Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 8 listopada


W czwartek pojecha?em do stolicy. W Teatrze na Woli zorganizowano dwa nasze recitale, maj?ce przede wszystkim na celu promowanie najnowszej p?yty "?al za...". Dotarcie na miejsce okaza?o si? spraw? trudn? i czasoch?onn?. Najpierw wpakowali?my si? w skomplikowany objazd w Radomiu, gdzie tranzytow? drog? zablokowali strajkuj?cy pracownicy miejscowego "?ucznika". Pono? nie p?aci si? im od wrze?nia. Dobrze, ?e nie wyszli na ulice ze swoj? produkcj?, bo je?li si? nie myl?, jest ona cokolwiek wystrza?owa... Potem, ju? w Warszawie, okaza?o si?, ?e miasto sparali?owa? jaki? wyciek wody na Trasie ?azienkowskiej.

Gigantyczne korki trwa?y do pó?nego wieczoru, publika spó?ni?a si?, ale przyj??a nas fantastycznie. Atmosfer? rozgrza?a jeszcze dodatkowo male?ka uroczysto??. Otó? wr?czono nam dwie platynowe p?yty za sprzeda? tytu?ów "Blues o starych s?siadach" i "Jak kapitalizm, to kapitalizm". By? wi?c powód do rado?ci, ale te? refleksji, chyba zwyczajnej w takiej chwili. Mam wra?enie, ?e w moim estradowym ?yciu co? si? ko?czy, ?e w zasadzie na polskim rynku zrobi?em ju? wszystko, co mo?na by?o zrobi?.

Jasne, ?e mog? czeka? na podwójn? platyn?, ale to tylko pewien wynik wymierny w ilo?ci zbytych egzemplarzy. Jasne, ?e mog? nagra? nast?pny album, zarejestrowa? jeszcze jeden telewizyjny program, stan?? kolejny raz przed widowni?. Mog?, ale to ju? zawsze b?dzie powtórzenie czego?, co ju? si? zdarzy?o. Wiem, ?e ka?da ludzka dzia?alno?? obrasta pewn? rutyn? i to jest rzecz normalna, mnie dra?ni jednak ten stan i z ka?dym dniem zbli?am si? do zmian radykalnych. Co przynios?, nie wiem i to mnie fascynuje.

Kiedy o ?wicie ruszamy w powrotn? drog?, dostrzegam co?, na co wcze?niej nie zwraca?em uwagi. Nasza stolica jest miastem zakratowanym. Nie ma ju? prawie okien na parterze pozbawionych solidnych, metalowych zabezpiecze?, to samo dotyczy balkonów, ganków itp. Robi w sumie ponure wra?enie i dowodzi jednoznacznie, jak bezpiecznie czuj? si? mieszka?cy metropolii w kraju, który ma europejskie aspiracje. Przykre.

W sobot? maszeruj? do Klubu Dziennikarzy. Dosta?em zaproszenie na uroczysty bankiet wydany z okazji 30-lecia O?rodka Telewizyjnego na Krzemionkach. Mój Bo?e, 30 lat, i ja t? ca?? histori? pami?tam, znam prawie wszystkich z tego t?umu ludzi przyby?ych zewsz?d. Koncert inauguracyjny w 1968 roku, z udzia?em m.in. Skaldów i Ewy Demarczyk, ogl?da?em w domu, ale ju? za dwa lata pierwszy raz stan??em przed miejscowymi kamerami. Najpierw w cyklu "Ballady z krakowskiego podwórka", re?yserowanym przez Andrzeja Wasylewskiego, potem w pami?tnych Sobczukowo-Stuhrowych "Spotkaniach z ballad?". A potem wspó?autor wspomnianego programu Micha? Bobrowski zaproponowa? mi prac? i w lutym 1975 r. wyl?dowa?em w redakcji rozrywki jako m?odszy redaktor.

Epizod trwa? ponad rok i da? mi spor? orientacj? w zakamarkach i meandrach tego pot??nego medium. Pami?tam z owych dni redakcyjnego koleg?, znanego teraz prozaika Janusza Andermana, który tu? przed odej?ciem z pracy (podobnie jak ja by? na Krzemionkach krótko, bo tak naprawd? czym? innym ju? si? interesowa?) odbiera? telefony i na pytanie o szefa, rzuca? krótko: "Nie ma - zwolniony za alkoholizm". Pos?dzanie Micha?a Bobrowskiego o ten na?óg by?o oczywi?cie wierutn? bzdur?, ale przecie? chodzi?o o zgryw?. Jestem z krakowskim O?rodkiem z?yty do dzi? i przychodz? tam jak do domu, bo cho? przyby?o m?odzie?y, a uby?o starych (wielu na zawsze), to wci?? spotykam znajome twarze, z którymi ??czy mnie tyle wspólnych prze?y?. Lista nazwisk jest d?uga jak spis abonentów telefonicznych w ma?ym miasteczku. ?ycz? im wszystkim zdrowia i sukcesów przez kolejne 30 lat.

S?ucham nami?tnie najnowszej p?yty Bryana Adamsa "On a day like today". 14 premierowych piosenek, pi?knych, melodyjnych, wpadaj?cych w ucho, rozgrzewaj?cych rockandrollow? pulsacj?. Nie starzeje si? ten artysta i nie zmienia jego stylistyka, i to dobrze. Bo nie trzeba zmienia? dobrych, sprawdzonych patentów, gdy tak skutecznie dzia?aj?, by nas poruszy?. Zaraz, zaraz, i to stwierdza go??, który par? zda? wcze?niej t?skni? za radykalnym przemeblowaniem? Có?, mo?e Adams te? t?skni, tylko ja nie czytam jego dzienniczków.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki