Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 17 lutego


Pisz? w poci?gu z Krakowa do Hamburga, ale nie wybieram si? do Niemiec - wysi?d? we Wroc?awiu, sk?d dalej powioz? mnie autem w kierunku O?awy.

Szalony by? ten tydzie?, pe?en wra?e?, spotka?, podró?y. Zacz?li?my w Filharmonii Pomorskiej w Bydgoszczy, gdzie szczególnie lubi? jedno miejsce. Jest nim garderoba z fortepianem i starymi meblami, ale nade wszystko zdobi?cym ?cian? uroczym obrazem Kazimierza Mikulskiego. Gapi? si? na? i syc? pogodn? aur?, przed spotkaniem z pe?n? po brzegi widowni?. Wida? pomaga, bo wszystko udaje si? nadzwyczajnie ku rado?ci zabranej pierwszy raz w d?u?sz? tras? Majki. Owacje dla nas, starych wyjadaczy, to mi?a cz??? roboty, z jak? jeste?my oswojeni. M?od? pocz?tkuj?c? piosenkark? uskrzydlaj? i wprawiaj? w euforyczny niemal stan.

Nazajutrz spacer nad kana?ami Brdy i Noteci. Wyspa M?y?ska stanie si? niebawem spor? atrakcj? turystyczn? ze wzgl?du na budowany tam ogromny stylowy kompleks hotelowy. Na dodatek odnawiane - wolno co prawda, ale jednak - okoliczne stare kamieniczki w architekturze pruskiego muru zaczynaj? przypomina? ?ywcem fragmenty Amsterdamu.

Przenosimy si? do Torunia, gdzie wyst?pujemy w zabytkowym Dworze Artusa. Przepi?kna sala ze z?oconymi balkonami spogl?da przez kolorowe witra?e na Rynek Staromiejski. Dziedziniec budynku zadaszono i urz?dzono kawiarni?, na któr? mo?na spojrze? z góry, jad?c bezszelestn?, przezroczyst? wind? zewn?trzn?. Robi wra?enie. Bisujemy rado?nie, g?ównie ze wzgl?du na wiadomo?? o srebrze Ma?ysza. W?ciek?y by?em bowiem na organizatorów, ?e imprez? zaplanowali w czasie transmisji z zawodów olimpijskich. Z drugiej strony pe?en podziwu i wdzi?czno?ci dla publiczno?ci, która wybra?a mnie zamiast rywalizacji sportowej.

A potem ?ód?. Odwiedza?em to miasto niezliczon? ilo?? razy. By? bowiem w mym ?yciu epizod wspó?pracy z tutejszym Semaforem, gdy pisa?em muzyk? do filmów dla dzieci. Serial o "Maurycym i Hawranku" kaza? regularnie odwiedza? centrum naszego przemys?u filmowego. Poprowadzi?em wi?c cór? do znanych miejsc i jeszcze raz obejrza?em niezwyk?y pa?ac Izraela Pozna?skiego. Mie?ci obecnie muzealne sale ekspozycyjne, tak?e biura ró?nych firm. Olbrzymi gmach przyt?acza rozmachem i przepychem, daj?c mgliste poj?cie o bogactwie w?a?ciciela. Ilo?? samego tylko zgromadzonego tu mahoniu, z którego zrobiono schody, tralki, por?cze, kolumny, boazerie czy meble, jest niewiarygodna, musia?o to kosztowa? fortun?.

Trafia si? dodatkowa gratka w postaci du?ej wystawy twórczo?ci Artura Grottgera. Ten przedwcze?nie zmar?y, zaledwie 30-letni artysta zostawi? spory dorobek - ?wiadectwo wszechstronnego talentu. Obok doskona?ych portretów olejnych, mistrzowskie rysunki wykonane czarn? kredk?, które zapieraj? dech wierno?ci? przypominaj?c? wspó?czesne fotografie. Pe?ne nostalgii patriotyczne cykle dotycz?ce Powstania Styczniowego przywodz? na my?l nasz heroizm w najtrudniejszych momentach historii. A obok salonik po?wi?cony Tuwimowi, dalej Reymontowi, kolejny Arturowi Rubinsteinowi. Dziwne to zderzenie uduchowionej sztuki z brzydkim szarym przemys?owym organizmem, najwi?ksz? notabene polsk? aglomeracj?.

Powrót do Krakowa przyniós? od razu mi?? uroczysto??, któr? by?o otwarcie kawiarni i restauracji "Bia?y Kruk". Mie?ci si? przy Rynku, a nale?y do Marioli i Krzysztofa Janarków - posiadaczy Maski, tak?e Ratuszowej. Sala na parterze przypomina nieco wiede?skie lokale, gdzie od wczesnych godzin porannych (tutaj od godz. 8) mo?na zje?? lekkie ?niadanie, piwnice przeznaczone do powa?nej ju? konsumpcji. Jak zawsze w takich przypadkach, ?yczono w?a?cicielom t?umów - ?yczenia ze wszech miar rozs?dne, w chwili gdy spo?ecze?stwo nie ?mierdzi groszem, a doko?a konkurencja w postaci dziesi?tek podobnych miejsc. Ale skoro patronuje przedsi?wzi?ciu do?wiadczony i zaprawiony w bojach jeden z marsza?ków Bractwa Kurkowego, mo?na mie? nadzieje na sukces. Wi?c na dobry pocz?tek w pami?tkowej ksi?dze napisa?em tak:

By?y oklaski dla cudnej Maski

Dla Ratuszowej wie?ce laurowe

Wi?c niech zdob?dzie wasz Bia?y Kruk

Serca krakusów czerwony g?óg



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki