Andrzej Sikorowski

"Andrzej Zaucha - krótki szcz??liwy ?ywot"

[...] Zna?em Andrzeja bardzo, bardzo d?ugo, ale my?my si? nie przyja?nili, nie odwiedzali?my si?, mo?e by?em u niego dwa razy. Zbli?yli?my si? dopiero po ?mierci El?biety. To by?o takie zbli?enie polegaj?ce na tym, ?e my i w ogóle wi?kszo?? znajomych odczuwali?my rodzaj obowi?zku, ?eby go jako? podtrzyma? w tym nieszcz??ciu. On strasznie prze?ywa?, w zwi?zku z czym ka?dy stara? si?, ?eby Andrzej zago?ci? chocia? raz u niego w domu, ?eby przyszed? na obiad, na kolacj?, ?eby si? rozerwa?, ni my?la? tylko o tym nieszcz??ciu. Zacz?? u nas bywa?. To znaczy nie by?o takiego dnia, je?eli by? w Krakowie, ?eby nie by? u nas chocia? raz. Bardzo cz?sto meldowa? si? rano na kaw?, cz?sto te? przychodzi? wieczorem. Przy czym miewa? zaskakuj?ce pomys?y. Potrafi? wyj?? od nas o dziesi?tej wieczorem, po czym zadzwoni? o jedenastej, ?e mo?na by jeszcze posiedzie? i meldowa? si? z powrotem o dwunastej.

[...] Ja unikam s?owa przyjaciel. By? to ?wietny, wspania?y kumpel. Zw?aszcza mojej ?ony, bo Andrzej mia? dar obcowania z kobietami. Przy tej swojej szorstko?ci potrafi? by? bardzo wra?liwy, szarmancki.


[...] Czy by? kobieciarzem? Nie! Zdecydowanie nie. Ja znam ca?? mas? facetów, o których mo?na by powiedzie? co? takiego. O Andrzeju nie. Je?eli do tego b?dziemy podchodzi? tak, ?e jego kobiety lubi?y, bo by? popularny, zdolny, utalentowany, lubiany w towarzystwie, to pokazywanie si? z nim by?o rzecz? niew?tpliwie przyjemn?. Ka?da kobieta, gdyby on jej z?o?y? propozycj? pój?cia do znajomych, czy na imprez?, to na pewno by z niej skorzysta?a. Bo to fajnie przy boku Zauchy si? pokaza?. Ale on tych mo?liwo?ci które mia?, nie wykorzystywa?. Ja mog? to powiedzie?, bo cz?sto je?dzi?em z nim w trasy i wiem, jak wygl?da ?ycie hotelowe, jak wygl?da wolny czas po koncertach. Jest to w?a?ciwie nieustaj?ca okazja bycia w towarzystwie. To jest zawód, który ma wkalkulowane jakby w sam? istot? swoj?, bycie w towarzystwie, bycie z kobietami, spo?ywanie alkoholu itd. Andrzej nie wykorzystywa? zdecydowanie ani pozycji, ani sukcesu do tego, by ci?gn?? si? za nim jaki? sznur romansów.

[...] W zwi?zku z tym, ?e my?my si? wcze?niej znali z Krzy?kiem Piaseckim, wpadli?my na pomys?, ?e maj?c w sk?adzie satyryka, estradowego piosenkarza, który wszystko za?piewa i takiego go?cia graj?cego na gitarze mo?emy przygotowa? zupe?nie strawn? sk?adank?, bazuj?c? na tym, ?e jest nas trzech. Czyli, ?e b?dziemy stanowili mobilny sk?ad, ?atwy do przemieszczania, pakuj?cy si? do jednego auta, nie wymagaj?cy jakiej? wielkiej aparatury itd. I tak zrodzi? si? pomys? wyst?powania we trójk?. Nazwali?my to ?Sami?. No, bo Krzysiek by? po ró?nych perturbacjach kabaretowych, tutaj postanowi? stan?? na w?asnych nogach, ja by?em sam z gitar?, bo bez grupy ?Pod Bud??, Andrzej sam, bo bez towarzysz?cej mu ekipy, tylko z ?tasiemk?? na której mia? nagrane pó?playbecki swoich piosenek. I ten sk?ad po prostu zacz?? si? podoba?. Leitmotivem tego by?a piosenka ?Sami?. My?my z Andrzejem ?piewali jeden duet na ?ywo. Wszystko to mia?o charakter zabawy, na przyk?ad w czasie numerów Kray?ka, cz?sto z Andrzejem nie schodzili?my z estrady, tylko co? tam dopowiadali?my, przekomarzali?my si?, rodzi?y si? ?arty na gor?co. Raz by?y ona lepsze, raz gorsze, ale ludzie czuli, ?e jest to taka wspólna zgrywa. Wyczuwali równie?, ?e my si? ?wietnie ze sob? czujemy. Bo rzeczywi?cie, my?my si? rewelacyjnie uzupe?niali. W samochodzie, w hotelu, na koncertach atmosfera by? wspania?a.

[...] Mieli?my bardzo du?o propozycji grania w?a?nie ?Samych?. Tragiczna ?mier? Andrzeja przerwa?a to wydarzenie. Zespó? /"Sami?/" przeszed? do historii, zosta? po nim jeden plakat. I przede wszystkim wspomnienie, bo to by? kawa? wspaniale sp?dzonego czasu.

[...] Andrzej to by? taki cz?owiek, ?e jego wra?liwo?? powodowa?a, ?e otacza? si? pancerzem obcesowo?ci , takiej szorstko?ci, która u niego jednak by?a pozorna, ale jak si? nieraz otwiera?, to potrafi? powiedzie? przy wódce na przyk?ad co? takiego: ?wiecie, ja dzi?kuj? Bogu, ?e dane mi by?o spotka? si? z wami?.

[...] Potrafi? by? niezno?ny, ale tylko wtedy gdy mia? racj?. A niestety, w kontaktach na linii np. zespó? ? akustyk ( a grywa?o si? cz?sto na przypadkowej aparaturze ) powstawa?y konflikty. Andrzej strasznie nie tolerowa? niekompetencji. Jak widzia?, ?e kto? jest ?g?uchy?, ?e nie potrafi tych kabli pod??czy?, to potrafi? poinformowa? go o tym w szorstkiej formie.

[...] Przede wszystkim lubi? si? ?mia? i opowiada? dowcipy. Je?eli nawet kierowany impulsem, bo by? do?? impulsywny, od?o?y? s?uchawk?, to potrafi? zadzwoni? za dwie godziny i przeprosi?. W ogóle, to by? cz?owiek, który potrafi? u?ywa? s?owa ?przepraszam?.


[...] Jakie mia? wady jako wokalista? Ja uwa?am, ?e je?li chodzi o wokal, to nie mia? ?adnych. ?piewa? nienagannie czysto. Pod tym wzgl?dem, je?eli chodzi o jego muzykalno??, si?? g?osu, skal?, to mia? niewiarygodne warunki. Nie s?dz?, ?eby w ogóle w powojennej polskiej estradzie kto? taki si? pojawi?. Nikt go jeszcze nie zast?pi?.

[...] Czy by? dobrym kucharzem? Tak. On bardzo lubi? pichci?. Robi? wspania?? pizz?. Ciasto robi? na ni? robi? rewelacyjne, to by?a poezja. By? typem piknika. Lubi? je?? i pi?. Wspaniale czu? si? przy stole. Czynno?? biesiadowanie niezwykle go zajmowa?a. Jak ju? by?o podane i nalane, on si? wtedy rozlu?nia?, wyzwala?. Chocia? walczy? troch? z tym swoim takim nieopanowanym ?akomstwem

[...] Jakim by? kierowc?? Lubi? samochody du?e, bo czu? si? w nich bezpiecznie. Cz?sto przy ich zakupie nabierano go, bo Andrzej by? cz?owiekiem ?atwowiernym i nigdy u nikogo nie zak?ada? ch?ci oszukania.

[...] ?y? z dnia na dzie?... Ten moment zastanowienia wynika z tego, ?e nie chcia?bym go skrzywdzi?, bo powiedzie? o kim?, ?e ?yje z dnia na dzie?, stawia go w kategorii jakby lekkoducha. Ale jest rzecz? charakterystyczn?, ?e Andrzej nie mówi? o przysz?o?ci, a je?eli o niej mówi?, to nie najlepiej i to w kontek?cie siebie samego. Jak teraz go nie ma, to strasznie ?atwo jest podporz?dkowa? to pod jaki? tam termin w stylu fatum, przeczucie etc.

[...] Cz?sto powtarza?, ?e nie mo?e si? pogodzi? si? ze ?mierci? El?biety, ?e na dobr? spraw? to wszystko, co si? zdobywa, jest prowizoryczne, ta jego kariera, powodzenie, pieni?dze itd. Wiedzia?, ?e konieczna jest egzystencja, bo jest Agnieszka i trzeba j? wychowa? i da? jej start w doros?e ?ycie, ale równocze?nie jakby nie my?la? o tej przysz?o?ci? mo?e stara? si? nie my?le?.

[...] Jego plany dotyczy?y g?ównie kalendarza imprez. Bardzo chcia? pojecha? do Ameryki, a nigdy mu nie by?o dane. O takich marzeniach szeroko rozumianych nigdy nie mówi?.

[...] Ja s?dz?, ?e tragizm tego, co si? sta?o polega na tym, ?e jeste?my wychowani w takim, a nie innym kraju i nigdy nie zak?adali?my ameryka?skiego scenariusza tej sprawy. To by?o dla nas irracjonalne, ?e jak on mówi? o strachu, to my?my go zbywali. Obwiniam siebie i wspólnych znajomych, ?e nie próbowali?my przeciwdzia?a?, ale my?my po prostu uwa?ali, ?e to jest jaka? bzdura. To si? sta?o we czwartek, a we wtorek by?a rejestracja tych ?Pastora?ek? u Krzy?ka Jasi?skiego w Teatrze STU. Potem poszli?my do Piaseckich do domu. By? Andrzej, by?a moja ma??onka, byli Piaseccy. Popijali?my wódeczk? i on w pewnym momencie powiedzia?, ?e mu ten facet grozi. Zacz?li?my spekulowa? na ten temat. Piasecki chcia? z nim porozmawia?, ja uwa?a?em, ?e trzeba zawiadomi? policj?, ale tak w rezultacie ta rozmowa do niczego nie doprowadzi?a. Wyszli?my stamt?d i zaproponowali?my Andrzejowi, ?eby szed? do nas, je?eli boi si? pustego miasta noc?. Ale on jakby si? otrz?sn?? z tej rozmowy, powiedzia?, ?e nie ma ?adnej sprawy i pojecha? do domu. Up?yn??y jeszcze dwa dni i to si? sta?o. W tym dniu by?y moje urodziny i Andrzej mia? do nas przyj??. Czekali?my na niego. Jak ta wiadomo?? dotar?a do mnie, dopiero wtedy u?wiadomi?em sobie, ?e czasami trzeba dmucha? na zimne. Niestety by?o ju? po fakcie. Ju? nic nie mogli?my zrobi?.

- Andrzej Sikorowski - "Andrzej Zaucha - krótki szcz??liwy ?ywot"

  w górę