Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 10 maja


Na kulturalnej mapie naszego kraju pojawi? si? kolejny festiwal. Bliski sercu, cho? odleg?y dystansem. Po?wi?cony pami?ci osobie, talentowi Andrzeja Zauchy, mojego tragicznie zmar?ego prawie 18 lat temu równolatka. Organizuje go Bydgoszcz ? chwa?a i uk?ony ? uprzedzili Kraków, który o J?drku tu urodzonym jako? nie pomy?la?. Ale nie czas na narzekanie, gdy m?odzi ?piewaj?, i to ca?kiem przyzwoicie, hity sprzed dwóch przynajmniej dekad, gdy t?umnie zgromadzona publiczno?? oklaskuje je z zapa?em ?wiadcz?cym, ?e tkwi? g??boko w pami?ci. Taka bowiem si?a prawdziwych przebojów, ?e trwaj? d?ugo - obecne sezonowe wypociny tabloidalnych idoli maj? haniebnie krótki termin przydatno?ci do spo?ycia. Fina?owy koncert wspomnianego festiwalu by? okazj? by skonfrontowa? staj?cych w estradowe szranki laureatów konkursu z ich starszymi o pokolenie kolegami po fachu. Na wszystkie te wysi?ki i zmagania spogl?da? z telebimów patron wydarzenia, uwieczniony w wielu teledyskach przez Krzysztofa Haicha, re?ysera owej muzycznej zadymy. Nie umia?em ukry? ?zy wzruszenia, gdy ujrza?em siebie m?odszego o wiele, wiele, nuc?cego z J?drkiem u boku:

Pami?tasz J?drek tak? tras? w CSR,

Gdy z?ote piwo wci?? p?yn??o jak We?tawa,

A ka?dy z nas pi?kniejszy by? ni? walet kier,

I na panienki nikt nie musia? nas namawia?.

Pami?tasz J?drek tak? tras? w NRD,

Gdy po sukcesy nas unosi? z?oty Robur,

A po kieszeniach szele?ci?y marki dwie,

I do zachodu by?o bli?ej ni? do wschodu.


Mój Bo?e. Wszak ten tekst wymaga nie byle jakich obja?nie?. Po Czechos?owackiej Republice ani ?ladu, tak?e Niemiecka Republika Demokratyczna, czyli tak zwane dobre Niemcy ju? tylko w podr?cznikach do historii. Ich produkt motoryzacyjny Robur ? przedziwne skrzy?owanie mikrobusa z transporterem opancerzonym, z lewarkiem biegów umieszczonym za fotelem kierowcy, pal?cy 25 litrów na 100 kilometrów przy maksymalnej pr?dko?ci 80 na godzin?, gotuj?cy pasa?erów ?ywcem podczas letnich upa?ów i zamra?aj?cy na ?mier? zim?, te? pewnie tylko w muzeum.

I chocia? wokó? wci?? wybucha nowy bal,

I nowe gwiazdy zapalaj? si? w niebiosach,

To jednak jakby odrobin? czego? ?al,

Przez delikatno?? ju? nie mówi?c nic o w?osach.


10 pa?dziernika 1991 roku by?y moje urodziny. Tego dnia w drodze na jubileuszow? wódeczk? zgin?? Andrzej. Nie zd??y?em z nim nagra? wielu piosenek. Ale najbardziej brakuje tych wszystkich przemilczanych przy barze chwil. Cudownie milcz?cy wokalista.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki