Andrzej Sikorowski

Pasjans na dwóch


Andrzej Sikorowski i Grzegorz Turnau. Dwaj znakomici muzycy. Ich drogi w pewnym momencie skrzy?owa?y si?. Stworzyli razem ?Pasjans na dwóch? ? program muzyczny, w którym oprócz wspólnego ?piewania muzycy wspominaj? ró?ne historie i ludzi. Z tym repertuarem zawitali do stolicy Wielkiej Brytanii. Zagrali dwa ?wietne koncerty dla polonijnej publiczno?ci. Z Andrzejem Sikorowskim umawiam si? na wywiad w domu Pani Ewy Becli, na której zaproszenie muzycy przyjechali do Londynu. Siadamy w saloniku z fortepianem. Andrzej Sikorowski jest powa?ny, s?ucha uwa?nie pyta?, rzeczowo odpowiada. W pewnym momencie do salonu wchodzi Grzegorz Turnau, dosiada si? do sto?u i wywiad zamienia si? w ciekaw? rozmow? dwóch muzyków, którzy rozmawiaj? o wspólnym programie artystycznym i o pomys?ach na przysz?o??. Mówi? te? o tym, dlaczego woda sodowa nie uderza im do g?owy i o tym, co ich najbardziej urzek?o w Londynie.

Cooltura: Sta?e przemieszczanie si? to motyw przewodni naszego ?ycia. Ju? si? wydaje, ?e cz?owiek wyszed? na prost?, a tu kolejny zakr?t i okazuje si?, ?e l?dujemy, np. w Londynie, albo w Stanach - jak ?piewa Pan w piosence ?Nie pytajcie jak by?o?. Ja jednak zapytam, jak by?o na wyje?dzie, jak by?o np. w Ameryce?

Andrzej Sikorowski: W moim zawodzie przemieszczanie si? to nieod??czny aspekt ?ycia. Nawet kiedy? z Grze?kiem Turnauem ?artowali?my, jakby to by?o fantastycznie, gdyby publiczno?? na nasze koncerty przyje?d?a?a do Krakowa autokarami. Wtedy nie musieliby?my si? rusza? z naszego miasta. Szkoda, ?e jest to niemo?liwe. Podró?owanie sta?o si? czym? tak oczywistym, ?e dla ludzi, którzy nie podró?uj? moje przemieszczanie si?, pakowanie, przygotowania do podró?y s? czym? szokuj?cym. Kiedy mój ojciec dowiedzia? si?, ?e nast?pnego dnia lec? do Nowego Jorku, zapyta?: Czy jeste? ju? spakowany? Kiedy odpowiedzia?em, ?e nawet nie zacz??em, nie potrafi? w to uwierzy?. Dla niego by?aby to wyprawa, do której przygotowywa?by si? pó? roku wcze?niej.

A czy kiedykolwiek poczu? Pan na w?asnej skórze, co to znaczy t?skni? za domem, za krajem, za ulubionymi miejscami?

AS: W jakim? sensie tak, chocia? nigdy los nie skaza? mnie na d?ugie przebywanie za granic?. W czasach studenckich je?dzi?em na saksy. Sp?dza?em wakacje na sadzeniu truskawek lub na zbieraniu tulipanów w Szwecji. Je?dzi?em te? po Stanach, po Australii, ale to by? s?odki aspekt emigracji. Bo je?li jest si? takim emigrantem, którego wo??, pokazuj? egzotyczne miejsca, a do tego jeszcze pozwalaj? wyst?powa?, zarabia?, bij? brawo, doceniaj? - to w takim uk?adzie nie cierpi si? z powodów emigracyjnych i nostalgia czy t?sknota za krajem nie jest a? taka silna.

Koncertowa? Pan du?o w Ameryce. Czy tamtejsza publiczno?? ró?ni si? od londy?skiej?

AS: Nie ma dla mnie publiczno?ci londy?skiej, nowojorskiej, krakowskiej, paryskiej - jest jedna publiczno??: polska. ?atwiej mi jednak dotrze? do publiczno?ci emigracyjnej, mo?e dlatego, ?e s? to ludzie bardziej wra?liwi na nuty nostalgiczne. Je?eli si? t? nut? w odpowiedni sposób tr?ci, to si? ?za w oku kr?ci i publiczno?ci i mnie, bo wzruszenie si? udziela.

Gdyby nadarzy?a si? okazja, czy jest jaka? si?a, która wyci?gn??aby Pana z Krakowa na d?u?ej?

AS: Ja bym wola?, ?eby taka si?a si? jednak nie pojawi?a. By? taki moment w moim ?yciu, kiedy wyjazd z Krakowa sta? si? bardzo realny. Og?oszono stan wojenny, moja córka Maja mia?a wtedy zaledwie roczek. W trosce o najzwyklejsze bezpiecze?stwo moich najbli?szych pomy?la?em, aby na jaki? czas wyjecha? do Grecji - kraju mojej ?ony - i tam przeczeka? zawieruch?. W Ministerstwie Spraw Wewn?trznych powiedzieli mi, ?e nie ma ?adnych przeszkód wyjazdu dla mojej ?ony, bo jest obywatelk? Grecji, mog?a te? wzi?? ze sob? dziecko. Kiedy zapyta?em, jak wygl?da sprawa ze mn?, to mi zaproponowano one way ticket, czyli mog?em wyjecha?, ale bez prawa powrotu. Nie zdecydowa?em si?. Tak jako? jestem przywi?zany do Krakowa. ?ona z córk? pojecha?y, ja zosta?em na miejscu. Nie chcia?bym kolejny raz stan?? przed konieczno?ci? wyjazdu z w?asnego kraju.

Uprawia Pan ambitny, ale i trudny zawód: poezja ?piewana. W dzisiejszych czasach wydaje si?, ?e z takim repertuarem jest do?? trudno si? przebi?. Po co Pan to robi? ?eby si? nie nudzi?, czy ?eby by? szcz??liwym?

AS: I jedno, i drugie. Kiedy zaczyna?em, prawie 30 lat temu - to paradoksalne - ale tamte czasy by?y ?atwiejsze dla ?piewaj?cych poetów. Teraz jest wolno??, demokracja, rynek jest nastawiony na towar, który ma si? ?atwo sprzedawa?, dlatego troszeczk? po macoszemu traktuje si? to, co jest odrobin? ambitniejsze. Na szcz??cie moje nazwisko i nazwa zespo?u Pod Bud? to nazwa, któr? przez lata zd??yli?my sobie wypracowa?. Pomimo, ?e media traktuj? nas po macoszemu, to telefon jeszcze dzwoni i s? zaproszenia na kolejne koncerty. Grupa Pod Bud? gra wi?cej koncertów w ci?gu roku, ni? arty?ci, którzy s? ca?y czas przez media lansowani i nadawani. Jak wida? popularno?? nie zawsze przek?ada si? na sympati?. Przyk?ad? Stare Dobre Ma??e?stwo. Na pró?no szuka? ich w telewizji czy w radiu, za to na koncertach zawsze maj? pe?ne sale, a ludzie ?piewaj? z nimi od pierwszej do ostatniej nuty.

Kiedy? us?ysza?am takie zdanie, ?e ka?dy z nas powinien przynajmniej raz w ?yciu zmieni? zawód. Wiem, ?e pisze Pan równie? felietony, czyli uprawia Pan te? dziennikarstwo. Zastanawiam si?, gdyby przysz?o Panu napisa? felieton do londy?skiej Cooltury, to o czym on by by??

AS: Podejrzewam, ?e by?yby to migawki zwi?zane z Krakowem, pisa?bym o tym, co dzieje si? w Polsce, a do czego londy?ska publiczno?? nie ma dost?pu ze wzgl?dów oczywistych.

Ludzie, którzy nie maj? marze?, zaczynaj? si? starze?. Czy to prawda?

A S: Proces starzenia si? jest biologiczny, nie mamy na to wp?ywu, nie potrafimy go zatrzyma?. Co innego m?odo?? duszy, która jest zawiadamiana przez stron? psychiczn?. Zdarza si?, ?e ludzie m?odzi z pow?ok? cielesn? trzydziestolatków s? psychicznymi starcami. S? te? ludzi starzy, tacy jak np. genera?owa Andersowa, która ma tak m?ody umys?, ?e nigdy si? nie zestarzeje. Marzenia s? zwi?zane z naszym stanem intelektu. Marz? ludzie, którzy wiedz? co? wi?cej ni? to, ?e trzeba rano wsta?, zje?? ?niadanie, i?? do pracy. Marzenia odm?adzaj?, to na pewno.

Pozosta?my przy temacie marze?. Czy wybra?by si? Pan do wró?ki na Piwn? 7, aby sprawdzi? czy marzenia si? spe?ni??

AS: Nie. Nale?? do tej mniejszo?ci ludzi, których nie interesuje przysz?o??. Nie uruchomi?bym wehiku?u czasu, aby uda? si? do przysz?o?ci i zobaczy? siebie czy Londyn za 20 lat. Nie interesuje mnie przysz?o??. Natomiast ch?tnie cofn??bym si? w czasie, aby pozna? Kraków sprzed 100 lat. Do wró?ki nie wybra?bym si?, bo nie interesuje mnie, kiedy znowu udam si? w podró?, kiedy si? rozchoruj?, albo ?e mam uwa?a? na przej?ciach kolejowych. Mimo ?e uprawiam tak metaforyczny zawód, to jestem osob? bardzo racjonaln? i st?paj?c? pewnie po pod?o?u. Nie mam zaci?cia mistycznego.

Gdzie najcz??ciej w Krakowie mo?na spotka? Andrzeja Sikorowskiego? W Masce, w Rio a mo?e w Vis a Vis?

AS: Latem mo?na mnie spotka? na Rynku G?ównym w Vis a Vis, tam te? zbieraj? si? Piwniczanie. Zazwyczaj siedz? w ogródku, popijam herbat? i obserwuj? ludzi. Nie przepadam za Vis a Vis, kiedy nastaje pora s?otna, bo wtedy to miejsce zamienia si? w male?ki zadymiony lokalik. Na zim? przenosz? si? do Maski. To miejsce secesyjne, troch? jak za czasów Ksi?cia Józefa. Tamtejszy wystrój dzia?a na moj? wyobra?ni?. W takich bibelociarniach, antykwariatach czuj? si? dobrze.

Jakie s? pa?skie najbli?sze plany zawodowe?

AS: W pa?dzierniku uka?e si? p?yta ?Kraków ? Saloniki?. Muzyk? i s?owa na t? p?yt? napisa?em dla swojej córki. Niektóre piosenki ?piewamy razem w duecie. To dziesi?? polskich piosenek premierowych i pi??, które Maja ?piewa po grecku. Majka przed?u?a mój ?yciorys estradowy. Mam ?wiadomo??, ?e jestem bli?ej ko?ca tej zabawy, ni? pocz?tku. Ona dopiero stawia pierwsze kroki. Chc? jej w tym pomóc, a potem, by? mo?e, doczekam tej satysfakcji, ?e moje dziecko ju? samodzielnie sobie poradzi.

Od lat koncertuje Pan z Grup? Pod Bud?, czekamy na premier? wspólnej p?yty z córk? Maj? ?Kraków ? Saloniki?. Na scenie pojawia si? Pan równie? z Grzegorzem Turnauem, który jest z nami przy rozmowie, dlatego kolejne pytanie skieruj? do obu Panów. Na scenie s? Panowie niezwykle zgrani. Czy to kwestia wy?wiczenia, czy si?a naturalno?ci i spontaniczno?ci?

AS: Nasz program nie ma sztywnych ram. Bronimy si? przed rutyn?. Za?o?enie wspólnego ?piewania to pewna dowolno?? i improwizacja, nawet taka, która nas samych czasami zaskakuje. Cz?sto zdarza si?, ?e dopiero na scenie rodzi si? nowy ?art, albo ciekawa riposta.

Grzegorz Turnau: Wa?ne jest te? to, aby pami?ta?, ?e ka?dy z nas do wspólnego koncertowania przychodzi ze swojej drogi. Andrzej z o wiele d?u?szej ni? moja. Spotkanie pod tytu?em ?Pasjans na dwóch? to sytuacja, kiedy obaj wysiadamy z autobusów swojej w?asnej twórczo?ci i wsiadamy do jednego ma?ego, kameralnego kabrioletu, w którym ?aden z nas si? nie napina, ?eby udowodni?, ?e jest cz?owiekiem orkiestr?. Za?o?eniem ?Pasjansa na dwóch? jest naturalno??, a podstawowe instrumenty to gitara, fortepian i moja ma?a harmonia, która si? pojawia w kilku utworach.

A w ?yciu prywatnym, te? si? Panowie tak wspaniale dogaduj? jak na scenie?

GT: W ?yciu prywatnym najwa?niejsza jest harmonia, wa?niejsza ni? fortepian.

AS: Grzegorz wspomnia? o tych dwóch autobusach, którymi si? poruszamy. W efekcie jest tak, ?e w miesi?cu potrafimy zagra? razem kilka koncertów, ale jest te? tak, ?e przez kilka miesi?cy na pojawiamy si? razem na scenie, bo np. jeste?my po dwóch stronach Polski, albo si? mijamy. Kiedy ju? si? ponownie spotkamy, aby razem zagra?, to za ka?dym kolejnym razem jest to co? odkrywczego, bo w to nasze wspólne granie wnosimy kolejne do?wiadczenia.

GT: Poza tym ?Pasjans na dwóch?, mo?e dlatego, ?e nie jest to du?y zespó?, zabra? nas w kilka pi?knych miejsc np. do Londynu, Kalifornii, Wiednia, Rzymu.

Kim jest ten p?owow?osy gitarzysta, co ?piewa o pogodzie? Tak pomy?la? Grzegorz Turnau o Andrzeju Sikorowskim, kiedy po raz pierwszy zobaczy? go w programie telewizyjnym w 1979 roku. A jaka by?o reakcja Andrzeja Sikorowskiego, kiedy po raz pierwszy us?ysza? m?odego Turnaua?

AS: Moje spotkanie z Grzegorzem by?o do razu zawodowe. Zasiada?em w jury festiwalu studenckiego, w którym Grzegorz bra? udzia? i który te? wygra? w 1984 roku. Podpisuj?c werdykt jury troch? te? przy?o?y?em si? do jego sukcesu.

GT: To by?o jury moich marze?. Zasiedli: Marek Grechuta, Jan Kanty Pawlu?kiewicz, Zygmunt Konieczny, Krzysztof Litwin, Jan Kaczmarek. Jak wylaz?em na scen? i zobaczy?em to towarzystwo, to nogi mi si? ugi??y.

AS: Mia?em przecieki od kolegów, którzy widzieli ju? Grzegorza wcze?niej na jakiej? gie?dzie eliminacyjnej. Mówili, ?e jest taki m?ody cz?owiek, ?e w dobrym idzie kierunku. Ja dopiero na tym studenckim festiwalu mog?em to zdiagnozowa? i nie mia?em ?adnych w?tpliwo?ci, ?e pomimo m?odego wieku - wtedy mia? zaledwie 17 lat - jest to cz?owiek, który ma co? do opowiedzenia, a to najistotniejsze dla zjawisk estradowych. Forma mnie a? tak nie porywa jak w?a?nie propozycja. Grzegorz zaistnia?. Przez lata spotykali?my si?, wymieniali?my u?ciski d?oni. Min??o par? lat i przypadek sprawi?, ?e wyst?pili?my razem. Napisa?em piosenk?, która zosta?a pomy?lana dla dwóch krakusów. Trzeba by?o znale?? tego drugiego i tak jako? pad?o na Grzegorza.

GT: Wybra? mnie tylko dlatego, bo akurat przechodzi?em ulic? i Andrzej mnie zaczepi?.

AS: Ale te? dlatego, ?e mamy podobn? estetyk?. Gdyby?my razem przejrzeli program londy?skich spektakli czy musicali, to prawie jestem pewien, ?e wybraliby?my podobne rzeczy, które chcieliby?my zobaczy?.

GT: A potem, po koncercie, czy musicalu i tak zgodnie poszliby?my do pubu.

Pojawiacie si? na scenie i za ka?dym razem odnosicie sceniczny sukces. W POSK-u dawno nie by?o tak udanego koncertowania i tak licznej publiczno?ci. Co trzeba zrobi?, aby woda sodowa nie uderzy?a do g?owy?

AS: Nie s?dz?, ?e istnieje recepta na wod? sodow?.

GT: Ka?dy artysta jest pró?ny.

AS: Nie ma estradowca, na którym owacja na stoj?co nie zrobi wra?enia. Jest to bardzo mi?e i na pewno ?echce pró?no?? cz?owieka. Woda sodowa jest objawem ma?o?ci. Ludzie, którzy szybko uznaj?, ?e s? mistrzami ?wiata, to zdaje si?, ?e nie maj? rozbudowanego aparatu krytycznego, którym ka?dy rozs?dny cz?owiek - a uwa?am si? za w miar? rozs?dnego cz?owieka - si? obmierza. Mój aparat krytyczny pozwala mi stwierdzi?, czego nie umiem zrobi?, jakie mam braki, pozwala mi zachowa? dystans a tak?e uzbroi? si? w pewien spokój, kiedy wokó? mnie zacznie robi? si? cicho i zbli?y si? nieuchronny koniec zabawy.

GT: Bardzo wa?n? rzecz? jest ci?g?a potrzeba przebywania z artystami, którzy s? ode mnie lepsi. Instynktownie to robi?em od pocz?tku kariery. Spogl?dam zawsze do góry. Jest wirtuoz gitary - to ja chc? z nim pracowa?, po to, aby móc si? czego? od niego nauczy?.

?Pasjans na dwóch? to duet dwóch m??czyzn. A jak uk?ada si? Panom zawodowa wspó?praca z kobietami?

GT: Mam za sob? mnóstwo przygód estradowych z kobietami. Ostatni? p?yt?, któr? nagra?em, a która uka?e si? w listopadzie, to duet z Ann? Mari? Jopek. P?yta nosi tytu? ?11.11?. Dlaczego taki tytu?? Bardzo lubi? t? godzin?, a poza tym to moja jedenasta p?yta. Wcze?niej gra?em te? m. in. z Justyn? Steczkowsk?, z Beat? Robotyck?. Musz? przyzna? - z przykro?ci? dla Andrzeja ? ?e milej patrze? na ?adn? dziewczyn?, ni? na ?ysawego jegomo?cia. Jednak, w przeciwie?stwie do Andrzeja, z kobietami po koncercie nie chodz? na piwo.

AS: Od lat gram z Ann? Treter w zespole Pod Bud?, od jakiego? czasu koncertuj? te? z córk?. Zupe?nie inaczej zachowuj? si?, kiedy na scenie pojawia si? kobieta. Kobieta zmienia nasze obyczaje, nawyki, s?ownictwo. Staramy si? kontrolowa?, np. nie przeklina?, chocia? to wcale nie jest ?atwe. Ale rzeczywi?cie, jest co? takiego jak wi?? m?sko-m?ska, chocia?by polegaj?ca na tym pubie wspomnianym przez Grzegorza.

A prywatnie? Najwa?niejsze kobiety w ?yciu?

GT: Powiem co? bardzo banalnego: matka, ?ona, córka i jeszcze babci? dorzuc?.

AS: Ja ju? akurat babci nie mam. Ale u mnie jest podobnie. To moja mama, ?ona, z któr? jestem od 30 lat i córka, która oprócz tego, ?e jest moim dzieckiem, to dodatkowo wyzwala sentymenty, bo wszystko wskazuje na to, ?e b?dzie przed?u?eniem mojej dzia?alno?ci artystycznej. Nic wi?cej na temat kobiet mojego ?ycia nie jestem w stanie powiedzie?.

GT: Za to piosenek napisa? du?o ? to go usprawiedliwia.

Spotykamy si? w Londynie. Czy maj? tu Panowie swoje ulubione miejsca?

GT: Po raz pierwszy do Londynu przyjecha?em z ojcem jako trzynastolatek. Z tego wyjazdu zapami?ta?em scen? z Regent?s Park, gdzie jedli?my kanapki, bo wtedy nas, biednych Polaków, nie by?o na nic innego sta?. To by? jedyny posi?ek w ci?gu ca?ego dnia. Wielkie wra?enie zrobi? na mnie wtedy tak fantastycznie utrzymany londy?ski park. Pó?niej pojawia?em si? w Londynie kilkakrotnie w drodze do dalekich krajów, lub przyje?d?aj?c na koncerty. Za ma?o si? jednak oswoi?em z tym miastem, aby mówi? o ulubionych miejscach. Na pewno b?d? dobrze pami?ta? okolice Strandu, gdzie byli?my na musicalu.

AS: Mój Londyn to migawki. Polubi?em St Caterine?s Dock. Ciekawie jest te? na Portobello - t?um, du?o antyków. Podejrzewam, ?e takich miejsc w Londynie jest bardzo du?o. Musz? jednak przyzna?, ?e w moim rankingu odwiedzanych przez mnie miast Londyn nie jest najwy?ej w notowaniach. Mo?e dlatego, ?e Londyn wydaje mi si? szary. To najwyra?niej kwestia pogody.

Rozmawia?a Joanna Biszewska

2005-10-08 - Cooltura - Pasjans na dwóch

  w górę