Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 17 maja


Napisanie przeboju jest dla wielu autorów piosenek szczytem marze?. Ech, us?ysze?, jak co?, co wysz?o spod pióra, urodzi?o si? pod palcami biegaj?cymi po gryfie gitary lub klawiaturze fortepianu, jak to co? nuc? miliony, jak wyziera z ekranów telewizorów, p?ynie z g?o?ników radiowych, brzmi w s?uchawkach przeró?nych odtwarzaczy. Napisanie przeboju to tak?e satysfakcja finansowa. Prawdziwy hit przynosi zyski przez wiele lat. Bo prawdziwe hity pono? nigdy si? nie starzej?. Na ogromnym rynku anglosaskim, który praktycznie jest rynkiem ?wiatowym, jeden taki trafiony numer ustawia jego twórc? na ca?e ?ycie. U nas wygl?da to znacznie skromniej, ale przecie? na g?odówk? nie skazuje. Czasem u?yty w przebojowym utworze zwrot zasila j?zyk potoczny i tu pojawia si? mój problem. Nie chodzi mi o to, ?e za niezliczone odmiany napisanej przed laty frazy nie dostaj? ani grosza. Bardziej boli bezkarno?? z jak? kradnie si? czyj? pomys?, naruszaj?c ewidentnie autorskie prawa. Na ok?adce poczytnego tygodnika moja karykatura, obok podobnie sportretowany Grze? Turnau - obaj na tle mariackiej wie?y ?piewamy ?Nie przeno?cie nam kolebki do Krakowa?. W jednym z najwi?kszych krajowych dzienników podobny apel, tyle ?e zwi?zany z Euro 2012. Na krakowskich ulicach plakaty oszo?omów ze Stowarzyszenia imienia Piotra Skargi, którzy ju? drugi rok z rz?du nawo?uj?: ?Nie przyno?cie nam dewiacji do Krakowa?. Kabaret D?ugi informuje, ?e klec? w?a?nie wersj? ?Nie przeno?cie nam obchodów do Krakowa?. Istny horror. Bowiem pod tymi wszystkimi has?ami, czy na to mam ochot?, czy nie, jestem podpisany w automatyczny sposób, kojarz?c si? z piosenk? stworzon? przed laty w okre?lonym lecz odmiennym celu. Wali mnie kompletnie, mówi?c j?zykiem raperów, czy b?d? tu kopa? pi?k? o puchar kontynentu za trzy lata, mam gdzie? ksenofobicznych antypeda?ów z ich urojonymi obawami. O tchórzliwym uciekaniu przed zadymami zwi?zkowymi wypowiada?em si? przed kamerami, ale te? tej wypowiedzi nie podpieram ?piewanym wierszykiem bez wzgl?du na jego popularno??. Owa popularno?? czyni ze mnie dy?urnego krakusa, stoj?cego na stra?y jakiej? wyimaginowanej autonomii regionalnej. Jeszcze raz zatem dobitnie podkre?lam, ?e slogan ?Nie przeno?cie nam stolicy do Krakowa? jest immanentnym fragmentem konkretnej ballady i tylko tyle.

Przez nasze media przetacza si? fala dyskusji o seksie Polaków wywo?ana ksi??k? jakiego? ksi?dza. Z ca?ym szacunkiem, ale to tak jakby ksi??k? kucharsk? opublikowa? facet, któremu nie wolno je??. Nie pakujcie mi sutanny do alkowy.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki