Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 9 wrze?nia


Dawno ju? nie opuszcza?em sali kinowej w takim doskona?ym nastroju. Sta?o si? tak za spraw? Shreka - tytu?owego bohatera ameryka?skiego filmu, który robi ?wiatow? furor?. I mnie oczarowa? zielony, brzydki grubas, z uszami podobnymi do tr?bek, manierami dalekimi od przyj?tych i obowi?zuj?cych, wielkim apetytem na ró?ne obrzydliwo?ci, ale tak?e wielkim sercem, które kocha i pragnie uczucia.

To nie klasyczna kreskówka, z jak? z?yli?my si? za spraw? twórczo?ci Walta Disneya. Przeciwnie, autorzy Shreka za pomoc? techniki komputerowej kpi? z tamtego p?askiego, lukrowanego, rysunkowego ?wiata, stoj? w kontrze do tamtej konwencji, tamtych nienagannych, cukierkowych, ba?niowych postaci. Wi?c gar?ciami cytuj?, parafrazuj?, parodiuj? widziane ju? obrazy. Wspó?cze?ni malcy niewiele pojm? z tej zabawy, bo udzia? w niej wymaga sporej kinowej i nie tylko takiej wiedzy. Odbior? wi?c ca?o?? (i bardzo dobrze) jako kolejn? wzruszaj?c? histori? z klasycznym happy endem, pochwa?? mi?o?ci, przyja?ni, lojalno?ci, odwagi, zatem przymiotów, które dzisiaj s? coraz rzadsze.

Sporo miejsca po?wi?cono omówieniom reaktywowanego po 20 latach festiwalu "Zakazane Piosenki". Zrodzi? si? tu? po powstaniu "Solidarno?ci", gdy wiatr swobody hula? nad krajem. Powsta? na przekór cenzurze, by da? mo?liwo?? wy?piewania wszystkiego, co bola?o tyle lat. Przyjechali zatem do hali w Oliwie arty?ci z ró?nych stron, by mniej lub bardziej udolnie kontestowa? tamt? rzeczywisto??. By?em w?ród nich i ja z Bud?, i pami?tam szczególny rodzaj za?enowania, jaki nam towarzyszy? podczas prób i wyst?pów. Otó? nie mieli?my w repertuarze pie?ni wystarczaj?co ostrych, a takich domagali si? wr?cz organizatorzy. Poczu?em si? nieswojo - autor, którego o?ówek cenzorski gn?bi? rzadko, bo nie pisa?em, ?e Rusek to wróg, czerwony kolor wywo?uje md?o?ci itd. Krytykowa?em re?im nazbyt ?agodnie i nie mia?em uczucia, ?e pod ciosami moich lirycznych metafor komuna rozlatuje si? w py?.

Wspominan? imprez? powtórzono po dwóch dekadach. Po co? Nie wiem - trudno przecie? teraz mówi? o zakazanych piosenkach, gdy urz?du kontroli, my?li, s?owa i uczynku nie ma, gdy?my wolni w demokratycznym kraju. A tu nagle Maciej Zembaty ob?o?ony niemal kl?tw? za piosenk? o Jedwabnem i drug?, manifestuj?c? brak zaufania do polityków, tak?e papie?a. Te utwory s? s?abo zrymowane, zatem artystycznie kiepskie, wi?c ich nie kocham. Ale nie mog? znie??, gdy wysoki dostojnik ko?cielny nazywa zwrot "nie wierz? papie?owi" drwin? z religii. Historia zatacza kolejne kó?ko.

Nie wiem, czy istnieje wi?kszy bana? i wi?ksza bzdura ni? wypowiadane wci?? przez sportowców sformu?owanie: "Postaramy si? nie zawie?? kibiców". Nasi spece od wysi?ku fizycznego (umys?owy jest ich s?ab? stron?) wmawiali rodakom, ?e mecz z Norwegi? b?dzie arcytrudn? przepraw?, bo tam, w dalekiej Skandynawii, kibice czekaj? na dobry wynik ich dru?yny. Tymczasem przeciwnicy bia?o-czerwonych, graj?cy o przys?owiow? czapk? gruszek, maj? w nosie fanów, gdy chodzi o kolana, mi??nie, ?ci?gna. Zawodowcy nie b?d? nara?a? tych cz??ci cia?a na szwank, gdy stawka zerowa i nic do wygrania. Zeszli wi?c z boiska pokonani. Mog?o by? zreszt? inaczej - w pierwszej po?owie spotkania robili z polsk? obron?, co chcieli.

Za to w Mi?sku nasi "nie zawiedli" kibiców i dostali baty. A radosne telewizyjne spotkanie z bohaterami wyrzuci?o z programu zapowiedziany wcze?niej benefis Stanis?awa Lema, na który czeka?em. Otrzyma?em zaproszenie na uroczysto?? 80. rocznicy urodzin wielkiego pisarza. Obowi?zki zawodowe nie pozwol? w niej uczestniczy?. ?a?uj?

"Bo o miliony ?wietlnych lat daleko hen

zielony facet zielonkaw? g?adzi brod?

i mówi dziecku - spójrz na niebie Wielki Lem

on zapowiada nam dobrobyt i pogod?"

Tej pogody Szanownemu Jubilatowi na wiele lat ?ycz? z ca?ego serca.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki