Andrzej Sikorowski

MÓJ DZIENNICZEK POLSKI

Niedziela, 21 lipca


Wakacje w pe?ni, a ja wci?? w robocie. Jest tak?e mi?y aspekt takiego stanu rzeczy. Otó? mam okazj? pierwszy raz od wielu, wielu lat ogl?da? lipcowy Kraków. Wieczorny spacer po Rynku i jego okolicach przyprawia o zawrót g?owy - tyle tu muzyki, gwaru, t?umy ludzi wype?niaj? niezliczone ogródki, piwo p?ynie z?ot? rzek?, pieni??ki pewnie te?. Wszystkiemu sprzyja jeszcze upalna pogoda przypominaj?ca ciep?e kraje - mnie za? szczególnie Grecj?, do której wybieram si? dopiero pod koniec sierpnia i za któr? bardzo ju? t?skni?.

Szkoda tylko, ?e takie t?sknoty za gor?cymi pla?ami, gwarantowan? opalenizn?, egzotyczn? kuchni? pchaj? nas cz?sto w ?apy cwaniaków i oszustów, korzystaj?cych z ca?kowitej niemal bezkarno?ci, jak? daje u?omne prawo i chory system przepisów. Kiedy wszed?em do malutkiego lokalu biura Akropol przy ul. Kalwaryjskiej, powita?y mnie u?miechni?te buzie ?adnych urz?dniczek - by? mo?e nie wiedzia?y nic o nadci?gaj?cej plajcie. Nie ogl?da?em ?cian w poszukiwaniu certyfikatów, dostrzeg?em jedynie amatorski, kiczowaty obrazek z pejza?em Santorini.

Czemu wybra?em us?ugi ma?o znanej placówki? Powód by? banalny. Oferta dotyczy?a takich terminów wylotu i powrotu do kraju, jakie zgadza?y si? z moim kalendarzem imprez, obowi?zków itd. Nic wi?cej. Zap?aci?em wi?c 3 tys. 100 z?, da?em jeszcze na odchodnym autograf jednej z panienek i zadowolony opu?ci?em przybytek. Nazajutrz przeczyta?em w porannej prasie o aferze w Hiszpanii, o t?umach zrozpaczonych, nabitych w butelk? i, co najbardziej przykre, bezsilnych ludzi. Dla wielu to s? ?yciowe pora?ki - oszcz?dzali czasem ca?e lata, by zrealizowa? marzenie, uszcz??liwi? dzieciaki dalek? podró??. A teraz zastaj? zamkni?te drzwi, w kieszeniach za? maj? dowody wp?aty, które przecie? nie gwarantuj? ani zwrotu gotówki, ani upragnionego wyjazdu.

Pech jaki? biletowy prze?laduje mnie tego roku. Niedawno wykupi?em Majce przejazd kolejowy na trasie Kraków - Ustka i z powrotem. ?ó?to-ró?owe blankiety wsadzi?em do szuflady szafki nocnej ma??onki, która w porz?dkowym amoku wywali?a kartoniki do ?mieci. Pogna?em zatem do kas, aby naby? kolejne. W przypadku Grecji czeka mnie taka sama operacja - nieporównanie jednak dro?sza. Dlatego s?owo Akropol wesz?o przynajmniej na jaki? czas do zestawu najci??szych przekle?stw, jakich u?ywam.

Jest na Mazurach miejscowo?? Reszel. Ko?o niej za? ?wi?ta Lipka - sanktuarium i bazylika jezuicka, gromadz?ca latem m?odzie?, która przez tydzie? sp?dza tutaj wolny czas w intencji chrze?cija?skiej wspólnoty. Pojechali?my zagra? dla tych dzieciaków (mianem dzieciak okre?lam wszystkich przed 30 rokiem ?ycia). A przy okazji dowiedzia?em si?, ?e za?o?ony w Pary?u w 1540 r. przez Ignacego Loyol? zakon ju? 24 lata pó?niej przyby? do Polski. ?e na ?wiecie ?yje ponad 20 tys. jezuitów i ?e nale?eli do nich, oprócz najbardziej chyba znanego Piotra Skargi, tak?e Franciszek Bohomolec czy Adam Naruszewicz. A z otrzymanej w prezencie ksi??eczki z my?lami ?w. Ignacego do gustu przypad?a mi nast?puj?ca: "Ten robi najwi?cej, kto robi dobrze jedn? rzecz".

Spali?my w Reszlu, gdzie do dzi? ?yje pan Alfons Siemetzki uwa?any za wynalazc? helikoptera. Skonstruowa? wiele modeli maszyn pionowego startu i z jego do?wiadcze? korzystali wszyscy, którzy potem zaprojektowali te najdro?sze, najlepiej wyposa?one cuda. Malutkie miasteczko w?ród jezior s?ynie tak?e i z tego, ?e by?o ?wiadkiem ostatniej ka?ni czarownicy spalonej na pobliskim wzgórzu w 1812 r.

Mój pó?ny urlop pozwoli syci? oczy lipcowym i sierpniowym Krakowem, ale gdy z niego powróc?, nad miasto nadci?gnie jesie?.



powrót do listy felietonów
powrót do publicystyki