Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 24 maja


Sk?d wzi??o si? powszechne w naszym kraju, a mo?e nie tylko tutaj, mniemanie, ?e zawieranie zwi?zków ma??e?skich powinno odbywa? si? w miesi?cach posiadaj?cych w swej nazwie liter? r? Nie mam poj?cia. Pami?tam jedynie przywo?ywane przez znajomych starszej daty, drastyczne nieraz, porzekad?a na ten temat, maj?ce przestrzec mnie i moj? wtedy narzeczon? przed majowym ?lubem. ?W maju ?lub, w sierpniu grób" - gadali, a my niebaczni na te bzdury, zauroczeni wiosenn? aur? i mnóstwem kwiecia, nie przymuszeni ?adnymi dodatkowymi okoliczno?ciami nakazuj?cymi po?piech, pomkn?li?my do USC, by podpisa? stosowny dokument i wymieni? obr?czki. Wyryto na nich imiona nowo?e?ców i dat? wydarzenia - 27 maja 1979. Za trzy dni minie trzydzie?ci lat od tamtej chwili. Chwili uwiecznionej na czarno-bia?ych fotografiach, z których nie wynika, ?e mia?em br?zowy sztruksowy garnitur, a panna m?oda wi?niow? sukienk?. Krawat zawi?za?em pierwszy chyba raz od matury czy mo?e jakiego? egzaminu na studiach. W tym moim ?gangu" notabene ?enili si? pó?niej dwaj jeszcze koledzy. Po oficjalnej uroczysto?ci przy ulicy Straszewskiego, ruszyli?my rodzinn? gromad? Plantami do Hotelu Francuskiego na obiad. Tu pad? toast, który przeszed? do historii lingwistycznych nieporozumie?, rodzice ?ony bowiem - greccy emigranci polityczni mimo wielu lat prze?ytych w Polsce s?abo opanowali nasz j?zyk - nie mieli zreszt? takiej potrzeby ?yj?c w bieszczadzkiej wsi zaludnionej prawie wy??cznie przez swoich rodaków. Gdy wi?c tata Chariklii uniós? kielich i wyg?osi? co? w ojczystej mowie, rzecz zosta?a natychmiast przet?umaczona, a zdanie brzmia?o: Za dzieci nasze i obce. Na to moja matka wybuchn??a p?aczem, a zapytana o powód ?ez, odpar?a: Jaki to porz?dny cz?owiek z tego te?cia J?drusia - o owcach te? pomy?la?. Us?ysza?a bowiem owce zamiast obce.
Zatem uda?o si? razem prze?y? 30 lat legalnie, nie licz?c paru jeszcze wcze?niej na tzw. kart? rowerow?. Kto wie, mo?e w?a?nie ów kawalerski epizod pod wspólnym dachem, naturalna próba si? charakterów stanowi? konieczny sprawdzian przysz?ego szcz??cia. Nie namawiam, by nie narazi? si? ortodoksom od katolickiej moralno?ci, do takich praktyk, ale uwa?am je za ze wszechmiar po?yteczne. Ile ró?nych z??czonych stu?? par rozsta?o si? w mi?dzyczasie, gdy my trwamy, mimo ?e z majowego nadania i bez "Ave Maria" na chórze.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki