Andrzej Sikorowski

No to chodu


Takim ?argonowym zwrotem nazywali?my sytuacj? wymagaj?c? natychmiastowego oddalenia si? z jakiego? miejsca. Jest ma?o precyzyjny a nade wszystko nielogiczny. Przemieszcza? si? szybko, znaczy przecie? biec. Ten paradoks trapi od lat jedn? z konkurencji lekkoatletycznych - która notabene przynios?a nam wiele medalowych sukcesów. Nie wiem czy wymy?lono kiedy? bardziej durny sposób wspó?zawodnictwa, sprzeczny z nasz? fizjologi? i motoryk?. Je?li cz?owiek ma si? ?ciga?, czyli zd??a? do celu najpr?dzej jak potrafi, to po prostu biegnie. Zakazanie takiego sposobu poruszenia si? tworzy sport kaleki, zdeformowany, ?mieszny. To tak jakby zabroni? oszczepnikowi brania zamachu, skoczkowi rozbiegu, to tak jakby p?ywacy mogli u?ywa? tylko nóg a kolarzom zakazaliby peda?owania. Pod?wiadomo?? zawodników jest jednak silniejsza ni? najlepsze nawet wytrenowanie, dlatego podbiegaj? na trasach nara?aj?c si? na nieustaj?ce szykany s?dziów. Ci ostatni zreszt? korzystaj? skwapliwie z okazji i pozbywaj? si? konkurentów swoich faworytów. Nagra?em kiedy? na kasecie wideo chodziarskie zmagania. Kiedy potem odtwarza?em zapis w zwolnionym tempie, zorientowa?em si?, ?e na pocz?tku dystansu wszyscy sportowcy z wieloosobowej grupy ?amali kardynalny przepis, który ka?e pozostawanie w nieustannym kontakcie z pod?o?em. Wszyscy bez wyj?tku "zaliczali " faz? biegu niedopuszczaln? w tej konkurencji. Po co wi?c niezrozumia?y gwa?t na w?asnym organizmie i po co ca?y ten ambaras? Ceni? i szanuj? dorobek Roberta Korzeniowskiego - mia?em zreszt? przyjemno?? zna? mistrza osobi?cie i stwierdzi?, ?e jest sympatycznym i m?drym go?ciem. Dlatego czekam z niecierpliwo?ci? na moment gdy opu?ci on szeregi kr?c?cych ty?kami ch?optasiów. ?ywi? tak?e cich? nadziej? ?e kto? wpadnie na my?l, by ca?e to skorumpowane chodziarskie towarzystwo rozp?dzi? na cztery wiatry. Co napisawszy id? na spacer. Biegiem.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki