Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 13 wrze?nia


Janosika ogl?da?em w stolicy Tatr. Jeden z zakopia?skich notabli powiedzia? po seansie do pracownika kina: ?Kobity, to powinny lody kr?ci? a nie filmy?. Daleki jestem od takiego seksistowskiego stawiania sprawy ufny w niewie?cie talenty i ich intuicj? znacznie lepsz? ni? nasza. Tym razem chyba jednak zawiod?a rodzinny tandem, bo po latach stara? skleci?y obraz przedziwnie niekonsekwentny, pretensjonalny i ?z prawdziw? histori?? jak g?osi podtytu? maj?cy niewiele wspólnego. W ogóle szukanie prawdy w mrokach dziejów to kwestia piekielnie trudna, gdy owa prawda potrafi by? dyskusyjna w przypadku zdarze? sprzed paru zaledwie lat. I nie chodzi tu o zwyk?e wypadki przy pracy jak kolczykowane krowy na ekranie, których 200 lat temu nie by?o. Jako? k?óci si? niezno?nie realizm tamtej ubogiej i okrutnej rzeczywisto?ci (sceny tortur i ka?ni ociekaj? wydzielinami) z tchn?cym metafor? literackim j?zykiem zbójów. Trudno powstrzyma? ?miech gdy harna? koleg? po przest?pczym fachu wita przed chat? i mówi: ?Wejd? prosz??. Ni przypi??, ni przy?ata? symbolika rodem z Harrego Pottera dope?nia stylistycznego galimatiasu. Ale mnie w tym wszystkim zadziwia co? jeszcze innego. Film jak film, raz lepszy raz gorszy, natomiast znamienna jest jednomy?lno?? krytyków, którzy nie potrafi? zdoby? si? na odwag? i napisa?: kicha, niewypa?, wizyta w kinie to strata czasu i pieni?dzy. I zawsze dzieje si? tak w przypadku uznanych nazwisk. Kr??? ko?o nich, kombinuj? na wszystkie mo?liwe sposoby. Nie chwal?, ale te? staj? na g?owie by nie dotkn?? ?wi?to?ci. Gdy wleziesz na piedesta?, to ju? nie musisz si? ba? krytyki, bo ta zawsze mo?e by? uznana za ignorancj?, brak obycia. Przecie? lepiej trzyma? j?zyk za z?bami, ni? zas?u?y? na miano profana, narazi? si? koteriom. Tak zreszt? jest tak?e w innych dziedzinach ?ycia, poza jedn?. To pi?ka no?na. Odpowiedzialni za jej stan, oboj?tnie czy chwaleni czy ods?dzani od czci i wiary, zachowuj? niewzruszony spokój i robi? swoje, to znaczy nic nie robi?. Po jednych nastan? kolejni, tak samo ma?o zdolni, poje?d?? po ?wiecie, pomieszkaj? w luksusowych hotelach, zgarn? fur? szmalu. Oto prawdziwi Janosikowie i ich prawdziwa historia. Tylko, ?e bez konsekwencji w postaci haka pod ?ebrem.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki