Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 3 stycznia


Pocz?tek ka?dego kolejnego roku to okazja do oceny, jaki by? ten poprzedni, do podsumowania dokona? minionych, stwierdzenia, co nam si? uda?o lepiej, co gorzej. W mediach pe?no plebiscytów, rankingów - przecie? takie uk?adanki kochamy ogromnie. Niesamowit? wprost jednomy?lno?? pozytywnych os?dów uzyska? Grzegorz Jarzyna, prawie murowany kandydat do Paszportu Polityki za dokonania teatralne. Sam tych dokona? by?em ?wiadkiem ogl?daj?c Gombrowiczowsk? "Iwon?, ksi??niczk? Burgunda" na Kameralnej Scenie Teatru Starego. Robi wra?enie ten spektakl, jest ?wie?y, wartki i zaskakuj?co przejrzysty. Na dodatek mamy do czynienia z odmiennym ni? dot?d spojrzeniem na tytu?ow? posta? dramatu gran? rewelacyjnie przez Magdalen? Cieleck?, tak?e cz?sto wymienian? przy okazji ró?nych fachowych notowa?.

W ogóle aktorstwo niesie rzecz ca?? jak na skrzyd?ach i nie wiadomo kim bardziej si? zachwyca? - Ann? Polony, Jackiem Romanowskim czy Mieciem Gr?bk?. Tego ostatniego znam lata ca?e, st?d poufa?e zdrobnienie imienia. Nie zapomn? jego kreacji parodystycznych, którymi przed laty ozdabia? telewizyjne "Spotkania z ballad?". Po?wi?ci? si? teatrowi z po?ytkiem dla tego przybytku i... ca?ej rzeszy domoros?ych parodystów, którzy nie mieliby czego szuka? na estradzie, gdyby Gr?bka chcia? na niej zaistnie?.

Jeszcze ?adna anegdotka zwi?zana z tym przedstawieniem. Opowiada kompozytor Jan Kanty Pawlu?kiewicz, zapalony w?dkarz i posiadacz stawu z karasiami. Dzwoni? do niego z teatru z pro?b? - ano, w?a?nie! Nie o muzyk?, tylko o to, by dostarcza? wspomnianych karasi, które w fina?owej scenie dramatu spo?ywaj?. U kogo, jak u kogo, ale u Pawlu?kiewicza zamówi?bym jedno i drugie.

W ?rod?, a wi?c w przeddzie? sylwestra, podejmuj? kolacj? trzech kolegów z klasy maturalnej. Janek Sztuka siedzi w Londynie, wpad? na ?wi?ta, Wojtek Nowak kontynuuje rodzinn? tradycj? (jego cudowna mama leczy?a mnie i moj? córk?) i robi karier? jako lekarz i naukowiec, podobnie naukow? drog? wybra? Piotrek ?wider, który swoje m?odzie?cze zainteresowania samochodowe realizuje teraz jako specjalista i rzeczoznawca. Ostatni z wymienionej trójki funduje nam jeszcze niespodziank? przemi?? w postaci skopiowanej na wideo ta?my filmowej, zapisanej, gdy?my byli uczniami "Sobka". Wierzcie - zobaczenie siebie sprzed trzydziestu ponad lat, zobaczenie kolegów, nauczycieli - to prze?ycie niezwyk?e. Jest tam moment, kiedy tworzymy kolumn? pochodu pierwszomajowego przy ul. Siemiradzkiego, przed kamienic?, gdzie do dzi? mieszka mama. M?odzie? dzier?y szturmówki i transparenty z napisami "NRF precz!". W pewnym momencie widz? okno swojego domu, a w nim ojca z Fig?, nasz? bokserk?. Takie rzeczy muruj?.

Nowy Rok witali?my u Zbyszka Preisnera ogl?daj?c imponuj?cy pokaz fajerwerków. Ta?ce i ?piewy zako?czy?em o 5 rano. A dzi? wypoczywam po tych wszystkich szale?stwach, bo lada dzie? zacznie si? m?cz?cy kierat codzienno?ci. A skoro ju? zewsz?d s?ysz? typy do tytu?u "naj" 1998 roku, to moja lista jest nast?puj?ca. Najlepsza ksi??ka - "Mitologia Greków i Rzymian" Zygmunta Kubiaka, najbardziej spektakularne wydarzenie kulturalne - film "Titanic" i jego oscarowy sukces, najwi?kszy kicz - malarstwo Kamila Sipowicza, lansowane przez ma??onk? artysty Kor? z tupetem jej w?a?ciwym, najwi?ksze odkrycie naukowe - viagra, najlepszy muzyk jazzowy - Tomasz Sta?ko, najg?o?niejszy polityk - prezydent Clinton. Jego romans z Monik? L. dowodzi, ?e jest facetem z krwi i ko?ci, podczas gdy nasi m??owie stanu s? tak antykoncepcyjni, ?e gdyby nawet kto? zarzuci? im uprawianie seksu w miejscach s?u?bowych, to i tak nikt by w to nie uwierzy?.

Autorem najwi?kszego rozczarowania sportowego by? nie sportowiec, tylko bandzior, który ugodzi? kozikiem w?oskiego pi?karza, a Wis?? wykluczy? z rozgrywek pucharowych. Najzabawniejszym satyrykiem pozostaje Andrzej Mleczko, z tego g?ównie powodu, ?e nie gada. Najbardziej wyrozumia?? kobiet? ubieg?ego roku by?a moja ?ona, a najpi?kniejsz? p?yt? "?al za..." nagra? pewien pocz?tkuj?cy zespó? krakowski Pod Bud?. Najlepszego!



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki