Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Wielkanoc, 24 kwietnia


Nigdy nie prowadzi?em takich notatek, takiej statystyki, ale odnosz? wra?enie, ?e pierwszy raz, w moim pó? wieku licz?cym ?ywocie, ?wi?ta wielkanocne wypad?y tak pó?no. I obrodzi?y wiosn? albo lepiej latem, bo prawdziwych upa?ów inaczej nazwa? nie mo?na. Kiedy we wtorek min??em Obidow? i na horyzoncie pojawi?y si? zalane s?o?cem, o?nie?one Tatry, co? zagra?o we mnie nut? radosn?. Figa zacz??a niespokojnie wierci? si? na tylnym siedzeniu, jakby czu?a te wszystkie czekaj?ce j? spacery. Prze?azili?my wiele kilometrów po ??kach pod reglami, rozkoszuj?c si? widokiem kwitn?cych krokusów, doznaj?c prze?y? niecodziennych, gdy cz?ek odziany jedynie w d?insy i koszulk? tenisow?, a pod stopami jeszcze spore po?acie ?niegu.

Podczas obiadu w ZAiKS-ie s?ysz? rozmow? toczon? przy s?siednim stole. Dotyczy Andrzeja Wajdy, a prowadz? j? Janusz Morgenstern oraz legenda operatorstwa filmowego Mieczys?aw Jahoda. Ten ostatni pyta znanego re?ysera: "Czy on (Wajda) nadal ma taki apetyt"? "Nie wiem - odpowiada pytany. - Mamy teraz rzadki kontakt ze sob?". "Jaki on mia? straszny apetyt, nieprawdopodobny apetyt" - kontynuuje mistrz kamery. A ja czeka?em na jak?? analiz? dzie?a, jakie? fachowe uwagi o twórczo?ci laureata Oscara. Sko?czy?o si? na apetycie. Ale te? nadlecia?y wspomnienia, bo bez nich nijak si? nie da.

Klub Dziennikarzy pod Gruszk? (kiedy? mój drugi dom) - siedz? na widowni, a bohaterami spotkania s?: wspomniany Janusz Morgenstern - tu? po nakr?ceniu "Jowity", m?odziutki Daniel Olbrychski, pi?kna jak zjawisko, niestety nie?yj?ca - Barbara Lass-Kwiatkowska. Opowiadaj? o pracy nad filmem, o swoich prze?yciach zwi?zanych z byciem gwiazd?, o wielkim, zakl?tym ?wiecie srebrnego ekranu, który jawi? nam si? wtedy jak bajka. Czekali?my wszyscy na Zbyszka Cybulskiego, zapowiedzianego wcze?niej, ale nie dojecha?. Mam do dzi? jaki? podpis, jakie? przyjazne pozdrowienia, które przechowuj? z pietyzmem dla minionych chwil.

Ogl?dam ulubione kana?y sportowe. Nie jestem specjalnym fanem sumo - japo?skich zapasów, których bohaterowie s? wynaturzonymi mutantami. ?yj? krótko. Ich serca, nerki, w?troby nie wytrzymuj? nieludzkiego ob?arstwa, bez którego ani rusz. Faceci wa?? niekiedy 200 kg i pono? oprócz walk, które uprawiaj?, reszt? czasu wype?nia im spanie i jedzenie. Okropno??. Równocze?nie s? obiektem westchnie? filigranowych sko?nookich pi?kno?ci, bo w Kraju Kwitn?cej Wi?ni postrzegaj? ich jak prawdziwych herosów.

Tematem numer 1 mediów jest obecnie ekranizacja "Quo vadis". Trwa narodowa debata nad trafno?ci? obsady, nad sensem ca?ego przedsi?wzi?cia. A mnie cieszy fakt, ?e Ursusa zagra Rafa? Kubacki. Pozna?em tego sympatycznego olbrzyma kilka lat temu we Wroc?awiu. Do naszej garderoby w Hali Ludowej przyprowadzi?a go Dorota Stali?ska. Poszli?my wieczorem w miasto i przegadali ca?? niemal noc. To inteligentny, dowcipny go??, któremu muskulatura nie przeszkadza w u?ywaniu szarych komórek. Trzymam kciuki wierz?c, ?e stworzy filmow? kreacj? i przywiezie jeszcze medal z nadchodz?cej olimpiady.

?wi?tujemy w Zakopanem. Wielkanocne ?niadanie u Danusi i Tomka Sztenclów w asy?cie ich mena?erii, czyli czterech psów i kota. Jest pyszny ?urek z kie?bas? i jajem. Jest najprawdziwsza ogromna szynka z ko?ci?, pachn?ca i smakuj?ca bosko. Potem d?ugi spacer, a po po?udniu wizyta. Tym razem to my podejmujemy go?ci. Jest tradycj? niemal, ?e podczas ?wi?t zasiadamy do sto?u z Ani? Tomaszewsk? i Andrzejem Grabowskim, aktorsk? par? blisk? naszym sercom. Znamy si? od lat, przygl?damy naszym dzieciom jak doro?lej? i ca?y czas mamy sobie co? do powiedzenia. Andrzej przyniós? cytrynówk? w?asnej roboty (pycha) i je?li jest alkohol, który j? przebija, to najwy?ej przepalanka autorstwa najstarszego z Grabowskich - Wiktora. To ju? czysta poezja. Plotkujemy, opowiadamy, bajdurzymy, p?awi?c si? w tym strumieniu s?ów, bo weso?e, przyjazne, pozbawione codziennych problemów. Telewizor milczy zawstydzony bryndz?, któr? oferuje.

Przeczyta?em list Stefana Kisielewskiego do premiera Józefa Cyrankiewicza. Wybitny felietonista, publicysta, pisarz, pose? apeluje do szefa rz?du, by wywar? nacisk na telewizj?, która w katolickim kraju ignoruje fakt Pa?skiego Zmartwychwstania i na temat ?wi?t nie mówi prawie nic. Od tamtych czasów zmieni?o si? wiele. O ?wi?tach s?ysz? sporo, widz? tak?e. I bardzo dobrze. Jest nam wci?? potrzebna wiedza na temat religii, historii, obrz?du. One przecie? ?wiadcz? o to?samo?ci, s? powodem do dumy bycia Polakiem.

Ale od pud?a ze szklanym ekranem oczekuj? tak?e porcji rozrywki, dobrego kina, warto?ciowej muzyki. A tu nieustanny remanent, nieko?cz?ce si? powtórki, a je?li nowo??, to taka jak "Spotkanie z Ballad?", czyli kolejna próba dowiedzenia, ?e najfajniejszym i najdowcipniejszym rodakiem jest kretyn z Kopyd?owa. Nie akceptuj? takiej tezy, wi?c id? w góry na kolejny spacer.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki