebieg?o?ci, odwagi, to kwintesencja m?sko?ci w ka?dym cala Intencja przestaje mie? znaczenie i dru?yna do której si? nale?y. Zw?aszcza ?e imaginacja podpowiada pi?trowe intrygi, zatem mo?liwo?? wodzenia za nos i jednych, i drugich. Ketman -jak?e ten literacki pseudonim wiele mówi o kim?, kto go przyj??. Podczas podwórkowych zabaw imiona wybitnych wodzów wybierali najs?absi, jakby w ten sposób chcieli doda? sobie powagi i animuszu. Przyczyn ohydnego post?powania dziennikarza ?Wyborezej" szuka?bym w jego dzieci?stwie i m?odo?ci, bo wiem ?e przebiega?y wedle wzorca, jaki nakre?li?em powy?ej.
Czy to go rozgrzesza, czy t?umaczy? Jasne, ?e nie. Ale jest prób? odpowiedzi na sakramentalne dlaczego? Odpowiedzi znacznie lepszej ni? ta, która brzmi: ?To jest doskona?e pytanie".



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki