Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 5 lipca


Pierwsze dni minionego tygodnia up?ywaj? w stanie "s?omianego wdowie?stwa". Dziwny to stan, potrzebny czasami ka?demu m??czy?nie. Stan nieokre?lonej swobody, dezorganizacji, braku poczucia obowi?zku, stan domowego rozgardiaszu, kiedy nic nie musi le?e? na swoim miejscu, kiedy odkurzacz ?pi g??boko i odpoczywa kuchnia. Snuj? si? po k?tach, ogl?dam telewizj?, czytam ksi??ki, k?ad? si? do ?ó?ka, kiedy mam ochot? i... czekam, ?eby wszystko wróci?o do normy wraz z powrotem moich kobiet.

W czwartek jad? do Olsztyna. Zaproszono mnie do jury konkursowego przegl?du XXV Ogólnopolskich Spotka? Zamkowych. To impreza amatorska, chocia? obros?a ju? nazwiskami gwiazd, które tutaj kiedy? odnosi?y sukcesy. To impreza w naturalnej scenerii dziedzi?ca olszty?skiego zamku pod roz?o?yst? lip?, z publiczno?ci? przyby?? z ca?ej Polski, publiczno?ci? m?od?, ?ywio?ow?, wra?liw?. Ta publiczno?? szuka alternatywy dla wszechobecnego be?kotliwego jazgotu i czeka na wzruszenia, jakich dostarcza obcowanie z m?dr? literatur? i pi?kn? muzyk?. Bo z estrady pod kwitn?cym o tej porze roku drzewem p?yn? teksty Osieckiej i Kofty, ale te? Kochanowskiego, ale te? Herberta, Achmatowej i Stachury.

?a?uj? tylko, ?e w odwrocie przedziwnym znajduje si? nurt autorski reprezentowany tutaj kiedy? przez Jana Wo?ka, Jacka Kaczmarskiego czy Roberta Kasprzyckiego. M?odzi ?piewaj? pi?knie, z wpraw? pos?uguj? si? instrumentami i tylko wci?? o ?wiecie, tym fascynuj?cym ?wiecie, opowiadaj? przy pomocy cudzych rymów.

Nazajutrz oble?n? kuszetk? t?uk? si? do Mi?dzyzdrojów. Jad? na Festiwal Parada Gwiazd i dusi mnie ?miech pusty, gdy spogl?dam na wagon, którym przysz?o mi podró?owa?. Jest brudny, ?mierdz?cy, toalety nie prowokuj?, by do nich wchodzi?, a miejsca do le?enia strasz? wszystkimi mo?liwymi plagami. To my - pasa?erowie powinni?my zastrajkowa?, drogie PKP! I trafiam do hotelu "Amber", który roz?o?y? si? ze wszelkimi mo?liwymi luksusami na ba?tyckiej pla?y, by dawa? przez par? lipcowych dni schronienie najwi?kszym artystom naszej sceny i estrady. Kogó? tu nie ma! Gustaw Holoubek i Magda Zawadzka, Anna Seniuk, Katarzyna Figura, Janusz Gajos, Daniel Olbrychski - list? mo?na by kontynuowa? d?ugo. Ale przecie? przybyli tak?e wybitni plastycy, scenografowie, re?yserzy, tak?e ludzie biznesu. Po co?

To pytanie zostawiam bez odpowiedzi. Bo oczywi?cie odbywaj? si? rozliczne spotkania z publiczno?ci?, na Promenadzie Gwiazd zostaj? odci?ni?te d?onie tych najwi?kszych i najbardziej popularnych, ale ja nie mog? oprze? si? wra?eniu, ?e tak naprawd? chodzi o zaspokojenie tej cz?stki snobizmu, ?eby nie powiedzie? kabotynizmu, jaka tkwi w ka?dym z ludzi. Mi?o sp?dza si? czas w?ród znajomych twarzy, mi?o si? dla nich wyst?puje (po to przyjecha?em), mi?o korzysta z dobrodziejstw wykwintnego hotelu i tylko dziwnie jako? robi si?, gdy za drzwiami wida? sk??biony t?um wczasowiczów gotowych godzinami przykleja? twarz do szyby, by zobaczy? skacowanego idola id?cego z baru do windy. Jedna ze znanych aktorek na pytanie, po co w?a?ciwie tu przyjecha?a, odrzek?a szczerze - przechadza? si?. Przechadzki udaremni?a jednak pogoda. Pada? deszcz i wia? silny wiatr, przyjazny tylko ?mia?kom mkn?cym po falach na desce z ?aglem.

Na sali podczas naszego (Pod Bud?) ?piewania dostrzeg?em znane osobisto?ci - nie spodziewa?em si?, ?e Krzysztof Zanussi jest zwolennikiem (a wyzna?, ?e jest) tych piosenek. Rozdawali?my je zreszt? dooko?a, bo w?a?nie dostarczono nam najnowsz? p?yt?, wi?c by?a okazja, by si? ni? pochwali?. A ja dosta?em w prezencie cyfrowy kr??ek zespo?u "Affabre Concinui", zatytu?owany "Lata dwudzieste, lata trzydzieste". Pozna?ski m?ski sekstet wokalny (wychowankowie znanych chórów Stuligrosza i Kurczewskiego) bawi? si? cudownie ?piewaj?c znane i kochane szlagiery. Robi? to perfekcyjnie, z wielkim poczuciem humoru i wielk? klas?, nic dziwnego, ?e zwiedzili pó? ?wiata. Maj? równie? w repertuarze renesansowe madryga?y, a tak?e liczne transkrypcje muzyki klasycznej i romantycznej. A ja w?a?nie s?ucham przedwojennego przeboju "Umówi?em si? z ni? na dziewi?t?" i z ulg? konstatuj?, ?e z nikim na ?adn? godzin? nie musz? si? umawia?. To niezbywalne prawo "s?omianego wdowca".



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki