Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 14 kwietnia


To by?o 20 lat temu z ok?adem. Mama kolegi z zespo?u stawa?a przed konieczno?ci? powa?nej operacji kardiologicznej - klinika poprosi?a wi?c rodzin? pacjentki o zgromadzenie pewnej ilo?ci krwi. W ten sposób zosta?em honorowym dawc?, uzyskuj?c przy okazji wiedz?, ?e w moich ?y?ach p?ynie 0 Rh-, zatem uniwersalny przyjmowany przez wszystkich rodzaj ?yciodajnego p?ynu. Tote? pomkn??em we wtorek do Collegium Novum zaproszony przez uczelniane Ko?o Honorowych Krwiodawców, by znale?? si? przez kilka chwil w?ród m?odych, u?miechni?tych, gotowych nie?? pomoc bli?nim ludzi, jak?e ró?nych od zacietrzewionych szalikowców czy patologicznych, narodowych bojówkarzy Leppera. Wyszed?em na Planty l?ejszy o pó? litra i ci??szy o kilka tabliczek podarowanej czekolady.

We czwartek za? ?piewa?em jako go?? w spektaklu "Rock kobiet". Wyre?yserowana przez Józefa Opalskiego estradowa sk?adanka pokazuje, ?e niewiasty mamy utalentowane i pi?kne. ?e radz? sobie w ka?dych warunkach, z ka?dym repertuarem, nie gorzej ni? wielkie gwiazdy. Znalaz?em si? w?ród studentek PWST jak rodzynek i ch?on??em ten zapa?, zaanga?owanie, rado?? tworzenia. Ale je?li mia?bym radzi? co? wszystkim Aniom, Kasiom, Agnieszkom, Edytom (imiona wymieniam przypadkowo, nie odnosz?c do orygina?ów), to rada starszego kolegi brzmia?aby nast?puj?co: wiejcie, gdzie pieprz ro?nie, zmykajcie jak najdalej od profesorów, trwaj?cej nieustannie szko?y Aleksandra Bardiniego. Pierzchajcie przed warsztatami, na których pykaj?cy fajeczki i g?adz?cy brody kiwaj? uczonymi g?owami. Z tych nauk, prócz zadowolenia m?drców, nic jak dot?d dla naszej rozrywki nie wynik?o, bo nie da si? nauczy? osobowo?ci. Skoro macie mocne g?osy, muzykalno??, wra?liwo?? same musicie si? okre?li? i znale?? w?asne miejsce. Udawanie Kory, Chyli?skiej, Kozidrak czy Demarczyk to zabawa dobra w programach typu "Droga do gwiazd", które jeszcze nikogo nie wylansowa?y i pewnie tego nie uczyni?.

A potem jakby miniony tydzie? naznaczy?a m?odo??, znów by?em mi?dzy urodziwymi dziewczynami i przystojnymi ch?opakami. Ca?e to towarzystwo zwali?o hurmem pod nasz dach na 22. urodziny Majki. Gada? z nimi, ?artowa?, ta?czy? to prawdziwa terapia na stresy, jakie niesie codzienno??, lekcja beztroski i prawdziwego, nie wymuszonego u?miechu. O ten ostatni coraz trudniej, ale jak tu si? ?mia?, gdy wokó? coraz bardziej ponuro. Nawet wtedy, gdy ma by? ?miesznie.

Wierzcie - zatrz?s?o mn?, gdy w debilnym sitcomie zobaczy?em Daniela Olbrychskiego. Sumienie narodu, dzielny obro?ca honoru Polaków, nominat do Oscara za udzia? w "Ziemi obiecanej", kultowy aktor Wajdy, kawaler najwy?szych orderów rodzimych i zagranicznych rami? w rami? z przyg?upami. Zastanawiam si? nad powodem takiej decyzji. Bo je?li nie finansowy (s?dz?, ?e gwiazdorowi kasy nie brakuje), to jaki? Czy?by obawa przed nierozpoznawalno?ci?, przed utrat? tzw. twarzy? Dla mnie pan O. ju? j? straci?.

W sobot? z Grzegorzem T. wyst?pili?my w podwarszawskim Wilanowie. Ale nie o "Pasjansie na dwóch", z którym je?dzimy ju? dwa lata, chc? pisa?. B?dzie mowa o pani Basi, naszej fance, bywalczyni Piwnicy pod Baranami, ceni?cej tak?e niepodpiwniczonych, jak ni?ej podpisany. W stolicy spotyka si? z nami natomiast obowi?zkowo, za ka?dym razem nios?c rozmaite dary. Tak by?o i teraz - stó? nakryto lnianym, ?nie?nobia?ym obrusem, pojawi?y si? talerze, sztu?ce, ciep?e jeszcze kotlety schabowe, pieczywo, butelka greckiego wina, a na deser p?czki od Bliklego. Spa?aszowali?my wszystko sumiennie, a wino wypili?my w poci?gu, umacniaj?c si? w niez?omnym przekonaniu, ?e stolicy do Krakowa przenie?? nie sposób. Za to pani? Basi? koniecznie.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki