Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 5 maja


Koniec d?ugiego, upalnego weekendu. Wszyscy, którzy zdecydowali si? na wyjazd z miasta, wygrali. Je?li tylko nie stali w korkach, jak my w drodze do Konina.

?wi?to Pracy. Pochód 1-majowy. Jak?e dziwnie brzmi? dzisiaj nazwy tych uroczysto?ci. Jak zmienia? si? przez dziesi?tki lat ich charakter i wyd?wi?k. Kiedy? na robotników maszeruj?cych pod czerwonym sztandarem szar?owa?a konna policja. Potem na d?ugo zapanowa? rodzaj farsy, kiedy naród udawa? entuzjazm, defiluj?c przed trybunami wype?nionymi t?pymi kacykami, nios?c ich portrety, obiecuj?c wierno?? i lojalno??. Pami?tam, z jak? dum? kroczy?em obok ojca ulic? Basztow? w rytm wojskowego marsza - ma?y p?drak napojony oran?ad? i najedzony preclami.

Pó?niej, w czasach szkolnych szed?em z dru?yn? harcersk?. Potem w liceum wia?em z kolegami na jakie? piwo sprzedawane z ci??arówek w ró?nych punktach miasta. Na studiach my, uczestnicy zaj?? marcowych, bojkotowali?my oficjalne partyjne fety, obserwuj?c tylko transmisje telewizyjne, by zobaczy?, kto z luminarzy kultury, który z wybitnych naukowców z wi?kszym entuzjazmem oddaje ho?d re?ymowi.

A tego roku ?piewam na koni?skim festynie, publika snuje si? leniwie nad miejscowym zalewem, dzieciaki wrzucaj? kamienie do przybrze?nej p?ycizny, a koszulka wicepremiera Marka Pola wystawiona na licytacj? z cen? wywo?awcz? 50 z? nie znajduje nabywcy.

Kartkuj? tomik "Przychodzimy - odchodzimy", który zawiera teksty piwnicznych autorów, a ukaza? si? jako kolejna pozycja Oficyny Konfraterni Poetów. Dzia?aj?ca przy Domu Kultury Podgórze firma powsta?a dzi?ki determinacji, uporowi, staraniom Jacka Lubarta-Krzysicy - cz?eka tyle? w Krakowie popularnego, co kontrowersyjnego. Bo te? jest Jacek dziwad?em, ale w najbardziej pozytywnym znaczeniu. Spotka? go mo?na wsz?dzie, zaaferowanego nast?pnym wydawnictwem b?d? organizacj? czyjego? wieczoru autorskiego lub jeszcze inn? akcj? na rzecz poezji. Przez wielu ignorowany b?d? traktowany z nonszalancj?, robi swoje, a efekty tej roboty to nowe, starannie wydane ksi??ki. I cho? sam czasami wpadam w Krzysicowe obj?cia i wywijam si? zasypywany przeró?nymi terminami i pomys?ami, to nie mog? lekcewa?y? pasji, bez której ?ycie kulturalne Krakowa by?oby ubo?sze.

Tak? sam? szlachetn? pasj? odkrywam w dzia?alno?ci Fundacji Starego Teatru. Bez zb?dnych namów i ceregieli przysta?em wi?c, by da? na jej rzecz bezp?atny recital w cyklu imprez odbywaj?cych si? od jakiego? czasu w uroczej piwniczce przy S?awkowskiej. Miejsce to niezwyk?e, z niezb?dnym do takich poczyna? klimatem i audytorium szczelnie zape?niaj?cym pomieszczenie. Poczu?em si? jak za dawnych lat, gdy w klubach studenckich obsiadano mnie dooko?a. Ta blisko?? daje mo?liwo?? intymnego niemal kontaktu z widowni?, co kocham najbardziej. Na pami?tk? niezapomnianego wieczoru (my?l?, ?e b?dzie ich wi?cej) pozosta?o oficjalne podzi?kowanie podpisane przez najwi?kszych artystów tej sceny. Utrzymanie jej za wszelk? cen? powinno by? punktem honoru wszystkich, którym Planty i hejna? bliskie.

Cyniczna, ale wygadana minister Aleksandra Jakubowska bredzi co? o misyjnej roli telewizji pa?stwowej, by usprawiedliwi? pomys? skandalicznej ustawy o mediach. Wierzcie - nie kocham komercji i wiele razy w tych zapiskach przyk?ada?em klapsa popularnym g?upotom. Ale je?li dowodem ambicji jest ostatni "hit" Dwójki, reklamowany niemal jako okr?t flagowy tej stacji, a prowadzony przez niejakiego Skib?, to precz z tak? misj?. Oty?y wodzirej raczy zachwycon? band? w studiu informacjami w stylu: "Kiedy? nosi?em gorset, ale tak mocno zwi?zany, ?e wychodzi?o mi lewe jajo". Czekamy na dalszy rozwój wypadków.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki