Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 15 listopada


Smutno, mgli?cie, jesiennie. I w takiej aurze przychodzi nam ?wi?towa? rocznic? odzyskania niepodleg?o?ci. Jestem akurat w Pile, w?a?nie zako?czy? si? okoliczno?ciowy koncert, a po nim w centrum miasta zzi?bni?ty t?um ogl?da popisy jeszcze bardziej zzi?bni?tego zespo?u folklorystycznego, który ?piewa co? o Kasi, co nie chcia?a Jasia. W ten sposób miejscowi organizatorzy wype?niaj? publice czas pozosta?y do odpalenia fajerwerków. B?d? jedynym radosnym i ?wietlistym akcentem w ca?ym tym ponuractwie. Czy bierze si? ono z pogody, czy naszej s?owia?skiej duszy? Nie wiem. Wiem tylko, ?e miast biesiadowa?, pi?, ta?czy?, ?mia? si?, po prostu weseli?, bo oto mamy 80. rocznic? odzyskania wolno?ci, my wspominamy w zadumie, sk?adamy wie?ce, adorujemy weteranów. Radio, prasa i telewizja robi? wszystko, by ten dzie? by? uroczysty i podnios?y, bro? Bo?e nie weso?y. Zdaj? sobie spraw?, ?e listopadowa szaruga nie zach?ca do festynów pod go?ym niebem, ale nie jest tak?e wystarczaj?cym pretekstem do spuszczania nosów na kwint?.

Smutno te? zrobi?o si? nam, krakusom, po decyzji odsuwaj?cej "Wis??" od europejskich pucharów. To mo?e by? wyrok dla zas?u?onego klubu. Przeczyta?em gdzie? bardzo rozs?dny komentarz w tej sprawie, a w nim stwierdzenie, ?e najpierw trzeba zbudowa? bezpieczne trybuny, czyli przy pomocy wszystkich dost?pnych ?rodków (drogich!) wyeliminowa? bandytów z widowni, a potem zabra? si? do tworzenia dru?yny wielkiego formatu. Inwestorzy krakowskiego klubu zrobili jakby odwrotnie i gdy w pi?knym stylu wygrywali batali? na ligowych boiskach, przegrali j? nagle z... w?asn? widowni?. Mam nadziej?, ?e oprócz ?y?ki do biznesu maj? te? t? sportow? ?y?k? do walki i nie poddadz? si? w trudnej chwili, tym samym nie zostawi? "Wise?ki" na lodzie. Ci ch?opcy zas?u?yli sobie, ?eby gra? w najpi?kniejszym mie?cie na ziemi i koniec.

Nie zas?u?yli natomiast na nic siatkarze, którzy z mistrzostw ?wiata w Japonii wracaj? szybciutko. Ostatni mecz z Iranem rozegrali w czarnych strojach, jakby przewidywali ?a?ob?. Nie pojmuj? tego, wi?c jeszcze raz si? oburzam. Nie nale?? do staromodnych patriotów, którym d?wi?ki hymnu polskiego nap?dzaj? ?zy do oczu, nie mam ciarek na grzbiecie, gdy widz? or?a w koronie i bia?o-czerwon? flag?, ale przecie? do diaska, ?wiatowa promocja naszego kraju, która nast?puje w wypadku wielkich turniejów, wymaga prezentowania naszych barw i gode?, czyli naszej to?samo?ci. Ju? kiedy? w?cieka?em si? na ubran? na niebiesko reprezentacj? futbolistów, teraz razi mnie papugowato?? siatkarzy.

Pi?knie za to prezentuj? si? (mowa o strojach) nasi ci??arowcy - trwaj? bowiem tak?e mistrzostwa ?wiata w tej dyscyplinie. Rozgrywane s? w Lahti, a wi?c w Finlandii, kraju przejrzystych jezior, wiecznych ?niegów, wszechobecnej sauny i rozwini?tej ekologii. A na pomostach ludzie, którzy ze zdrowiem maj? niewiele wspólnego. Je?eli jako? mog?em patrze? na konaj?cych z wysi?ku m??czyzn, to ju? widok zdeformowanych m?odych dziewczyn (tak, tak, panie nie chcia?y by? gorsze i na tym polu) jest trudny do zniesienia. Rówie?niczki mojej córki, d?wigaj?ce ci??ary b?d?ce wielokrotno?ci? ich w?asnej wagi, maj? karykaturalne sylwetki z rozbudowanymi mi??niami tych partii cia?a, które bior? udzia? w "wyczynie". Zachodz? w g?ow?, jak kiedy? b?d? rodzi? i kogo urodz? te istoty faszerowane pigu?ami, bo bez pomocy farmakologicznej taki przyrost masy mi??niowej u 18-latek jest po prostu niemo?liwy. Okropno??.

A w sobot? w Sali Kongresowej (czemu nie w Teatrze S?owackiego?!) mi?a uroczysto?? i ciekawy koncert. 30-lecie pracy estradowej Marka Grechuty. T?um wykonawców, którzy przyjechali, by za?piewa? i w ten sposób podzi?kowa? Markowi za wszystko, co zrobi?. Gdy rozbrzmiewaj? piosenki "Serce", "Tango Anawa", "Niepewno??", wszyscy u?wiadamiamy sobie, ilu wzrusze? dostarczy? nam przez lata i jak bardzo z?yli?my si? z jego twórczo?ci?, mimo ?e cz?sto w obecnej chwili robimy co? zupe?nie innego, je?li chodzi o stylistyk?. Bo czy mo?na zestawi? z Grechut? zespó? Perfekt? Mo?na! Okazuje si?, ?e w tych literackich i lirycznych klimatach wszyscy czuj? si? ?wietnie. Ewa Bem i Ka?ka Skrzynecka, Maryla Rodowicz i Skaldowie, Rysiek Rynkowski i Zbyszek Wodecki. Nie mówi? ju? o tych, którzy wychowali si? na "Korowodzie", jak pisz?cy te s?owa.

Kiedy pierwszy raz zobaczy?em zespó? Anawa w Klubie pod Gruszk?, dozna?em ol?nienia. Brzmienie skrzypiec, altówki, wiolonczeli, gitary, fortepianu, wype?ni?o zabytkow? sal? Fontany i unios?o w inny ?wiat. Ten ?wiat pachnia? studenck? kabaretow? piwnic?, poezj?, by? na wskro? artystyczny w ma?o artystycznej gomu?kowskiej rzeczywisto?ci. A potem sam próbowa?em elementy tego ?wiata przenie?? do mojego ?piewania i pewnie tkwi? w nim do dzisiaj. Dzi?kuj? ci, Marku! Trzymaj si? zdrowo i ?piewaj d?ugo, bo takich jak Ty wra?liwców potrzebujemy bardziej ni? nam si? wydaje.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki