Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Wielkanoc, 15 kwietnia


Co za dziwny czas! Zesz?oroczne ?wi?ta sp?dza?em w koszuli z krótkim r?kawem, a dzisiejszy spacer odbywam po skrzypi?cym ?niegu, który przykry? Zakopane kolejny raz. W po?udnie kanonada spadaj?cych z dachu sopli. Styczniowa aura nie przeszkadza psu, który szaleje p?dz?c na o?lep przez bia?e przestrzenie - w efekcie musz? wie?? delikwentk? do weterynarza. Diagnozuje st?uczenie ?apy i zaleca ok?ady z kwa?nej wody. Le?y wi?c bydl? z kompresem, a ja pilnuj?, by go nie zdar?a.

Wielki Tydzie? rozpocz??em ?piewaniem w Teatrze STU, gdzie odby? si? benefis Jarka ?mietany. Wybitnemu wirtuozowi gitary stukn??o pó? wieku, sprosi? zatem znajomych i kumpli, by obla? ów fakt. Przyjechali z ró?nych stron arty?ci - ci wci?? na ?wieczniku, jak Maryla Rodowicz czy Wojciech M?ynarski, i ci nieco zapomniani jak Andrzej D?browski, którego "Do zakochania jeden krok" ?piewa?a ca?a Polska wiele lat temu. Z moim imiennikiem ucinam sobie pogaw?dk? samochodow?, bo jest nie tylko wokalist? i perkusist?, ale te? ?wietnym kierowc? rajdowym. Mo?e gada? o automobilach bez ko?ca, zna wszystkie szczegó?y i nowinki techniczne, prawdziwy entuzjasta czterech kó?ek.

Ale przecie? o ?mietanie prawi? trzeba, bohaterze wieczoru, którego granie urzek?o mnie dawno i wci?? dostarcza nowych wzrusze?. Pami?tam Jarka pocz?tki - zespó? "Hall", w którym "dawa?" bigbitowo, i b?yskawiczny rozwój talentu, jaki sprawi?, ?e artysta zostawi? hen za sob? kolegów muzykantów, wkraczaj?c w coraz trudniejsze i coraz pi?kniejsze rejony zapisane nutami. Dzi? nale?y do ?wiatowej czo?ówki gitarzystów. Za?piewa?em mu wi?c:

To jest dla Pana, Panie Jarku blues

zapami?tany w Rynku gdzie? nad ranem

kiedy z Jaszczurów polewaczk? cz?ek si? wióz?

a wszystkie panny mia?y nogi po firmament

Kto pami?ta jeszcze takie powroty do domu? Nad ranem wsiadali?my do tankuj?cych z hydrantów ci??arówek, które za kilka z?otych dostarcza?y nas do w?asnych ?ó?ek. Po drodze zawiany klient prosi? kierowc?, by odkr?ci? kurki, i tak myli?my ulice, znacz?c szlak pijackich w?drówek.

W Wielki Pi?tek g?odny jak licho (poszcz? tego dnia ca?kowicie) zasiad?em w kinie "Sokó?", by obejrze? "?wi?ty dym". Sceneria wydarzenia by?a niecodzienna, oprócz mnie w sali siedzia?y jeszcze tylko dwie osoby. A film godny polecenia. Nie tylko ze wzgl?du na rol? Harveya Keitela, którego aktorstwo uwielbiam. Rzecz jest interesuj?ca i aktualna w dobie sporego zainteresowania sekciarstwem religijnym. M?oda Australijka podró?uje do Indii i tam urzeka j? miejscowy guru. Odnajduje sens istnienia daleko ró?ny od pomys?u na ?ycie jej zamo?nej, ale zak?amanej rodzinki. Ta nie zamierza pu?ci? panny wolno, najmuje wi?c za spore pieni?dze ameryka?skiego specjalist? od nawróce?.

Nie opowiem dalszych perypetii, s? zajmuj?ce i urocze, podziel? si? natomiast tak? oto refleksj?. Ucieczka w inno??, podatno?? na najbardziej nawet zwariowane sugestie musz? trafi? na w?a?ciwy grunt. Sekciarzem nie zostaje cz?owiek wro?ni?ty w pod?o?e, szcz??liwy rodzinn? atmosfer?, akceptowany i kochany. Niech pami?taj? o tym zrozpaczeni rodzice wszystkich m?odych zbiegów, zachodz?cy w g?ow?: dlaczego? Ci, którym dobrze, nie szukaj? guza i nie maj? ochoty na wyprawy w nieznane.

Ponad 60 proc. widowni podpowiada graj?cemu o du?e pieni?dze rodakowi, ?e wybitnym przedstawicielem kubizmu by? El Greco. Naród zg?upia? doszcz?tnie i jest mniej przewidywalny ni? kwietniowa pogoda. Jedno jest pewne - nigdy nie wpadnie na pomys?, by zrówna? z ziemi? Dom Wielkiego Brata. A szkoda.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki