Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 3 stycznia


Nowy Rok przywita?em pod Tatrami. Zabawa trwa?a w Obrochtówce - kiedy? popularnej regionalnej knajpie - dzi? nieco zagubionej w t?umie podobnych. Niewielkie grono tworzyli ludzie ró?nych profesji, co dawa?o mo?liwo?? wymiany my?li bez konieczno?ci pozostawania we w?asnym sosie. A mnie uda?o si? pota?cowa? i idolk? lat m?odzie?czych, wtedy wybitn? p?otkark?, i do dzi? pi?kn? kobieta Teres? Sukniewicz.
Spad? na koniec d?ugo oczekiwany ?nieg i w chwili gdy pisz? te s?owa za oknem miarowo sypie. Siedz? w ciepe?ku w tej bajkowej scenerii i ze wspó?czuciem my?l? o tych, którzy po parkietowych szale?stwach musz? wraca? Zakopiank? do domów. Refleksje nad komunikacj? przeplataj? si? z innymi jeszcze przemy?leniami, którym taka noworoczna okazja zawsze sprzyja. Ogl?dam w TVP Kultura powtórk? sylwestrowej nocy rozkoszuj?c si? polszczyzn? Manna i Wasowskiego, ich spokojem, kompetencj?, dobrymi manierami. I my?l? ze zgroz?, ?e ten duet ujrza?a jaka? znikoma cz??? Polaków - mówi si? o b??dzie statystycznym w przypadku widowni wspomnianego kana?u. A potem to przera?enie ust?puje w obliczu g??bokiego przekonania, ?e sposób wys?awiania si?, poczucie humoru, puenty jakie obaj jegomo?cie prezentuj? dla wi?kszo?ci wychowanych na sieczce s? obce, nudne, niezrozumia?e. Przecie? nie kiwaj? si? rytmicznie w fotelach, nie machaj? r?kami, nie wrzeszcz?, nie udaj? entuzjazmu z byle powodu, nie spoufalaj? z t?umem. Na dodatek zachwalaj? starocie, mówi? co? o Alibabkach, o Wojciechu M?ynarskim, o Aleksandrze Bardinim i tamtej dawnej telewizji, w której sens liczy? si? bardziej ni? migaj?cy wszelkimi barwami t?czy ekran. Gdy za oknem bia?o nuc? melodi? ze starego filmu ''Kulig''. W ci?gu nieca?ej godziny fura pi?knych piosenek ?wietnie do dzi? pami?tanych. Znaczy ?e przetrwa?y. ''Zakopane, Zakopane - trzy, mo?e nawet cztery dni''.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki