Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 16 kwietnia


** missed drop char **Kiedy? w Klubie Dziennikarzy Pod Gruszk? sp?dza?em sporo czasu. Po sto?ówkowym obiedzie popija?o si? piwo w kawiarni i wymienia?o uwagi o bie??cych sprawach. Od stolika wstawali jedni, spiesz?c do domów b?d? popo?udniowych zaj??, przybywali drudzy z nowymi wiadomo?ciami czy plotkami. Przez par? lat tak widywa?em Isi? Rubi?, przez par? lat tak spotyka?em Ew? Sm?der, a dzisiaj obu zabrak?o. Z I?k? je?dzili?my cz?sto po dzieciaki - chodzi?y do tego samego przedszkola - ?ci?le mówi?c prywatnego mieszkania pani Zosi, która opiekowa?a si? ma?? gromadk? znajomych pociech.

Mam do dzi? zdj?cie naszych milusi?skich zrobione przez reporterk?, wtedy jeszcze "Echa". S? na spacerze omotani w zimowe ciuchy, id? ufnie w ?ycie, które nie zawsze pie?ci. Ile? to razy celowa?a we mnie obiektywem aparatu, u?miechni?ta, rozgadana, przyjazna. Obieca?a da? kiedy? fotografi?, na której uchwyci?a mnie pono? w pozie - jak to okre?li?a - niezwykle zabawnej. I nie da?a. ?adnie tak, Isiu?

Ew? z kolei, te? dziennikarza "Echa", goni? zawsze w domowe pielesze obowi?zek zaj?cia si? szorstkow?osym jamnikiem, któremu na imi? by?o Pol Pot, je?li dobrze pami?tam. Ko?czy?a wi?c szybko ma?? czarn? i gasi?a papierosa. Dzisiaj obie w Najwi?kszej Redakcji, gdzie - mam nadziej? - po?piechu nie ma ?adnego. ?al.

W pi?tek pogna?o mnie do Opola, z którym kojarz? pocz?tki swego ?piewania. By? rok 1969 bodaj?e - pojecha?em reprezentowa? Kraków na Zimow? Gie?d? Piosenki Studenckiej. Akompaniowa?em sobie na po?yczonej gitarze 12-strunowej, wykona?em co? o sklepiku, w którym handluje si? szcz??ciem i... nie zrobi?em ?adnego wra?enia na szanownych jurorach. Dostrzegli wtedy jak?e s?usznie - pi?kn? i smuk?? Natasz? Czarmi?sk?. "Ju? p?onie krzew forsycji" - nuci?a na przekór zimie, a podgrywa? jej Wojtek Trzci?ski, dzi? etatowy dyrektor rozlicznych festiwali, tak?e kompozytor wielu przebojów.

Na tej gie?dzie zobaczy?em pierwszy raz kabaret Stodo?a z Magd? Umer szepcz?c? a?urowe cacka, napisane przez Krzysztofa Knittla. Nie przypuszcza?em wtedy, ?e autor owych melodyjnych utworów zostanie pó?niej or?downikiem muzyki awangardowej, eksperymentatorem w tej dziedzinie, i ?e scen? kabaretow? zamieni na Warszawsk? Jesie?. Po up?ywie roku wraca?em z tej imprezy ju? z tarcz?, ?ci?lej mówi?c z samowarem, który wr?czono mi jako drug? nagrod?. Stoi do dzi? przypominaj?c stare dzieje. To tu w?a?nie pierwszy raz zobaczy?em Jacka Kleyffa. By? sam, mo?e my?la? ju? o jakim? Salonie Niezale?nych, ale wtedy wykona? ballad? o cyrku, która zapowiada?a ?wietnego artyst?, bystrego obserwatora, inteligentnego prze?miewc?. To tu Andrzej Rosiewicz zaprezentowa? pastiszow? piosenk? "Student ?ebrak, ale pan", b?d?c? wiele lat ?rodowiskowym hitem.

W jury konkursu zasiadali prawdziwi znawcy dyscypliny, których uwadze nie uchodzi?o ?adne potkni?cie literackie, ?aden kiks muzyczny. Pami?tam celne uwagi Andrzeja Ibisa Wróblewskiego - j?zykowego purysty - u?wiadamiam sobie, jak by?y warto?ciowe. Gdyby dzisiejsze zmagania estradowe oceniali tacy fachowcy, 80 proc. uczestników zosta?oby sp?dzonych ze sceny w po?owie frazy.

Nale?a?o si? spodziewa? nag?ego wybuchu wiosny. Spaceruj? zawzi?cie i patrz? na ziele? doko?a. I z przera?eniem stwierdzam ?mietnik powszechny, jakby nasze pola, zagajniki, nadbrze?a rzek i strumieni by?y wielkim wysypiskiem. To, co dzieje si? nad Rudaw? (cz??? miasta pije z niej wod?), wo?a o pomst? do nieba. Podczas przechadzki dolink? Grzybowsk? (wej?cie obok restauracji Kmita) obserwuj? takie zaj?cie. Pojawia si? "maluch", mija mnie, zatrzymuje mniej wi?cej sto metrów dalej, a jego kierowca wynosi ogromny foliowy wór z odpadkami i ciska do przydro?nego rowu. Pu?ci?em si? z wrzaskiem za delikwentem, ale trudno dogoni? auto nawet wtedy, gdy adrenalina w najwy?szym st??eniu.

Dzi? Niedziela Palmowa. Trwaj? rozliczne konkursy na najwy?sz? palm?. Gdzie uplasowa? t?, która odbija niektórym rodzimym politykom? Przed nami Wielki Tydzie? - czas refleksji nad nico?ci? ?ywota, czas postu, który cho?by dla higieny osobistej powinni?my wykona?. Bo pó?niej czeka nas ?wi?cone i tradycyjne ob?arstwo z mnóstwem jaj, w?dlin, mi?s, ciast itd. Ale przede wszystkim rado?? z ?ycia, które zwyci??a ciemno?? i rozkwita jak wiosna za oknami. Weso?ych ?wi?t!!!



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki