Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 12 lipca


Najpierw taksówkarze z postoju przy placu Szczepa?skim upomnieli mnie, ?e nie napisa?em jeszcze ?adnej piosenki o nich, czyli o starych krakowskich "taryfiarzach". Chyba maj? racj?, przecie? robota za kó?kiem, ten szczególny rodzaj obcowania z lud?mi, wymagaj?cy nie tylko umiej?tno?ci szoferskich, ale te? bycia powiernikiem, cz?sto spowiednikiem, to niez?y temat do ?piewania. Bij? si? w piersi i obiecuj? popraw?.

Ci?gle pada, chcia?oby si? zanuci? znany przebój i tylko Wawel, a mo?e s?ynny kamie? tajemny, jaki tam si? znajduje, potrafi odp?dzi? chmury. Gdy gramy opodal Kaplicy Zygmuntowskiej w ?rodowy wieczór, niebo jest czyste i przyjazne. Có? to za wymarzona sceneria do takich imprez. Gdy w liceum urywali?my si? z lekcji na królewski zamek, gdy w?azi?em po raz kolejny na wie?? ze s?ynnym dzwonem, by podziwia? panoram? miasta, gdy cichaczem k?adli?my kwiatek na trumnie Pi?sudskiego, nie my?la?em, ?e kiedy? w s?siedztwie tej narodowej wielko?ci za?piewam o sprawach ma?ych i zwyk?ych.

W Pa?acu Sztuki ogl?dam wystaw? sporz?dzon? z obrazów b?d?cych cz??ci? kolekcji znanego tenisisty Wojciecha Fibaka.

Zgromadzi? imponuj?c? ilo?? dzie? malarzy ?ydowskich, tworz?cych we Francji, malarzy z polskimi korzeniami. Ta twórczo?? jest modna - du?o o niej napisano, to twórczo?? doceniona tak?e ilo?ci? zer w cenach poszczególnych prac. I s?usznie - ?wiat przedstawiony na p?ótnach przez Moj?esza Kislinga, Romana Kramsztyka, Leopolda Gottlieba czy Mel? Muter urzeka i ka?e patrze?. Czy mo?e by? lepszy komplement dla malarstwa?

Mnie szczególnie przypad?y do gustu portrety autorstwa Meli Muter - i jej prac jest chyba najwi?cej - ale zaraz po portretach zacz??em wpatrywa? si? w miejskie pejza?e i nagle zobaczy?em parysk? ulic? Mouffetard, któr? kroczy?em jakie? ?wier? wieku temu ze swoj? sympati? podczas m?odzie?czej wyprawy turystycznej. Malownicza, w?ska i podkr?cana "rue", pe?na knajpek i nasi?kni?ta atmosfer? bohemy, by?a taka, gdy j? widzia?em, jak na obrazie artystki wykonanym przez madamme Mel? pó? wieku wcze?niej. S? miejsca, które nie ulegaj? czasowi.

Fina? Mistrzostw ?wiata ogl?dam w wiosce Hulcze na... plebanii. Przed chwil? sko?czyli?my wyst?p w ramach II Kresowych Spotka? M?odych. Miejscowy ksi?dz zorganizowa? tu na granicy z Ukrain?, tu w miejscowo?ci tworzonej przez 40 domów, tu, gdzie historia pisa?a sw? pokr?tn? kart?, gdzie mieszaj? si? narodowo?ci, tradycje, obyczaje, kultury, gdzie iskrz? sympatie i antypatie, tu w?a?nie na peryferiach kraju, a zdawa?oby si? ?wiata - festyn z koncertami estradowymi, festyn b?d?cy okazj? do wspólnej zabawy, rozmowy. Impreza "wypali?a" i mam nadziej? b?dzie kontynuowana, bo tego warta. Zainteresowanych kieruj? w Zamojskie - gmina Do?hobyczów.

Wi?c siedzimy przed telewizorem - jedni kibicuj? Brazylii, drudzy Francji, krzyczymy, wiwatujemy, prze?ywamy jeszcze raz chwile emocji, które niebawem opadn?, by od?y? za cztery lata. Zwyci?stwo Francji cieszy mnie nie tylko dlatego, ?e lubi? t? dru?yn?, cieszy troch? z przekory wobec rozhu?tanego przez media entuzjazmu zwi?zanego z brazylijskim futbolem. Mia?em ju? dosy? ich genialnych, najdro?szych, z?otonogich i z?otog?owych gwiazdorów, ich zawrotnych kontraktów, ich nastrojów i humorów. Nie bez satysfakcji ws?ucham si? teraz w g?osy latynoskich "piewców", którzy b?d? odkr?cali spiral? uwielbienia i b?d? czeka? na stwierdzenia o diametralnie ró?nej temperaturze. To kara za brak umiaru.

Francuzi ?wi?tuj?, pi?karze pojad? na zas?u?one wakacje, które i ja planuj?. Rozstaj? si? wi?c z moimi zapiskami na jaki? czas, tak?e z Czytelnikami, którym ?ycz? s?o?ca i rado?ci, i obiecuj? rzetelne sprawozdanie ze wszystkiego, co mnie spotka w miejscach, do których rzuci los. Do mi?ego!



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki