Andrzej Sikorowski

Andrzej Sikorowski
Felieton ¶piewany (LXVIII)

A kiedy mi si? znudzi


A kiedy mi si? znudzi
Wznios? si? wysoko
Popatrz? w dó? na ludzi
Rozparty na ob?oku

Rozejrz? si? po ?wiecie
Co cztery strony ma
I kop? lat na grzbiecie
I oceany dwa

Istnienia sens odgadn?
I sprawdz? wreszcie sam
Kto winien jest naprawd?
Czy ?wi?ty czy te? dra?

Wyja?ni? wszystkie tajemnice
I b?d? drwi? z uczonych g?ów
Wszystko wymierz? wszystko zlicz?
I drogi zbadam mlecznych dróg

Wieczorem miasto poogl?dam
Po którym zszed?em ulic szmat
I zajrz? do twojego okna
Czy kogo? ju? przy sobie masz

A potem nagle wróc?
Jak gdyby nigdy nic
Niebia?skie szaty zrzuc?
I wejd? w szary ?wit

I pewnie b?d? pyta?
Czy dobrze mi czy ?le
I co tam w górze s?ycha?
I wtedy powiem ?e...
?e kiedy mi si? znudzi....

Jest w tym pewnie jaka? ukryta odwieczna ludzka t?sknota za fruwaniem, chocia? wyznam szczerze - lata? (samolotem) panicznie si? boj?. I za ka?dym razem, gdy musz? korzysta? z us?ug lotnictwa (zdarza si? to niestety do?? cz?sto), korzystam tak?e z dobrodziejstw p?ynów nios?cych zapomnienie, czemu z kolei sprzeciwia si? moja w?troba. O zbawiennym dzia?aniu tych?e p?ynów ?wietnie wiedz? pracownicy linii lotniczych i nie sk?pi? trunków. Zauwa?y?em to, ?e gdy zaczynaj? polewa? ze zdwojon? energi?, wr?cz namawiaj? do picia, to zaraz pilot naka?e naka?e zapi?cie pasów, bo obszar wzmo?onych turbulencji, czyli miotania samolotem w przestworzach. A na chmurze by?oby pewnie cicho, spokojnie, mi?kko i bezpiecznie.


powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki