Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 1listopada


Wczoraj w centrum miasta napotyka?em grupki przebiera?ców. M?odzie? szykowa?a si? do zabaw pod has?em Halloween. Sk?d nag?y wybuch ameryka?skiej tradycji, która tak naprawd? do Stanów przyw?drowa?a z Europy? A sk?d popularno?? Walentynek? Ma?powa? umiemy jak ma?o kto, a ju? najlepiej idzie nam przyswajanie tych przejawów codzienno?ci, które prócz uciech nic nie znacz? i niczego od ciesz?cych si? nie wymagaj?. Czy mimo wszystko mam co? przeciwko dzieciakom, którym ciel?cy wiek pozwala postrzega? ?ycie jako pasmo nieustaj?cej balangi? Nie, wkrótce i oni zaczn? wspinaczk? na strom? gór? doros?o?ci. Halloween to wyraz b?d?cy syntez? trzech innych angielskich s?ów: All Hallow's Eve czyli Wigilia Wszystkich ?wi?tych. Zatem w przeddzie? ?wi?ta tych, którzy od nas odeszli. A mo?e poprzedzaj?ca je zabawa wzmocni refleksj? nad przemijaniem, dobitniej uzmys?owi krucho?? doczesnych wysi?ków? Jednego dnia ?wiate?ka zamontowane w dyniach b?d?cych obowi?zkowym rekwizytem zamorskich ''strachów'', nast?pnego miliony ogni na cmentarzach ca?ego kraju. Nie jestem bywalcem tych miejsc. Wol? pami?ta? zawsze ni? t? pami?? manifestowa? zgodnie ze spo?eczn? umow?, za pomoc? rodzinnych sp?dów przy miejscach pochówku, bukietów chryzantem, kradzionych cz?sto tu? po ich po?o?eniu, zniczy o kuriozalnych kszta?tach. Sam chcia?bym zosta? spopielony i wysypany gdzie? tam. Miejsca jeszcze nie wymy?li?em, ale mog?oby nim by? oczko wodne ko?o mojego domu. Ja - facet, który zawodowo trudni si? nagrywaniem p?yt, nie mog? dopu?ci?, by ci, których pozostawi?, szorowali mi p?yt? na 1 listopada, musieli zaprz?ta? sobie g?ow? jej piel?gnacj? i odnawianiem. Wiem, ?e realizacja mojego pomys?u jest mo?liwa. Wszak poeta Jerzy Harasymowicz kaza? rozrzuci? swoje prochy nad ukochanymi Bieszczadami. To dopiero jest test na pami?? potomnych. Nie ?aden krzy? brzozowy lub metalowy, nie kamie?, marmur, tablica, mauzoleum, monument. To pami?? w?a?nie ma zachowa? cz?owieka, po którym ju? ani ?ladu - tylko drobiny rozsiane w powietrzu, rozpuszczone w wodzie, zwi?zane z ziemi?. A mo?e z nich jaki? jeszcze po?ytek dla kie?kuj?cego ?d?b?a trawy? A jaka oszcz?dno?? miejsca, o ekologicznych korzy?ciach nie wspominaj?c. A bliscy, miast marzn?? na cmentarzu, wypiliby w ciep?ym domu za pejza?, w którym tak pi?knie si? rozp?yn??em.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki