Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 19 grudnia


Do Wiecznego Miasta przylecia?em we wtorek. Przywita?o nas ulew?, pono? normaln? o tej porze roku, ale uci??liw? bardzo dla wszystkich spragnionych jak my zwiedzania, ogl?dania, spacerowania. Mokniemy zatem bohatersko i próbujemy dotkn?? wszystkiego ze ?wiadomo?ci?, i? tydzie? to ?miesznie ma?o, by pozna? co?, na co wed?ug porzekad?a W?ochów potrzebne co najmniej jedno ?ycie. Mieszkamy w centrum, w Pa?acu Blumenstihla, gdzie znalaz? sw? siedzib? Instytut Polski prowadzony przez El?biet? Joga??ow?. Miejsce urocze, ze ?wietnie wyposa?on? bibliotek?, przemi?ym personelem i dynamiczn? szefow? (moj? wieloletni? notabene krakowsk? s?siadk?), która dokonuje cudów i tak naci?ga krótk? finansow? ko?derk?, by polsk? kultur? zbli?y? do wielkiego ?wiata.

A ?wiat to zupe?nie niezwyk?y. Nie widzia?em jeszcze miasta bardziej zniewalaj?cego sw? urod?. To przyt?aczaj?ce ogromem muzeum, w którym eksponatem jest ka?dy dom, ko?ció?, pa?ac, ka?da ulica, ka?dy balkon. Nie sposób podej?? do Rzymu folderowo - zwiedzanie z przewodnikiem w r?ku wprowadza ju? na pocz?tku chaos w g?owach, bo nie da si? zapami?ta? tysi?cy nazwisk i skojarzy? ich z dzie?em architektonicznym, b?d?cym efektem wielu stuleci budowania. Nie sposób bez zawrotów g?owy zwiedza? Muzeum Watyka?skie, w którym w Sali Sobieskiego na centralnym miejscu obraz Matejki przedstawiaj?cy wiktori? wiede?sk?. Ale chocia? nas, Polaków, wzrusza, jest tylko male?k? cz?stk? rzeczy tak niesko?czenie mistrzowskich, ?e gdy wreszcie docieramy do Kaplicy Syksty?skiej, przestajemy komentowa? cokolwiek, tylko gapimy si?, pora?eni rozmachem i geniuszem ludzkim.

W deszczu, na który przestajemy ju? zwraca? uwag?, zapuszczamy si? w labirynt uliczek przypominaj?cych troch? nasze zau?ki wokó? Kanoniczej, Poselskiej, Grodzkiej i za ka?dym zakr?tem stajemy jak wryci, bo oto nagle fasada pi?knego ko?cio?a, to plac z pomnikiem niezwyk?ym czy fontann? cudn?. Wiele rzeczy niestety zas?oni?to - trwa tutaj generalny remont - miasto szykuje si? na powitanie kolejnego milenium, przykryta wi?c foli? s?ynna fontanna di Trevi, zas?oni?te frontony pa?aców przy Piazza Navona, tak?e s?ynne Campo de' Fiori rozkopane i w proszku. Ruch samochodowy jest niesamowity, na dodatek wsz?dobylskie motorynki i skutery pojawiaj? si? ze wszystkich stron w najmniej oczekiwanych momentach. W?osi je?d?? ma?o uwa?nie, nagminnie wymuszaj? pierwsze?stwo i wci?? u?ywaj? klaksonów.

Za to rzymska ulica jest elegancka, bo tutejsi ubieraj? si? ze smakiem, z polotem, s? zreszt? urodziw? nacj?. I je?li co? moim zdaniem szpeci smag?e czarnookie dziewczyny, to moda, która ka?e wszystkim nosi? ortalionowe d?ugie pikowane p?aszcze, w jakie dawniej u nas ubiera?y si? handlary z tandety. Mieszkamy nad Tybrem w centrum, do Schodów Hiszpa?skich mamy 10 minut marszu, a gdy tam przybywamy, z wielk? frajd? obserwujemy kolorowy t?um obsiadaj?cy stopnie legendarnego miejsca, gdzie balustrady mieni? si? czerwonymi plamami gwiazd betlejemskich. W?óczymy si? bez ko?ca, a gdy nogi bol?, siadamy w tutejszych knajpkach, bistrach i barach, by posili? si? i wypi? kieliszek wina. Jedzenie w?oskie jest oparte o kanon kuchni ?ródziemnomorskiej, ale bardziej urozmaicone i dosmaczone. Tradycyjny posi?ek sk?ada si? z trzech da? plus desery, je?li kto? ma na nie ochot?. A wi?c rozmaite sa?aty na przystawk?, nast?pnie makaron z jakim? dodatkiem, wreszcie danie zasadnicze. Przemi?ym obyczajem jest serwowanie koszyka z pieczywem i butelki wina na wst?pie. Teraz mo?na ju? studiowa? menu.

Gdy tak rozgada?em si? o prozie (daj Bo?e tylko tak?!) ?ycia nad Tybrem, zapomnia?em, ?e nale?y si? Drogim Czytelnikom wyja?nienie powodu mej wizyty tutaj i liczby mnogiej, której wci?? u?ywam. Wspomniany ju? Instytut Polski zaprosi? ni?ej podpisanego i Grzegorza Turnaua, by?my dali przed?wi?teczny recital ozdobiony pastora?kami. Korespondowa? mia?o nasze ?piewanie z trwaj?c? ju? wystaw? szopek krakowskich oraz wernisa?em ?licznych obrazków Danuty Jareckiej, artystki zamieszka?ej tak?e w Krakowie. S?dz?c po owacji, jak? nam zgotowano, i liczbie ludzi, którzy przybyli na wszystkie wymienione imprezy, pomys? wypali?. Dla nas szczególn? satysfakcj? by?y komplementy W?ochów, którzy pierwszy raz w ?yciu s?yszeli te piosenki ze szcz?tkowym tylko przek?adem dokonywanym na ?ywo w rewelacyjny zreszt? sposób przez jedn? z pracownic placówki, pani? Eliz?.

A ?e przy okazji zabrali?my w t? podró? nasze ma??onki, rodzinny spokój nie zazna? uszczerbku z powodu kolejnej eskapady. Wr?cz przeciwnie, kiedy panie znika?y w rozlicznych sklepach z ciuchami czy butami, my starali?my si? zapomina?, ?e Italia to ojczyzna projektantów, o tym, ?e bud?et domowy zagro?ony, i by temu zapomnieniu pomóc, udawali?my si? do pobliskiej kafejki na kieliszek ferneta. Pili?my oczywi?cie za ?wi?ta. Zatem Weso?ych ?wi?t, zdrowia i szcz??cia dla Wszystkich Pa?stwa!

PS O Rzymie b?d? jeszcze pisa?.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki