Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 5 pa?dziernika


Do lektury ksi?zki ?Ja kinder Grzegórzek" autorstwa Leszka Piskorza przyst?powa?em z dusz? na ramieniu. Taki stan rzeczy ma miejsce zawsze, gdy dotyczy twórczo?ci kumpli. Co robi? w wypadku niewypa?u, ramoty, kiczu? Jak powiedzie? w oczy kole?ce, ?e wysi?ek funta k?aków niewart? Na dodatek do??cza Leszek do t?umu, do niebywa?ej wr?cz rzeszy ludzi sceny i ekranu, którzy postanowili próbowa? swych si? na niwie literackiej, rzadko, niestety, z po?ytkiem i sukcesem. Ale przecie? odwróci?em ostatni? stronic?, strzeli?em z hukiem twardymi ok?adkami ? i odetchn??em z ulg?. Otar?em jeszcze r?kawem ?z? wzruszenia, bo za spraw? wspomnianego tomiku przenios?em si? w lata dzieci?stwa.
Piskorzowa opowie?? o rodzinnych Grzegórzkach, o dzielnicowych klimatach, czynszowych kamienicach, ?paczkach" tworzonych przez ch?opaków z ulicy, pierwszych do?wiadczeniach z papierosami i alkoholem dotyczy po prostu konkretnego pokolenia krakusów, do którego si? zaliczam. Tak by?o na Krowodrzy i na Kazimierzu - przepraszam Ka?mirzu, na Podgórzu i Zwierzy?cu. Mówili?my jednakow? gwar?, przestrzegali?my tych samych zasad niepisanego towarzyskiego kodeksu. Bawili?my si? tymi samymi prymitywnymi gad?etami, tak samo stroili choinki i t? sam? zawarto?? wielkanocnych koszyków nie?li?my do ?wi?cenia. Skromne powojenne bud?ety naszych rodziców pozwala?y na podobne wakacje gdzie? niedaleko, na identyczne, ma?o wyszukane rozrywki.
Ksi??ka aktora Starego Teatru próbuje ocali? od zapomnienia ?wiat, którego ju? nie ma, czyni?c ten wysi?ek bez pretensji. nad?cia, ciep?o, normalnie, po ludzku. To nie ?adna bohaterska autobiografia, to nie rewia sukcesów, nagród i splendorów. Nie ma w niej znanych nazwisk i fotografii, na których delikwent obejmuje rozmaite s?awy na dowód koneksji i pozycji towarzyskiej. Jest za to rodzina sportretowana z czu?o?ci? i z wdzi?kiem, jest mnóstwo scenek rodzajowych z cudownym wyjazdem na majówk? na czele. Jest cisn?ca si? na my?l wszechobecna, z ka?dej niemal kartki wynikaj?ca konstatacja, ?e nasze dzieci?stwo o kosmos oddalone od wspó?czesno?ci, pozbawione wygód i frykasów, elektroniki, zamorskich podró?y i luksusowych samochodów mog?o by? normalne, szcz??liwe, barwne, ?e wi?zi, j akie nas ??czy?y, przetrwa?y prób? czasu bez wzgl?du na osi?gni?ty ?yciowy cel, ?e je?eli nawet trzeba by?o u?ywa? pi??ci, by zachowa? swoje miejsce w grupie lub obroni? pogl?dy, to zawsze mieli?my g??boki szacunek dla s?abszych i starszych wiekiem. ?Ja kinder z Grzegórzek" to przy okazji tak?e podr?cznik kindersztuby - czego? równie dzisiaj egzotycznego jak tamte Grzegórzki. Lesiu - chlopok ze Siemieradzkiego k?anio ci sie jak nale?y.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki