Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 10 stycznia


W poprzednim "Dzienniczku" za?artowa?em i uzna?em swoj? w?asn? p?yt? za najpi?kniejszy kr??ek minionego roku. A potem przeczyta?em w najpopularniejszym chyba ilustrowanym miesi?czniku s?owa Paw?a Sztompke - szefa redakcji muzycznej I Programu Polskiego Radia, który ju? ca?kiem powa?nie uzna? "?al za..." albumem roku i skomplementowa? nast?puj?co: "?liczny, rozczulaj?cy, dzia?aj?cy na sentymenty". A przed momentem zlicytowano ten kr??ek za... 1600 z?otych! Zako?czy? si? w?a?nie nasz wyst?p w G?ogowie. Przybyli?my tutaj, by doda? swój g?os do d?wi?ków Wielkiej Orkiestry ?wi?tecznej Pomocy, która znów zagra?a na pe?ny regulator.

O Owsiaku mówi si? du?o i mówi si? ró?nie. S? nawet tacy, którzy akcj? ca?? krytykuj?. Wi?c polecam im obejrzenie wspomnianego chocia?by G?ogowa w t? styczniow? niedziel?. Polecam im obcowanie z wszechobecnym euforycznym entuzjazmem m?odych i starych z??czonych jedn? ide? - zebra? jak najwi?cej pieni?dzy, czyli pomóc jak najwi?kszej liczbie tych, którzy tej pomocy potrzebuj?. Sam napycha?em jak szalony podstawiane skarbonki, a moja czarna kurtka robi?a si? coraz bardziej czerwona od serduszek. Gramy dalej!

Za par? dni smutna rodzinna rocznica. 45 lat temu ojciec mojej mamy, dziadek Stefan pojecha? nad Wis?? w okolice Skawiny zapolowa? na ba?anty. I znikn??. Wiern? wy?lic? Nor? uda?o si? z?apa? po wielu dniach - nie chcia?a odej?? z miejsca tragedii, której by?a milcz?cym ?wiadkiem. Cia?o dziadka wy?owiono z rzeki w czerwcu i do dzi? nie uda?o si? odkry? prawdziwej przyczyny nieszcz??cia. A przecie? nie wykluczano nawet zbrodni. Mo?e z tego powodu mam awersj? do pasji zwanej ?owiectwem, nie lubi? my?liwych i ideologów "szlachetnego" zabijania. Nie znosz? t?umacze?, ?e ci wszyscy go?cie z fuzjami i sztucerami s? do czego? potrzebni, bo zwierz?t mamy systematycznie coraz mniej i pewnie kiedy? wybijemy je do ko?ca. Wtedy ogrody zoologiczne zaczn? pe?ni? rol? muzeów z ?ywymi eksponatami. Tylko jak d?ugo?

Tote? odczu?em perwersyjn? jak?? satysfakcj?, mimo ?e krwio?erczych instynktów nie posiadam, gdy pokazano ca?emu ?wiatu, jak byk poturbowa? toreadora. Ten ostatni nie spodziewa? si? pono?, ?e naszpikowany jak je? ró?nymi akcesoriami do zadawania bólu, zlany posok? i s?aniaj?cy si? na nogach rogaty gladiator zdob?dzie si? jeszcze na heroiczny wysi?ek przed ?mierci? i wyrówna rachunki. Nie pojmuj? obrzydliwego zachwytu nad corrid?, który wyra?ali wielcy arty?ci (Picasso, Hemingway), bo nigdy nie pojm? jednostronnej ka?ni, pseudopojedynku, w którym jedna z walcz?cych stron praktycznie pozbawiona jest szans na prze?ycie.

Pocz?tek tygodnia przyniós? mi?? wizyt? u Grzesia Turnaua. Marynia przygotowa?a na t? okazj? pyszne jedzonko, a Antosia ugotowa?a (sama!) budy?. Dwie wilczyce Mówka i Szyszka podros?y bardzo od czasu mojej ostatniej bytno?ci w Konarach, co przynosi tak? oto konstatacj? - cho? pracujemy w tej samej bran?y, spotykamy si? rzadko, nieprzyzwoicie rzadko. Grzegorz sko?czy? przed chwil? nagrania do najnowszej p?yty i opiera si? pocz?tkowo, ale potem ulega namowom mojej ?ony i zezwala na pos?uchanie kilku pozycji ciep?ego jeszcze materia?u. Zapowiada si? ?wietnie, co mnie raduje i potwierdza s?uszno?? wyboru sprzed 15 lat, kiedy to jako jeden z jurorów studenckiego festiwalu przyznawa?em Turnauowi g?ówn? premi?.

A potem, pó?n? wieczorow? por? idziemy do Free Pubu. Co mnie tam niesie, tam, gdzie dymu papierosowego zawiesina g?sta, gdzie klientel? stanowi? ludzie w wieku mojej córki, gdzie komunikacja s?owna utrudniona g?o?n? muzyk?? Ano, niesie mnie obowi?zek mi?y, bo oto kolega serdeczny Andrzej Mleczko ko?czy 50 lat. Starszy jest ode mnie o kilka miesi?cy i ja ten jubel jeszcze mam przed sob?. A nietypowe miejsce spotkania wybra?a córka Andrzeja Ewa, która tutaj czuje si? jak ryba w wodzie. Zreszt? jubilatowi werwy te? nie brakuje i ju? po paru chwilach i paru drinkach ta?czy z energi?, o jak? go nie podejrzewa?em.

Niesiemy mu w prezencie fotografi? zrobion? podczas ?wi?t w naszym domu, fotografi? powi?kszon? do sporego formatu i oprawion?. Na niej bohater wieczoru z Monik? - swoj? lub? - przytuleni jak dwa go??bki. Andrzejowi t? drog? ?ycz? 100 lat zdrowia, bo z reszt? poradzi sobie niezawodnie. Weny mu nie braknie, zw?aszcza ?e ?yje z ob?miewania ludzkiej g?upoty, której pok?ady zdaj? si? by? niezniszczalne.

Na którym? z Andrzejowym rysunków Pan Bóg na chmurze. W jednej r?ce dzier?y grom skierowany ostrzem w dó?, drug? zas?ania oczy i mówi: "Dzisiaj wal? w ciemno". Wal, J?dru?, ?mia?o - cymba?a zawsze trafisz!



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki